To chyba jeden z nielicznych przypadków, w których polski tytuł serialu idealnie opisuje jego tematykę i w zasadzie wystarcza, żeby powiedzieć, o czym jest ta historia. Spokojnie można to uznać za komplement. Od jakiegoś czasu tematyka związana z kosmosem jest mi trochę bliższa, więc gdy tylko serial Away (pol. Rozłąka) pojawił się w ofercie Netflixa wiedziałam, że prędzej czy później go obejrzę. Liczyłam na serial, który w ciekawy sposób pokaże emocje ludzi wyruszających w kosmos, ich zmagania w trakcie przygotowań, a później w trakcie samej wielomiesięcznej podróży.
Siadałam do oglądania Away mając w pamięci film Proxima, jeden z ostatnich, jakie udało mi się obejrzeć w tym roku w kinie przed lockdownem. Eva Green wcieliła się tam w Sarę, astronautkę, która przechodzi szkolenie i wyrusza w międzynarodową misję kosmiczną zostawiając na Ziemi córkę. Film wiarygodnie, i momentami w naprawdę przejmujący sposób, pokazał jakie emocje towarzyszą Sarze i jej kilkuletniej córce, jak wizja rozłąki na nie wpływa i jak Sara od narodzin przygotowuje córkę do tego momentu. Twórcy Away podeszli do tematu inaczej, choć wątek rodzinny to głowa oś serialu. I co ciekawe, główna bohaterka nazywa się Emma Green.
Astronautka Emma Green dołącza do niebezpiecznej trzyletniej wyprawy na Marsa jako dowódca międzynarodowej załogi. Na Ziemi zostawia męża i córkę – opis ze strony internetowej Netflix.com
Serial skupia się na pokazaniu relacji astronautów z rodzinami. Choć Emma jest główną bohaterką i to z jej rodziną spędzamy przez 10 odcinków najwięcej czasu, ale poznajemy też historie rodzinne wszystkich pięciu astronautów biorących udział w wyprawie na Marsa. Jedne są ciekawsze, inne nudniejsze, ale cały serial upływa pod znakiem rozpamiętywania demonów z przeszłości i walki z samym sobą. Pomiędzy podróżujemy z astronautami i cieszymy oczy ładnymi pomysłami na prezentację kosmosu, podziwiamy jak pomocna lub uciążliwa jest grawitacja oraz jej brak, a także przyglądamy się bardzo dużej dawcę pobocznych dramatów, które w tak dużym skumulowaniu wydają się aż nierealne. Po obejrzeniu kilku odcinków nie tylko wiadomo już, że to nie jest serial, w którym ktokolwiek ucierpi i zginie oraz że każdy problem da się jakoś rozwiązać.
Może się to wydać dziwne, ale to pierwsza produkcja z Hilary Swank, jaką w życiu obejrzałam! Sama jestem tym faktem zdziwiona, bo to przecież dość znana aktorka, z kilkoma ważnymi nagrodami. Chciałabym móc ocenić jakoś jej warsztat, ale ten serial nie za bardzo daje taką możliwość. Bezsprzecznie każdy z aktorów robił co mógł, żeby zagrać dobrze i wypaść wiarygodnie, ale zbyt dużego pola do popisu nie było. Film Proxima wypada autentyczniej nie tylko pod względem ukazywania emocji, ale także oblicza przygotowań i startu misji kosmicznej. W Away wielokrotnie postawiono na pokazywanie nieporozumienia wśród załogi, co wydaje się trochę nieprofesjonalne, jednocześnie scenarzyści tak bardzo zadbali o poprawność polityczną, i powielenie stereotypów dotyczących kilku nacji, że po kilku odcinkach zaczyna to przeszkadzać. Ileż można słuchać dowcipów o wódce i Rosjanach? Ileż można słuchać o konserwatywnych Chinach?
Pierwsze dwa odcinki zapowiadały serial lepszy niż jest w rzeczywistości. Spodziewałam się produkcji z większym dreszczykiem emocji, a obejrzałam serial obyczajowy z podróżą kosmiczną jako inną formą pokazania rozłąki członków rodziny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby ta rozłąka rzeczywiście była głównym tematem serialu, a po drodze nie dochodziło do małych katostrof, które zgodnie z naszymi przeczuciami zawsze kończyły się szczęśliwie.
Po obejrzeniu ostatniego odcinka nie mogłam pozbyć się wrażenia, że obejrzałam prawie 10-godziny prolog! Poznałam wszystkich bohaterów, znam ich mocne i słabe strony, wyruszyłam z nimi na Marsa i wylądowałam. Czy powinnam wywnioskować, że serial doczeka się drugiego sezonu? Jest wiele pytań, na które nie odpowiedzieli scenarzyści, ewidentnie zostawiając otwarte drzwi do kontynuacji. Jeśli taka powstanie to obserwowanie głównych bohaterów pracujących na Marsie mogłoby być ciekawsze niż podglądanie ich podróży.
Na pewno nie umieszczę Away na liście najlepszych seriali, które obejrzałam w 2020 roku, ale chętnie wrzucę do spisu seriali guilty pleasure z adnotacją, że bywają ciekawe momenty. Bo tak jest, ale mnie zawsze bardziej podobają się historie trudniejsze, bardziej złożone i wymagające. Away to serial, z którego oglądania czerpie się przyjemność i odczuwa pewien rodzaj komfortu wiedząc, że tak naprawdę nic złego się nie może tam stać.