Każda generacja potrzebuje swojego buntownika. Każda prędzej czy później takiego znajduje, ale bunt za każdym razem przybiera inną formę. Na nową, naczelną buntowniczkę popu wyrasta młoda, pewna siebie i niepozbawiona sukcesów zawodowych Charlotte Aitchison, szerszej publiczności znana, jako Charli XCX. Pseudonim ma może i śmieszny, ale to dzięki niemu wyróżnia się z tłumu. Poza nim wyróżnia ją także temperament, styl ubioru, a za chwilę zacznie wyróżniać ją brzmienie. Zanim to nastąpi warto obejrzeć dokument The F-Word and Me wyprodukowany, zrealizowany i wyemitowany z końcem 2015 roku przez BBC Three.
Brytyjska telewizja publiczna nie ma obaw przed prezentowaniem odważnych tematów i oddawaniu głosu ludziom, którzy nie pozwolą zamknąć swoich ust na kłódkę. 23-letnia Brytyjka zabrała kamery BBC Documentary w światową trasę koncertową, na backstage kilku letnich festiwali, na trasę z zespołem Bleachers i spotkania z ludźmi z branży. Po co? A żeby dowieść, jak bardzo pod górkę mają kobiety w muzycznym świecie.
Uśmiech proszę
Mogłoby się wydawać, że młode, zgrabne i utalentowane dziewczyny mają w przemyśle muzycznym z górki. Tu się uśmiechną, tam się uśmiechną i sprawy pozałatwiane. Trudniej mają jednak te, które poza młodością, zgrabnym ciałem i talentem mają też świadomość własnej wartości i za wszelką cenę nie chcą wypuścić z rąk sterów własnej kariery. One muszą udowadniać, że ciążka praca się opłaca. A jak widać na przykładzie list przebojów, opłaca się i to bardzo. Tylko trzeba znaleźć ludzi, którzy uwierzą, że za ładną buzią stoi coś więcej.
W dużym skrócie to właśnie o tym opowiada niespełna godzinny dokument BBC. Charli rozmawia w nim m.in. z Mariną and the Diamonds, Jackem Antonoffem i dziewczynami ze swojego zespołu. Konfrontuje ich opinie o świecie show biznesu ze swoimi oraz definiuje pojęcie feminizmu. Odnosi je np. do Britney Spears i fenomenu nastolatki, wizualnie wręcz dziecka, które było w pełni świadome swojego ciała i ruchów, jakimi operowało w teledysku do singla Baby One More Time. Według słów Charli, Spears doskonale zdawała sobie sprawę z seksapilu, jakim epatowała i reakcji, jaką pragnie nim osiągnąć. W drugiej kolejności przytoczony został klip Rihanny do singla Bitch Better Have My Money. Charli doszukała się w nim drugiego dna, sensu ukrytego w obrazach, a barbadoską piosenkarkę nazwała idealnym przykładem błędnego myślenia społeczeństwa o gwieździe muzyki pop – nie zawsze muszą być to wyuzdane, białe laleczki, z jakimi przez dekady utożsamiano pojęcie muzyki popowej.
Na przekór
XCX próbuje przełamać kilka stereotypów, poniekąd tych samych, z którymi medialnie walczy także Taylor Swift. Kilka słów na jej temat powiedział Antonoff, współautor albumu 1989. Przyznał on otwarcie, że ludzie nie wierzą w to, że Taylor jest autorką utworów, pod którymi się podpisuje. Z podobnym problemem boryka się Charli, która dla innych stworzyła więcej przebojów niż dla siebie samej, ale w oczach ludzi z branży pozostaje 23-latką wykonującą, nie tworzącą, muzykę pop. Niewielu jest bowiem producentów płci męskiej, którzy przyjmują do wiadomości fakt, że dziewczyna może napisać utwór pretendujący do miana wielkiego, światowego lub chociaż krajowego przeboju.
W dokumencie nie chodzi tak naprawdę o pokazanie, jak wokalistki popowe są postrzegane przez publiczność. Prawda jest taka, że przeciętnego słuchacza czy uczestnika koncertu tak naprawdę nie interesuje, kto napisał konkretną piosenkę. The F-Word and Me jest raczej skierowane dla ludzi z branży, w której w jego myśl, wciąż dominują i rządzą mężczyźni. Nawet, jeśli nie widać tego na listach przebojów, to uwidacznia się to w prawach autorskich do piosenek.
F jak feminizm
Czym więc feminizm, bo to słowo kryje się za literką F, jest dla Charli XCX? Definicja jest mocno rozbudowana i chyba wciąż poszerzana, udoskonalana i konfrontowana z rzeczywistością. Na teraz, lub jak kto woli na moment nagrywania dokumentu, Charli mówiła o feminizmie, jak o prawie do podejmowania samodzielnych decyzji, popełniania błędów i wyciągania z nich lekcji. Mocno łączyła go z możliwością decydowania o własnym brzmieniu i wizerunku.
Nie da się zaprzeczyć, że Brytyjka realizuje tę wizję w 100%. Spokojnie można ją nazwać naczelną buntowniczką przemysłu muzycznego, laską, która nie da sobie w kaszę dmuchać, ale nie dlatego, że jest butna, a dlatego, że jest świadoma. Dokąd ją to zaprowadzi? Słuchając najnowszej epki pewne jest jedno – Charli XCX jest panią własnego losu. Bez względu na wszystko.