Jeśli Cugowscy grają w Twoim mieście, w mieście obok albo dwa miasta od Twojego miasta, to koniecznie powinieneś kupić bilet na ich koncert i go doświadczyć. Dokładnie tak powinna zaczynać się relacja z sobotniego koncertu Cugowskich w poznańskiej Sali Ziemi. W sumie tak samo powinna się kończyć, bo to był dobry koncert, kawał dobrego grania, które nie może się nie podobać miłośnikom mocniejszych brzmień, i przede wszystkim, mocniejszych głosów.
Trochę długo trzeba było czekać na wspólny album Piotra i Wojciecha z tatą Krzysztofem. Pamiętam, że pisząc o płycie Zaklęty krąg wspominałam, że pierwsze dwa single pozostawiły we mnie niedosyt i tylko dobre wspomnienia Braci przekonały mnie, żeby tej płyty posłuchać.
Z koncertem było zdecydowanie inaczej. Wybrałabym się na koncert Braci, Cugowskich i każdego innego projektu, w którym Piotrek i Wojtek graliby muzykę, którą wydają. Bez względu na to, jak dziwna byłaby ich płyta w odbiorze radiowym. To się chłopaki nieumiejące żyć bez mocniejszego uderzenia, elektrycznej gitary i charakterystycznego, niepodrabialnego wokalu. Więc, gdy w Sali Ziemi oznajmili, że zagrają piosenki z repertuaru Braci nie miałam nic przeciwko.
Cugowscy – Zaklęty krąg – recenzja – przeczytaj
Piosenka Nad przepaścią jest o tyle interesująca, że napisała ja Edyta Bartosiewicz, ale to jest jednocześnie jedna z pierwszych piosenek Braci, na których próbowali przypasować się radiu. Jeśli ktoś słuchał ich debiutanckiej płyty to wie, że ma się ona nijak do tego, co znalazło się na Zmienić zdarzeń bieg. Singiel Wierzę w lepszy świat, kolejny z własnego repertuaru, który zagrali, to jest moim zdaniem jedna z najbardziej kiczowatych piosenek, jakie mają. Na żywo ratuje ją tylko wzorowy wokal Piotrka.
Ogólnie z własnego repertuaru wybrali piosenki brzmieniowo dużo lżejsze niż te z płyty nagranej wspólnie z ojcem, co mnie zaskoczyło.
Poszłam do Sali Ziemi mając nadzieję, że usłyszę cały materiał z albumu Zaklęty krąg i znajdę się na rockowym, fajnym rockowym koncercie. Z powerem, dobrym nagłośnieniem, świetnymi muzykami na scenie i świetną atmosferą dookoła.
Koncert był z natury tych siedzących, co przy takiej muzyce zawsze dziwi, ale biorąc pod uwagę wiek Krzysztofa Cugowskiego nie było zaskoczenia, gdy pośród publiczności znaleźli się jego rówieśnicy. A od nich dzikich harców pod sceną jednak bym nie wymagała. Z upływem piosenek coraz więcej osób decydowało się jednak wybrać pod scenę i wprawić w ruch nie tylko dłonie i głowę – w temacie klaskania, śpiewania i żywego reagowania na komendy artystów Poznań wypadł pozytywnie.
Z tym całym materiałem z Zaklętego kręgu czuję niedosyt, bo naliczyłam osiem z dwunastu piosenek. Wiem, że 8 z 12 to 8 z 12 i to wciąż dużo, ale na uczucia nie ma rady. Repertuar uzupełniono utworami śpiewanymi przez Krzysztofa Cugowskiego, m.in. Georgia On My Mind, czy utworem Zjawy z repertuary grupy Cross, w której zaczynał. Cały koncert trwał blisko półtorej godziny, więc długość dość standardowa, ale ponieważ zaczął się o 19tej to wydawało się, że godzina młoda a koncert krótki… Złudzenie.
Nawiasem mówiąc – gdy wychodziłyśmy z Sali Ziemi ostatni fani wchodzili do znajdującego się kilka kroków dalej innego obiektu, w którym akurat grał happysad. Także przy odrobinie ochoty udałoby mi się pójść i na happysad.
Nie zamierzałam psuć sobie jednak bardzo dobrych wspomnień z koncertu Cugowskich. Zagrali Mercedes Blue i Jackie D., dwie piosenki które zachwalałam w recenzji płyty! Otworzyli koncert piosenką Iluzja, zaprosili do współpracy muzyków dodających koncertowi bluesowo, soulowo, jazzowej atmosfery. Wszyscy trzej wokaliści, i każdy z osobna, udowodnili, że mają wielki talent i zasługują na kluczowe miejsce na polskiej scenie muzycznej.
Jeśli Cugowscy grają w Twoim mieście, w mieście obok albo dwa miasta od Twojego miasta, to koniecznie powinieneś kupić bilet na ich koncert i go doświadczyć.
Po pierwsze dlatego, że nie widzę powodu, dla którego by Ci się nie podobało. Po drugie dlatego, że drugiego takiego głosu, jaki ma Krzysztof Cugowski i Piotr Cugowski ze świecą szukać. Po trzecie dlatego, że dobra energia, profesjonalizm i miłość do grania tryskała tam z każdej możliwej strony. I po czwarte, chociaż niemniej ważne, tak wspólnie muzykujących rodzin nie ma u nas dużo i przegenialnie się na nich patrzy. I ich słucha.