narodziny-royal-baby
medleyland.pl

Dlaczego narodziny Royal Baby to taki nośny temat?

Księżna Kate urodziła trzecie dziecko. Trzecie Royal Baby już na świecie. William i Kate przywitali swojego drugiego syna. Brytyjska Rodzina Królewska z radością informuje o narodzinach drugiego syna Williama i Kate – takich i bardzo podobnych nagłówków namnożyło się w ciągu zaledwie kilku minut setki. Jeśli policzyć wzmianki o narodzinach zamieszczone w mediach społecznościowych śmiało można mówić o tysiącach. Dlaczego narodziny Royal Baby to taki nośny temat? O co w tym chodzi i dlaczego 23 kwietnia przeszedł do historii?

Kiedy w lipcu 2013 roku rodził się Jerzy z Cambridge można było odnieść wrażenie, że Europa na chwilę stanąła w miejscu. Media już kilka dni wcześniej na bieżąco relacjonowały wszystko, co działo się przed szpitalem, w którym miał się urodzić potencjalny następca tronu. Prześcigano się w tłumaczeniu, który w kolejce do brytyjskiego tronu będzie pierworodny potomek Williama i Kate, a nawet próbowano wyjaśnić, dlaczego poświęca się temu tematowi tyle uwagi. Dość komicznie wyglądały media informacyjne usprawiedliwiające swoją ówczesną monotematyczność.

Mniej szumu, chociaż wciąż utrzymywał się na właściwym dla narodzin Royal Baby poziomie, wywołał drugi poród Kate, czyli narodziny Karoliny z Cambridge z maja 2015 roku. W końcu dwa lata wcześniej wyjaśniono już temat tak dokładnie, że przy drugim dziecku kotlet był lekko odgrzewany. Logiczne więc, że poniedziałkowe narodziny trzeciego Royal Baby z Cambridge wywołały najmniej emocji. Najmniej, ale jednak dużo, bo tematu nie mógł pominąć żaden szanujący się serwis informacyjny, a dziennikarze wszystkich szanujących się redakcji informacyjnych od kilku dni koczowali pod szpitalem. Nic więc dziwnego, że zdjęcie Ludwika z Cambridge trzymanego na rękach przez matkę wylądowało na okładkach tysięcy dzienników. Dla przypomnienia tak wyglądało pierwsze publiczne wystąpienia dzieci Williama i Kate:

Dlaczego narodziny Royal Baby to taki nośny temat?

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego europejskie media poświęcają dzieciom Kate i Williama aż tyle uwagi? Dlaczego media na całym świecie interesuje, kiedy pójdą do przedszkola, do szkoły? Jakie mają zainteresowania? Do kogo są bardziej podobne? Jeśli tak to świetnie, mamy okazję wymienić się opiniami. Jeśli nie, w porządku, bo nie ma jednej, prostej i uniwersalnej odpowiedzi na wszystkie te pytania. Odpowiedzi jest kilka, a powodów można pewnie przytoczyć więcej niż te, które zaraz wymienię.

Na początku można byłoby przyjąć, że media informują ludzi o tym, o czym chcą wiedzieć. Mówiąc inaczej, wydawcy czytają nam w myślach i wiedzą, że od dwóch tygodni nie możemy przestać myśleć o tym, czy Kate ma skurcze. Prawda jest jednak taka, że to media mówią nam, o czym chcemy słuchać i czytać, więc taka odpowiedź nie jest idealna. Oczywiście można założyć, że skoro w 2013 roku zaczęto relacjonować przebieg pierwszej ciąży Kate, jednocześnie zmuszając nas do śledzenia tematu, to w 2018 rzeczywiście czujemy potrzebę dowiadywania się, czy trzecie Royal Baby jest już na świecie. Ale umówmy się, raczej nikt z nas nie zapisał sobie daty porodu w kalendarzu i nerwowo nie odliczał dni. Podobnie jest z resztą ze ślubem Harry’ego, o którym przypomina się nam co pewien czas.

1. Kochamy monarchię. Zwłaszcza, gdy nie mamy swojej!

W monarchii jest pewna magia. Takie połączenie dawnego porządku świata z teraźniejszością, który przecież nie każdemu państwu udało się utrzymać. Brytyjska rodzina królewska to najsłynniejsza wciąż panująca monarchia na świecie. I choć nie są jedyni, Holendrzy czy Szwedzi przecież też mogą pochwalić się wciąż żyjącymi członkami rodziny królewskiej, to Windsorowie mają największy medialny rozgłos i to perypetie w ich rodzinie wywołują największe zainteresowanie. Tak było dekady temu, tak jest nadal.

W Europie komentuje się to o wiele głośniej i szerzej niż choćby w Stanach Zjednoczonych, chociaż i tam wieści o Kate, Williamie i Harry’m docierają. Relatywnie często trafiają do mediów głównego nurtu. Dla nas, Europejczyków, zwłaszcza w tych państwach, gdzie rodziny królewskie nie zasiadają już na tronach, gdzie nie ma królów, a wspomnienia o wielkich dworach przywołuje się w postaci produkcji na miarę Korony Królów, zainteresowanie brytyjską rodziną królewską jest duże, bo oni są tacy trochę nasi. Żyją relatywnie blisko naszego kraju, czasem nas odwiedzają, a my częściej odwiedzamy ich robiąc sobie zdjęcia pod Pałacem Buckingham.

pałac-londyn

W dodatku Królowa Elżbieta jest najdłużej panującym monarchą i jak widać, pomimo naprawdę sędziwego wieku, nie zamierza oddać korony i pożegnać się z tronem. Jest w tym coś fascynującego, magicznego, tajemniczego i potrafi nieźle rozbudzić wyobraźnie, gdy zaczyna się myśleć o tym, jak to będzie, gdy Babcia Ela w końcu nas opuści.

2. Niby gwiazdy, ale jednak z błękitną krwią!

Brytyjska rodzina królewska, zwłaszcza jej młodsza część to niby gwiazdy, ale jednak z błękitną krwią. I ten fakt, plus oczywiście kilka imion, tytuły, przydomki i tym podobne sprawy, czynią z nich osoby wyjątkowe. W iście gwiazdorskiej otoczce komentowano związki Księżnej Diany, rozpisywano się o wybrykach młodego Harry’rego i przyglądano relacjom damsko-męskim Karola. Ale jednocześnie doskonale zadajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie są to tacy zwykli ludzie.

O ile o gwiazdach, celebrytach można mówić, że to zwykli ludzie, których życie komentowane jest w mediach, o tyle o rodzinie królewskiej trudno myśleć w kategorii normalności zapominając o etykiecie, obowiązkach, zakazach i nakazach, jakie ją otaczają. Ich codzienność, zwłaszcza osób urodzonych i wychowanych na dworze, jest zupełnie inna od naszej. Fascynuje nas, zwykłych śmiertelników, to, czego o rodzinie królewskiej nie wiemy. Wszystkie te formalne zachowania, zwroty, ukłony… Wszystko, co dzieje się za murami pałaców, do których nie mamy wstępu. Ta fascynacja tym, co z jednej strony namacalne, bo przecież oni żyją naprawdę tu i teraz, a z drugiej tak różne od naszych realiów, jest zupełnie normalna. I właśnie m.in. dlatego narodziny Royal Baby to taki nośny temat.

3. Gigantyczne wpływy do budżetu państwa!

Co pewien czas przedostaje się do mediów informacja, że Brytyjczycy mają dość monarchii, nie chcą już królowej, królów i wydawania milionów funtów na utrzymanie ich posiadłości, wypraw, wakacji i życia. Opowiada się o tym trochę w kategoriach przestrogi, że lepiej nie mieć królowej czy króla, bo to olbrzymi wydatek. Rzadziej mówi się jednak o tym, jak wielkim biznesem jest posiadanie króla i królowej. Trzeba to tylko umieć wykorzystać.

Myślę, że nie muszę tłumaczyć, że rok do roku do budżetu państwa trafia pokaźna kwota uzbierana z turystyki. Dzięki tym wszystkim, którzy odwiedzają choćby sam Londyn, zwiedzają zabytki, fotografują się pod wspomnianym już Pałacem Buckingham, wydają na pamiątki astronomiczne kwoty. W tym roku poddani Królowej Elżbiety mają okazję wzbogacić się minimum dwukrotnie – dzięki narodzinom Ludwika z Cambridge i dzięki ślubowi Harry’ego z panną Meghan. Chwilę po ogłoszeniu zaręczyn ekonomiści zaczęli obliczać, i sprawdzać, jak brytyjska gospodarka zareagowała na ślub Williama z Kate i czy przewidywania o ponad dwu miliardowym wpływie do budżetu z turystyki (noclegi, bilety, posiłki w restauracjach itp.) rzeczywiście się sprawdziły. Po podliczeniu okazało się, że rzeczywiście, liczba turystów wzrosła.

Zainteresowanie ślubem było tak duże, że uroczystość postanowiono wykorzystać do promocji kraju. Rząd zainwestował 100 milionów funtów upewniając się, że ceremonia zaślubin potencjalnego przyszłego następcy tronu będzie narzędziem marketingowym. To jest jasnym zaprzeczeniem teorii, że rodzina królewska jest zbędnym wydatkiem. Ceremonię, którą transmitowano na całym świecie, również w internecie dodano do listy dwóch innych wydarzeń, jakie w latach 2011 i 2012 promowały kraj – Igrzyska Olimpijskie 2012 i jubileusz panowania Królowej Elżbiety.

elżbieta-II-harrods-londyn

elżbieta-II-harrods

Narodziny Ludwika z Cambridge to również dobre narzędzie marketingowe. Na rynku już pojawiają się pierwsze gadżety z nim związane, a chłopiec nie ma przecież jeszcze tygodnia! Kartki pocztowe z jego wizerunkiem, maleńkie buciki, ubranka… Na stronie The Guardian można zobaczyć gadżety wyprodukowane kilka lat temu, tutaj. Wszystko przyciąga turystów, którzy bardzo często potrafią wydać imponujące kwoty na przedmiot, który będzie nawiązywał do narodzin chłopca. Podobnie będzie ze ślubem Harry’ego, również powstaną liczne pamiątki, jednak tym razem ekonomiści przywidują, że sama ceremonia będzie się cieszyła zdecydowanie mniejszym zainteresowaniem, więc i turystyczny boom będzie mniejszy niż ten wywołany ślubem Williama.

4. Księżniczka Karolina jako starsza siostra przeszła do historii!

23 kwietnia przeszedł do historii nie tylko dlatego, że Ludwik z Cambridge ma szansę zasiąść na tronie. To ważny dzień dla księżniczki Karoliny, która pomimo narodzin brata wciąż jest czwarta w kolejce do brytyjskiego tronu! Nie zagłębiając się zbyt mocno w szczegóły, do 2013 roku obowiązywał akt w myśl którego to chłopiec miał pierwszeństwo zostania królem. Gdyby nie dokonano tej zmiany, po narodzinach Ludwika, Karolina spadłaby na piąte miejsce w kolejce, mimo że Ludwik jest od niej młodszy.

Zmiana może się wydawać kosmetyczna, jednak z punktu widzenia monarchii, ich zasad i historii, jest to naprawdę duże wydarzenie,mimo że nie jest mocno komentowane. Być może dlatego, że księżniczka Karolina nie ma realnej szansy na panowanie. Przed nią jest jeszcze jej dziadek, ojciec i starszy brat.

Bez względu na to, kto zasiądzie na tronie po śmierci Elżbiety II trudno wyobrazić sobie, żeby brytyjska rodzina królewska szybko przestała cieszyć się zainteresowaniem mediów. W tym momencie, co również raczej się nie zmieni, są jedynym w Europie tak bardzo namacalnym dowodem na to, że kiedyś światem władali królowie i istniały wielkie dwory. Współcześnie rola brytyjskiej rodziny królewskiej jest oczywiście dużo mniejsza niż była jeszcze na początku panowania Elżbiety II, jednak wciąż, patrząc choćby przez pryzmat ekonomii i turystyki, są ważni dla Zjednoczonego Królestwa. Czy śmierć Elżbiety II zmieni ich położenie? Czy ich rola w kreowaniu polityki zagranicznej zmaleje? A może wręcz przeciwnie, mimo zmian, jakie już zostają wprowadzane, zbliżania się do poddanych i pokazywaniu monarchii z tej bliższej zwykłemu śmiertelnikowi strony, jeszcze umocnią swoją pozycję? Jestem bardzo ciekawa odpowiedzi na te pytania.