Dziennik z codzienności #2

16 marca

Machinalnie sprawdzam informacje, próbując być na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami. A dzieje się dużo, bo oprócz rosnącej liczny chorych w Polsce rozmawia się o ekonomii, gospodarce i tym, jak to będzie, gdy wirus zniknie. No właśnie, tylko kiedy to będzie? Nadal potrafię zapomnieć, że pandemia koronawirusa jest rzeczywistością. Jestem miłośniczką thrillerów, kryminałów, dramatów, filmów katastroficznych, ale nigdy nie sądziłam, że naprawdę przyjdzie mi żyć w czasie, który stanie się scenariuszem niejednego filmu i serialu.

Śmiałam się kiedyś, pisząc o zombie i kosmitach, że gdyby ludzkość musiała się z nimi zmierzyć wiem, jak się bronić i jakich błędów nie popełniać. Filmów o epidemiach oglądałam znacznie mniej.

Gdy mam ochotę sobie ponarzekać na obecną sytuację od razu przychodzi do mnie myśl, że inni mają gorzej. Tylko, kurde, to jest taka sytuacja, w której ja też mam źle. Uwielbiam siedzieć w domu i nie rozumiem nastolatków biegających po mieście zamiast korzystać, że mogą posiedzieć w swoim pokoju, ale rozumiem, że nikt nie lubi być uwięziony na czas nieokreślony. A na to się zanosi…

17 marca

Powoli wracam do pracy przy komputerze. Prowadzenie bloga jeszcze nigdy nie było tak trudne. Widzę, że twórcy internetowi dzielą się na różne kategorie – publikują jakby nic się nie działo, nie publikują wcale, mieszają tematykę wirusową ze swoimi zwyczajowymi treściami. Sama chciałam trzymać się od pisania o wirusie z daleka, ale jak mam to robić, skoro to temat, który dotyczy też mnie? Doszłam więc do wniosku, że trzeba odrywać głowę, nie skupiać się tylko na liczeniu chorych i sprawdzaniu, co nowego wymyślili politycy krajowi i zagraniczni.

18 marca

Nowy dzień przyniósł plagę odwołań. Już czytałam, chyba nawet wczoraj, ilu artystów postanowiło przesunąć premiery swoich nowych płyt, a dziś do listy dołącza odwołanie kultowego Glastonbury i Eurowizji, też kultowej jakby nie było. Odwoływane jest wszystko, co ma charakter imprezy masowej. Na moich oczach obfity, ekscytujący i pełen wrażeń 2020 zmienia się w rok smutku, rozpaczy, niepewności, nudy i oczekiwania na 2021, z nadzieją że będzie lepszy. Ewentualnie można też czekać na jesień tego roku, ale wydaje mi się, że wtedy wszystko zacznie wracać do nowej normalności i na początku nie będzie to okres ekscytacji.

Odwoływane są setki tysięcy wydarzeń artystycznych na całym świecie. Zatrzymywane są produkcje filmów, seriali i programów rozrywkowych. Odwoływane są imprezy sportowe. Wszystko dla zdrowia. Oby tylko nasza ludzka psychika wytrzymała brak materiałów odwracających uwagę, odciągających myśli i pozwalających się zrelaksować. Ja zaczęłam nałogowo oglądać Ojca Mateusza.

19 marca

Chyba wychodzę na prostą. Moja produktywność jest nadal na niskim poziomie, ale przestałam już sprawdzać informacje z kraju inne świata kilkanaście razy dziennie. Teraz robię to rano, po południu i wieczorem. Nadal dużo, ale jednak znacznie, znacznie mniej.

Wróciłam nawet do oglądania filmów i ulubionych seriali, co w ostatnim czasie zupełnie mi nie wychodziło. Czy to się nazywa adaptacja do nowych warunków?

20 marca

Mija tydzień odkąd spakowałam torby i wyjechałam z miasta. Mija też tydzień odkąd pierwszy raz naprawdę poczułam się przytłoczona sytuacją i zaczęłam panikować. Nie była to olbrzymia panika, ale zaczęły mi się udzielać nastroje społeczne, emocje. Energia otaczających mnie ludzi zaczęła źle na mnie działać do tego stopnia, że chciałam jak najszybciej zmienić otoczenie.

Dziś, po raz pierwszy od tygodnia czuję, że zaczynam się przyzwyczajać do sytuacji. Zaakceptowałam ją, powoli wracam na stare tory, choć są one zupełnie nowe, bo moja codzienność praktykowana przez ostatnie kilkanaście miesięcy przestała istnieć.

21 marca

Wczoraj opublikowałam pierwszy Dziennik z codzienności i jakoś tak zrobiło mi się lżej! Wróciła mi nawet kreatywność, wymyśliłam nowy pomysł na podbój świata. A tak na serio to jeśli faktycznie wdrożyłabym któryś z tych pomysłów w życie, byłoby świetnie. Lista robi się coraz dłuższa, tylko realizacji brak. To zawsze tłumaczyłam brakiem czasu. Teraz czas jest.

Upiekłam dziś ciasto. Może nie tak bardzo kreatywne zadanie, jak wymyślenie fizycznego produktu, który mam w głowie od dwóch miesięcy, ale smaczniejsze. I zdecydowanie szybsze w przygotowaniu.

22 marca

Niedziela dla rodziny. Obejrzeliśmy film Sala samobójców. Hejter, który trafił do sieci i można go znaleźć w większości ofert VOD w kraju. Zaczęłam też czytać Małe kobietki i kończyć recenzje płyt i filmów, które zaczęłam pisać kilka dni lub tygodni temu.