Czym byłoby lato bez koncertów plenerowych, kurtek przeciwdeszczowych i spotkań z przyjaciółmi? Latem, którego nie chce się pamiętać i o którym chce się jak najszybciej zapomnieć. W sobotę, 20 sierpnia, w Parku Starego Browaru w ramach cyklu koncertów Letnie Brzmienia zagrał duet Karaś/Rogucki, na scenie prezentujący się w kwartecie. Napiszę to już chyba po raz drugi, ale to wciąż prawda! Ten zespół to dla mnie fenomen. Nigdy nie byłam fanką The Dumplings, nigdy nie przepadałam za zespołem Coma, a na koncertach Karaś/Rogucki bawię się świetnie, do płyty i singli wracam regularnie.
Na nowy album czekam już od kilku miesięcy, z każdym nowym singlem zastanawiając się, jaka będzie to płyta. Jak bardzo muzycznie podobna do debiutanckiej, Ostatni Bastion Romantyzmu z 2020 roku, a na ile jakkolwiek inna. Może bardziej rockowa? Może bardziej elektroniczna? Po koncertowych wykonaniach kilku nieopublikowanych utworów, m.in. Marianna szala przechyla się w stronę płyty muzycznie stojącej ramię w ramię z poprzedniczką, a tekstowo delikatnie bardziej nostalgicznej. Choć zupełnie się nie dziwię, jeśli gdzieś pomiędzy singlami Zapasowy Tlen czy wydanym niedawno Film znajdzie się bardzo gitarowa propozycja. Koncertowy Karaś/Rogucki lubi odlecieć, czego nie pamiętam z koncertu z lutego 2020 roku. Wtedy zaczynali, teraz grają trasy i stają na festiwalowych scenach.
Tak, Karaś/Rogucki był jednym z czterech przedpandemicznych koncertów, na jakie poszłam – dosłownie – rzutem na taśmę. Pamiętam, jak Ostatni Bastion Romantyzmu towarzyszył mi w pierwszych tygodniach pandemii, gdy miałam aż nadto czasu na słuchanie muzyki, nadrabianie filmowych i serialowych zaległości. Mam w sobie dużą dawkę sentymentu do tego projektu i może dlatego świetnie się bawię na koncertach.
Te są spotkaniem muzyków, których doskonale kojarzę z kilku innych projektów – Kamil Holden Kryszak, o którego ścieżce dźwiękowej do filmu Piosenki o miłości rozpisywałam się w recenzji filmu i Wiktoria Jakubowska, naczelna perkusistka kraju, sceniczne zjawisko, szalenie utalentowana kobieta. Najnowszy singiel Karaś/Rogucki, czyli wspomniany już Film to jej kompozycja, a podczas koncertu można posłuchać, jak na flecie poprzecznym gra swoje partie. Wiki jest częścią tak wielu projektów – gra np. z Julką Wieniawą, Kasią Lins czy Ofelią, że można stracić rachubę. Ta wyliczanka nie jest po to, żeby przedstawić czyjeś portfolio, ale po to, żeby pokazać, że projekt sygnowany dwoma dobrze znanymi w polskiej branży muzycznej nazwiskami stoi nazwiskami mniej znanymi, które jednak nie są anonimowe. Efekt połączenia się tych czterech talentów składa się na koncert doskonały.
Nie przeszkadzają nawet krople deszczu, strugi też są akceptowalne, a nadmiar wody na ubraniach można wytrzepać skacząc w rytm singlowych przebojów. Dość monotematycznym jest powtarzanie, jak wiele dla odbioru koncertu robi publiczność, ale prawdą jest, że przy niesprzyjającej aurze radosny tłum, śpiewający wspólnie teksty piosenek, angażujący się w koncert klaskaniem i owacjami sprawia, że wszystko jest na swoim miejscu. Żarty płynące ze sceny zamieniają się w śmiech, obserwowanie relacji Karasia i Roguckiego, która jest połączeniem przyjaźni i muzycznego zrozumienia wywołuje uśmiech na twarzy. Nawet, gdy się przekomarzają.
Jest trochę prawdy w tym, że Karaś/Rogucki to zespół niedoceniony, który mógłby zachwycać większe grupy odbiorców. Z drugiej strony był jedną z gwiazd dwóch festiwali, przy których pracowałam i na każdym ludzie nie tylko świetnie się bawili, ale znali tekst do Kilka westchnień, Le petite mort i Bezpieczny Lot, a przecież nie są to nagrania z czołówek list popularności. Pozostaję gotowa na jesienną premierę drugiej płyty i pewnie nasze szlaki gdzieś się jeszcze przetną.
Tymczasem zostawiam Was z przypomnieniem, że poznańskie Letnie Brzmienia trwają w najlepsze, ale powoli się już kończą – tak jak lato. W tym miesiącu w Parku Starego Browaru będzie można jeszcze posłuchać Kuby Badacha, Mroza czy Kwiatu Jabłoni, a 10 i 11 września na poznańskiej Malcie odbędzie się finał trasy. Tam zagrają m.in. Zalewski, Zawiałow, Wieniawa, Kaminski i Ofelia, której koncertu najbardziej nie mogę się doczekać. Bilety, szczegóły – tutaj.