Muzyczne wróżenie z internetów, czyli kogo posłuchamy w 2018

Po rocznych podsumowaniach, na koniec żegnania się ze starym rokiem kalendarzowym i witania z nowym zostawiłam sobie tekst z listą albumów, na które czekam w 2018 roku. Taki sam tematycznie tekst opublikowałam w ubiegłym roku i jeśli do niego zajrzycie to przekonacie się, że większość z wymienionych przeze mnie albumów rzeczywiście ukazała się w 2017 roku. A dodać muszę, że muzyczne wróżenie z internetów, czyli kogo posłuchamy w nowym roku to nie jest lista bazująca tylko i wyłącznie na płytach już oficjalnie zapowiedzianych!

Wpisuję na nią również, a w zasadzie przede wszystkim, albumy, które na podstawie różnych przesłanek mają szansę ukazać się w 2018 roku, powinny się ukazać lub chciałabym, żeby się ukazały, bo mam podstawy sądzić, że prace nad nimi trwają. Uwielbiam pisać takie teksty, bo świetnie nastrajają mnie na to, co może przynieść ten nowy rok. Później miło jest też wrócić do tego tekstu, zrobiłam tak w przypadku tego z ubiegłego roku, i sprawdzić, które płyty faktycznie zostały wydane i czy uważam je za, najogólniej mówiąc, dobre.

Jest też trzeci plus. Kiedy rok się już skończy, a ja usiądę i zastanowię się, jakie dwie płyty (jedna zagraniczna, jedna polska) skradły moje serce w tym mijającym roku, mogę sprawdzić, jakiej płyty w ogóle się nie spodziewałam. W 2017 roku na mojej liście nie było ani The Killers ani Snowman, a to właśnie te krążki są według mnie najlepszymi płytami, których słuchałam w 2017.

Nadchodzą… Oni już powiedzieli, że 2018 będzie ich!

Justin Timberlake: Jeden z dwóch pewników na tej liście. Piąty solowy album Justina, Man of the Woods ukaże się 2 lutego. Jestem ciekawa tej płyty, chociaż nie ukrywam, że po zeszłorocznych premierach “gigantów”, czyli Katy Perry i Taylor Swift brakuje mi przekonania, czy premiera tej płyty faktycznie będzie jakimś wydarzeniem w świecie popu. 2017 był bardzo obfity w premiery płyt wyjadaczy list sprzedaży i przebojów, a rynek (i media) chyba się już trochę znudziły pompowaniem baloników.

Nina Kinert: W Sylwestra Nina zapowiedziała, że w 2018 roku wyda szósty studyjny album. Płyta Romantic ma się ukazać już nie pod pseudonimem Nina K, a jak dawniej, czyli po prostu Nina Kinert. Zabawne, bo gdy w 2015 zapowiedziała premierę On Ice i chęć występowania pod pseudonimem zastanawiałam się, w czym ma jej to pomóc. Teraz sama przyznała, że przyniosło jej to więcej strat, bo On Ice umknęło uwadze wielu jej starszych fanów, niż pożytku. Z krótkich zajawek udostępnianych na Instagramie i sylwestrowej wiadomości wynika, że Nina wraca do swojego klasycznego brzmienia, co niezwykle mnie cieszy, bo uwielbiam Red Leader Dream, Pets & Friends i Let There Be Love.

Troye Sivan: Do czwartku nie zdawałam sobie sprawy, że od premiery debiutanckiej płyty Troye’a, Blue Neighbourhood minęły już dwa lata. Tymczasem w czwartek odbyła się premiera jego nowego singla, piosenki My My My! będącej jednocześnie zapowiedzią premiery nowej płyty. Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że Troye nie rozczaruje mnie tak, jak rozczarowała mnie druga płyta Halsey.

Artur Rojek: Zaskoczyła mnie ubiegłoroczna premiera albumu koncertowego Artura, płyty nagranej już kilka lat temu, ale po jej przesłuchaniu doszłam do wniosku, że był to rewelacyjny pomysł. Po premierze Składam się z ciągłych powtórzeń Artura było wszędzie pełno, dużo koncertował. Ja sama poczułam, że jestem dostatecznie nasycona jego muzyką. Z premierą koncertówki uświadomiłam sobie, że ta przerwa w słuchaniu Rojka nie tylko sprawiła, że zatęskniłam, ale też pozwoliła mi odkryć piosenki ze Składam się z ciągłych powtórzeń na nowo. Teraz jestem bardzo ciekawa, co przyniesie drugi solowym album Artura, o którym wspominał, że ma się ukazać w 2018.

My Indigo: Drugi pewnik na liście to debiut solowy, a przynajmniej wyjście Sharon den Adel z szeregów Within Temptation. Po dwóch już dostępnych singlach jestem z jednej strony ciekawa tego albumu i traktuję go, jako szansę na posłuchanie Sharon w jeszcze innym wcieleniu niż wszystko, co do tej pory wydała, ale z drugiej obawiam się, że ta płyta nie będzie rewelacyjna. Drugi singiel kompletnie do mnie nie trafił, przesłuchałam go i o nim zapomniałam… Mam nadzieję, że się mylę. Album My Indigo ukaże się 10 kwietnia.

Marcelina: Ubiegły rok Marcelina spędziła w studiu nagraniowym pracując nad następcą rewelacyjnej, choć bardzo niedocenionej płyty Gonić Burzę. Wydaje mi się, że na Instagramie wspominała, że album ma się ukazać w tym roku. Czekam pełna optymizmu!

Biffy Clyro: Ponoć Biffy chce w 2018 roku wypuścić aż dwa albumy. Jeden związany z filmem, drugi ma być ich następnym studyjnym krążkiem w dyskografii. Jestem bardzo ciekawa tego filmowego albumu. Płyta ma się nazywać tak, jak film, zawierać nie tylko teksty piosenek, ale też dialogi. Niewiele więc o niej wiadomo, ale jeśli udałoby im się wypuścić aż dwie równie dobre płyty w jednym roku, to byłoby naprawdę coś wielkiego!

30 Seconds To Mars: Wpisywałam ich na listę w ubiegłym roku, ale wtedy do tabelki z płytami, które mogłyby się ukazać. Teraz wiem, że premierę tej płyty faktycznie zaplanowano na rok 2018, zapowiedziano nawet trasę koncertową, która będzie ją promowała. Sęk w tym, że od wakacji 30 Seconds To Mars nie wydali żadnej nowej zapowiedzi tego materiału, a jedynie potwierdzili, że muzyka będzie soundtrackiem do dokumentu, nad którym pracował Jared Leto. Dokumentu, który ma być filmowym portretem współczesnej Ameryki. Otwarcie przyznaję, że może mi się ta płyta nie spodobać.

Varius Manx & Kasia Stankiewicz: Miała być jedna wspólna trasa koncertowa i jeden rok świętowania 25-lecia Varius Manx, a tymczasem Kasia Stankiewicz zapowiada, że w 2018 roku wyda wspólnie z Varius Manx nowy album. O płycie nie wiadomo nic, ale jeśli ma być pretekstem do nowych koncertów, mnie to wystarcza.

Within Temptation: Poza wydaniem solowej płyty Sharon den Adel wspomniała, że w 2018 roku ukaże się nowy album Within Temptation. Czas najwyższy, bo od premiery Hydry zaraz miną 4 lata! Bilet na poznański koncert, na którym mam nadzieję, że usłyszę nowe piosenki, mam już kupiony!

Mogliby nadejść… Do nich również mógłby należeć 2018.

Now, Now: W 2017 roku wypuścili nowe piosenki, więc mam wszelkie podstawy by sądzić, że w 2018 ukaże się album. Istnieje szansa, że będzie to jedna z moich ulubionych płyt roku.

Kasia Kowalska: Singiel Aya miał być zapowiedzią powrotu Kasi z nowym krążkiem. W 2017 tak się nie stało, więc może w 2018?

Dawid Podsiadło: Mam nadzieję, że pomiędzy wycieczkami po świecie, chodzeniem na koncerty młodych, polskich zdolnych muzyków i zwiedzaniem kraju Dawid znalazł czas, żeby napisać nowe piosenki.

Ellie Goulding: Ponoć po ostatniej płycie miała sobie zrobić przerwę, a jednak weszła do studia i dopieszcza nowe piosenki. Doceniam i czekam!

Avril Lavigne: Z czekaniem na nową płytę Avril jest, jak z czekaniem na śnieg w Wigilię… Niedoczekanie.  Trudno powiedzieć, ile z planów brzmieniowych, jakie Avril zdradzała kilkanaście miesięcy temu ostatecznie pozostało. Trudno nawet stwierdzić, ile piosenek napisanych w pierwszej fazie pracy nad płytą, czyli lata 2015 i 2016 znajdzie się na płycie, ale mam wrażenie, że jeśli ten album nie ukaże się w 2018 to wszystko, co zostało napisane i nagrane w latach 2015-2017 trafi do kosza.

Charli XCX: Trochę mi jej żal, a konkretniej tego, że piosenki, które miały znaleźć się na jej nowej studyjnej płycie w różnych wersjach i stadiach rozwoju trafiły do sieci. Żadnemu artyście nie życzy się takiej sytuacji, ale liczę, że Charli najpierw znajdzie sposób, jak wydać te piosenki na trzecim mixtape, a potem nagra nowe i wyda płytę. Dobrą płytę.

CAT: Po Allison Pierce czas na płytę drugiej z sióstr z zespołu The Pierces. Pomimo sympatii do Allison wydaje mi się, że album CAT mógłby spodobać mi się bardziej. W 2017 roku pojawiło się kilka piosenek, które można byłoby uznać za zapowiedź krążka.

Bones UK: Panie z Bones wyemigrowały do USA. Czy pracują tam nad nową płytą? A może tylko nad nowymi teledyskami? Trzymam kciuki, żeby jednak nad tym pierwszym, bo ich debiutancki krążek to naprawdę byłoby wielkie wydarzenie. Może nie medialne i komercyjnie, ale na pewno szansa na miejsce na mojej prywatnej liście najlepszych płyt 2018 roku byłaby potężna.

Ewa Farna: 2017 był bardzo dziwnym rokiem, jeśli chodzi o nową muzykę Ewy. Niby trochę piosenek się pojawiło, niby wszystkie stały się wielkimi przebojami, a jednocześnie dla mnie żadna nie była tak dobra, jak piosenki z albumu (W)inna?. Liczę, że w tym roku Ewa zajmie się nie tylko mężem, ale też nowym albumem.

Już nie mogę się doczekać, żeby się przekonać, jaki będzie ten 2018!