legiony-film
Materiały prasowe

Legiony. Grube miliony na opowieść o miłości w okopach

Nie skłamię pisząc, że my Polacy uwielbiamy filmy opowiadające o naszej burzliwej przeszłości historycznej. Lubimy też z różnej perspektywy opowiadać te same historie, więc nie powinno dziwić, że w jednym momencie do kina trafiły dwa filmy o Legionach Polskich. Chwilę po obejrzeniu filmu Piłsudski obejrzałam Legiony. Uznałam, że skoro są to produkcje bardzo zbliżone tematycznie, dobrze będzie znać każdą z nich. Zwiastun nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, muzykę znów dobrano według niezrozumiałego dla mnie klucza, ale istniało prawdopodobieństwo, że Legiony okażą się lepszym filmem od Piłsudskiego. I w pewnym sensie tak się stało.

Film Legiony ma w sobie to, czego brakowało filmowi Piłsudski – akcję i długie walki zbrojne. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że mimo tego to opowieść o miłości w okopach, nie za bardzo historia polskiej formacji wojskowej. Legiony to ciekawe połączenie filmu historycznego, dramatu, romansu z telenowelą. Niekoniecznie kina porywającego i zapadającego w pamięci na dłużej niż chwilę. Potencjał był, budżet nieziemski, ale znów coś poszło nie tak.

Porywającą opowieść o legionowym pokoleniu lat 1914-1916, które wywalczyło Polsce Niepodległość. „Legiony” to kino przygodowe w najlepszym wydaniu, zrealizowane przy użyciu najnowocześniejszych technik filmowych. Opowieść o młodych ludziach, którzy nie wahali się, by rzucić się w wir walki o odzyskanie państwowości, ale także o tych, którzy dopiero zrozumieli, że tylko w wolnej Polsce zrealizują swoje marzenia. – opis dystrybutora

Co zatem łączy film Piłsudski i Legiony? Po pierwsze czas historyczny, opowiadanie o Polakach pragnących powrotu ojczyzny, garnących się do walki i wierzących w jej powodzenie. Po drugie postać Józefa Piłsudskiego, która w Legionach jest jedynie lekko nakreślona, ale się pojawia. Jest marginalna, ale to nie Marszałek ma być w tym przypadku bohaterem, więc jest to zrozumiałe. Po trzecie aktorzy, bo pojawia się Borys Szyc i Grzegorz Małecki, którzy grali także w Piłsudskim. Jeśli nie czytaliście recenzji, i nie natknęliście się na mieście na plakaty, daję znać, że Borys Szyc jest odtwórcą głównej, tytułowej roli.

W Legionach Szyc nie grał postaci pierwszoplanowej, ale fakt, że w ogóle gra w tym filmie jest nieco zabawny. W takich sytuacjach zawsze zastanawiam się, czy w Polsce mamy tak mało aktorów? Później przypominam sobie, że w Legionach gra Wiktoria Wolańska, dziewczyna o bardzo charakterystycznej urodzie, która do tej pory nie pokazywała jej na dużym ekranie. A więc jednak można zaangażować do filmu nowe, świeże twarze! Naprawdę miło było oglądać, w głównej roli, twarz i umiejętności zupełnie mi obce. To zdecydowanie umiliło mi seans, bo byłam po prostu ciekawa, co jeszcze pokaże Wolańska. Myślę, że to dziewczyna, która jeszcze nas zaskoczy… W Legionach trochę nie miała szansy powalić na kolana. Powód? Dokładnie ten sam, co w Piłsudskim – scenariusz, ale należy podkreślić, że był lepszy niż w konkurencyjnej produkcji.

Jak już wspomniałam, film Piłsudski to niezbyt udana filmowa kronika z okresu walk o polską niepodległość. Tworząc Legiony Dariusz Gajewski skupił się na tym, żeby pokazać starcia zbrojne. Świszczą więc kule, biegają konie, leje się krew, giną ludzie… Naprawdę dobra odmiana po stonowanym, pozbawionym dynamiki i adrenaliny Piłsudskim. Zdarzają się bardzo realistycznie pokazane rany, choć zdecydowanie więcej jest dramatycznych upadków i bohaterskich zgonów. Legiony są oczywiście filmem o patriotyzmie, ale to raczej nie jest zaskoczeniem, ani też wadą. Heroizm, niesłabnąca wiara, gotowość do oddania własnego życia w imię marzeń o ojczyźnie to słowa, którymi można opisać niejedną polską produkcję historyczną. W Legionach dominuje jednak coś innego, walki przeplatają się z wątkiem miłosnym.

Od pierwszych scen śledzimy losy Tadeusza (Bartosz Gelner) i Oli (Wiktoria Wolańska), które komplikuje nietuzinkowy, fascynujący Olę swoim charakterem Józek (Sebastian Fabijański). Jak to w takich historiach bywa, przeciwieństwo Tadeusza. Na tym trójkącie miłosnym oparta jest cała fabuła. Mogłabym się w tym miejscu pokusić o psychologiczną analizę każdej z głównych postaci, ale nie czuję takiej potrzeby. To nie tak, że nie wierzę w miłość na froncie, w ogniu walk, ale o ile doceniam w Legionach pokazanie trudów walk w okopach, o tyle po półtorej godziny oglądania romantycznych uniesień w wykonaniu Wolańskiej, Gelnera i Fabijańskiego zaczęłam z niecierpliwością zerkać na zegarek. A przede mną była jeszcze godzina seansu.

Mam wrażenie, że przez to silne trzymanie się wątku romantycznego, przeciwności i zawirowań życiowych tych trzech postaci, film stał się bardzo banalny. Z jednej strony mamy historyczne postaci, bohaterów tamtego okresu, którzy oddali życie. Z drugiej zrzucamy ich na drugi plan skupiając się na tym, żeby pokazać, co pomiędzy walkami dzieje się między Józkiem i Olą. Ich rozterki, westchnienia, chwile szczęścia i smutku. Romanse, nawet w otoczeniu frontowego kurzu, nie są tym, co lubię w kinie najbardziej. Stąd też moje rozczarowanie, bo produkcyjnie ten film jest naprawdę bardzo udany!

Legiony reklamowane są jako produkcja, w którą zainwestowano ponad 25 milionów złotych. To naprawdę gigantyczny budżet, który w tym filmie widać. Sceny batalistyczne są naprawdę dobre, przyjemnie się je ogląda, chociaż nie wywołują dużego efektu wow, bo przecież widzieliśmy już nie jedną zagraniczną produkcję na takim poziomie. Trzeba jednak przyznać, że budżet nie został wyrzucony w błoto i pod tym względem wszystkie sceny, w których Legiony Polskie walczą (lub też się bronią) mają prawo się podobać. Szkoda tylko, że wszystko sprowadzono do porywów trzech serc. Aktorsko film też nie jest genialny. Niektóre dialogi są bardzo sztuczne, choć w obsadzie znaleźli się przecież aktorzy utalentowani – choćby Mirosław Baka, który zdecydowanie ratuje całość.

Gdybym miała polecić jeden z tych dwóch filmów poleciłabym Piłsudskiego. Nawet, jeśli jest to film przypominający błyskawiczną kronikę filmową, warto poznać bliżej historię Marszałka, a ten film to umożliwia. Dodatkowym plusem jest świetna rola Borysa Szyca, który zaskakuje jak dawno nie zaskakiwał. Legiony nie pokazują tak dogłębnie Legionów Polskich jak myślałam, że będą, ale jeśli ktoś lubi miłosne uniesienia to jest to odpowiednia propozycja dla niego.