Luxtorpeda i Happysad na poznańskich Juwenaliach + zdjęcia

SponsoredJuwenalia Poznań

W połowie maja wspominałam, jak wiele ciekawych koncertów odbywa się w tym miesiącu w moim mieście. Wszystko pod szyldem Juwenalia Poznań 2015, czyli iście studenckiej imprezy. Obok tego wymieniłam kilka koncertów, na które wybiera się współprowadzący ten blog. On wszystkie swoje koncertowe plany zrealizował i z pewnością nie zapomni podzielić się wrażeniami. Mnie udało się zrealizować dwa. Juwenalia kończą się co prawda dziś w nocy, ale już bez mojego udziału. Wygrał zdrowy rozsądek i bunt organizmu po kilku godzinach snu w ostatnich dniach.

Luxtorpeda – całkiem świeża legenda

Robert Friedrich jest legendą, która w bardzo dosłowny sposób łączy pokolenia i chyba w jeszcze bardziej dosłownie pozwala dorastać pod swoimi skrzydłami. No bo kto nie kojarzy Arki Noego? A lista muzyków, z którymi w muzycznym życiu współpracował jest bardzo długa… Powołując w 2010 roku do życia Luxtorpedę miał zagwarantowane, że znajdą się ludzie, którzy i w tym projekcie będą go wspierać. Polskie teksty, teksty z konkretnym przesłaniem, mocne riffy i wysoka kultura grania. Tym wszystkim, plus dużą troską o fana i jego portfel, Luxtorpeda szybko zaskarbiła sobie serca Polaków.

Ich czwartkowy koncert zamykał pierwszy dzień studenckiej zabawy i w kroplach deszczu zgromadził całkiem imponujące grono słuchaczy. Wychodząc o 00:30 w kilka minut rozgrzali publiczność, która znała chyba tekst każdej piosenki z półtora godzinnego setu. Ja, znając teksty może pięciu utworów, miałam przyjemność bacznego obserwowania Panów z bliska i utwierdzenia się w przekonaniu, że to, co o ich umiejętnościach live mówią rzeczywiście jest prawdą.

Na koncertach grają nieco szybciej niż na płytach. Łapią świetny kontakt z publicznością i nie mają problemów z odpowiadaniem na różnego rodzaju komentarze. Brzmią niemal tak dobrze, jak na nagrywanej w sterylnym studiu płycie i nie są im straszne psikusy przedmiotów martwych. Tak naprawdę jednym minusem, którego dopatrzyłam się dopiero robiąc zdjęcia była niezwykle skromnie zastawiona scena. Zrezygnowano z wykorzystania telebimu, postawiono na aranżacje sceny w wersji klubowego koncertu. Czy to dobrze, czy to źle… Raczej pozostaje to bez znaczenia, bo Luxtorpeda brzmiała potężnie i obalała wszelkie mity o demonach drzemiących w mocnych riffach.

This slideshow requires JavaScript.

Happysad – tacy sami

Happysad miałam przyjemność zobaczyć na żywo w 2010 roku, gdy byli pół roku po wydaniu płyty Mów mi dobrze. Płytę dostałam na urodziny od znajomej, która wręczając mi krążek powiedziała, że mam posłuchać, bo idziemy na ich koncert. Wtedy urzekli mnie brzmieniem i energią wokalisty. Takim urokiem grupy przyjaciół, której coś tam się w życiu udało. Serca nie skradli, na wieki do mojej playlisty się nie dostali, więc łatwo przegapiłam premierę wydanej w ubiegłym roku płyty, którą hucznie okrzyknięto “inną niż poprzednie.” Czytając komentarze fanów doszłam do wniosku, z resztą wniosku już dobrze mi znanego z innych przypadków – rozwój artysty niekoniecznie idzie w parze z rozwojem słuchacza.

Podczas piątkowego, nocnego koncertu nowe piosenki pomieszano z tymi bardzo dobrze wszystkim znanymi. Przebojami bez których żaden koncert, zwłaszcza taki festiwalowy, nie może się odbyć. Przybyło kilka tysięcy osób więcej niż noc wcześniej na Luxtorpedę, ale zabawa była na tym samym dobrym poziomie. Z tą różnicą, że przy piosenkach Happysad można potańczyć. Większą ilość słuchaczy chyba tłumaczy fakt, że była to noc z piątku na sobotę.

Okazało się, że przez te wszystkie lata Happysad nie stracił swojego uroku chłopców grających gitarową, alternatywną odmianę rocka. Nowe, może bardziej stonowane, może dojrzalsze piosenki idealnie łączyły się z tymi choćby z wesołego albumu Mów mi dobrze. Na scenie Panowie wciąż wydają się tymi samymi, skromnymi chłopakami, którzy są wdzięczni za każdego fana z osobna i wszystkie złote wyróżnienia, które otrzymali.

This slideshow requires JavaScript.

O Juwenaliach mówi się wiele, głównie negatywnie. Krytykuje się studentów za pijaństwo i bijatyki, – których przez te dwa dni nie zauważyłam – organizatorów za zapraszanie nie pasujących do siebie artystów albo usilne próbowanie sprowadzania do Polski artystów zza granicy. Od strony muzycznej poznańskie Juwenalia przebiegają pod znakiem buntu, ale takiego rozumianego w różnoraki sposób – jest rap, jest rock, jest nawet metal. Burd i pijaństwa nie zaobserwowałam. Albo miałam szczęście, albo kultura studentów wcale taka niska nie jest.