Stock Snap

Moja złota piątka filmów z 2018

W tekście z początku tego roku napisałam, że w 2018 obejrzałam 21 filmów. Część z nich zrecenzowałam, części nie zamierzam komentować a o kilku być może napiszę dopiero w tym roku. Chcę jednak wspomnieć o pięciu, które z różnych powodów przychodzą mi do głowy, gdy myślę o najlepszych (najciekawszych) filmach z 2018 roku. To ostatni tekst z serii rocznych podsumowań. Początkowo chciałam napisać też jeden o serialach, ale po tekście o serialach z Netflixa i polskich serialach minionego roku już nie chcę silić się na wybieranie kilku najlepszych tytułów.

Call Me by Your Name.

W kategorii kina zagranicznego ten film już zawsze będzie mi się kojarzył z 2018 rokiem. Bardzo dawno, może nawet nigdy, żaden film z tych nazywanych coming-of-age nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Nie jestem miłośniczką dramatów z silnie rozbudowanymi wątkami miłosnymi, filmy o dojrzewaniu przeważnie są “na jedno kopyto” i niezbyt często trafia się perełka. W tym przypadku się trafiła i pozwoliła mi odkryć Timothée Chalameta.

Wszystko, co chciałam powiedzieć na temat tego filmu napisałam w lutym 2018, tutaj. A, i mam świadomość, że to film z 2017 roku, ale do polskich kin trafił w 2018, jak to często z oscarowymi kandydatami bywa, po ogłoszeniu nominacji.

Bohemian Rhapsody. Śmiech, łzy i lekki niedosyt.

Po tym, jak Bohemian Rhapsody otrzymało Złotego Globa pojawiło się kilka jakże sztampowych tekstów, w których znów rozwodzono się nad tym, czy ta wygrana nie wynika przypadkiem z tego, że artyści lubią nagradzać filmy o innych artystach. Że to niby taka zabawa pod tytułem: zagłosuję, bo jak umrę to może o mnie też zrobią film i będzie udany i inni zagłosują i będzie wygrana. Według mnie Bohemian Rhapsody zasługuje na wyróżnienia choćby dlatego, że w stworzenie tego filmu włożono mnóstwo wysiłku – od rewelacyjnego przygotowania aktorów, w tym Rami Maleka, po odtworzenie koncertu z Live Aid. Trudno nie zauważyć wielkości tego przedsięwzięcia. Czy to najlepszy film 2018? Nie, ale nagrody to subiektywna sprawa. Gdyby rok temu ktoś kazał mi wybrać najlepszy film nie wskazałabym na Trzy billboardy za Ebbing, Missouri.

Długi tekst na temat Bohemian Rhapsody opublikowałam tutaj.

Zimna wojna. Pawlikowski w dobrej formie!

Gdy przeczytałam, że Paweł Pawlikowski zrobił kolejny film, a później zobaczyłam, że będzie on w stylistyce zbliżonej do Idy najpierw pomyślałam, że to świetnie, że znalazł styl, którego chce się trzymać. Później poszłam do kina. Teraz już nie pamiętam, czy na fali tego wielkiego, narodowego zachwytu Zimną wojną czy jeszcze chwilę przed. Mam wrażenie, że ten zachwyt trwa od kilku miesięcy i nie ustaje. Po wyjściu z sali kinowej rozumiałam, co tak zwaną zagranicę urzeka w tej produkcji. Wiedziałam też, że Ida była lepsza.

W grudniu, w okresie świątecznym, obejrzałam Zimną wojnę ponownie. Utwierdziłam się wtedy w przekonaniu, że wszystko to, o czym napisałam w lipcowym tekście jest nadal aktualne. Moje zdanie na temat tego filmu się nie zmieniło. Mogę jednak dodać, obserwując zachodnią promocję filmu, głównie w wykonaniu Joanny Kulig, że oprócz dobrego filmu mamy też dobrą jego promocję. A ja bardzo lubię obserwować, analizować i wyciągać wnioski z promocyjnych poczynań…

Tekst o Zimnej wojnie jest tutaj.

Dzikie róże

Lubię smutne, życiowe filmy, w których świat nie wygląda, jakby go ktoś wyjął z katalogu sklepu meblowego. Kilka dni temu minął rok odkąd obejrzałam ten film. To był pierwszy film, jaki obejrzałam w 2018 roku i od razu trafiłam idealnie! Pamiętam, że w tekście na jego temat napisałam, że chciałabym uniknąć porównań do filmu Cicha noc, ale z perspektywy czasu myślę, że takie porównanie może zadziałać tylko na korzyść.

Tekst na temat filmu można przeczytać tutaj.

Paddington 2.

Popłakałam się na tym filmie. Nie płaczę na smutnych, przejmujących, trudny filmach dla dorosłych, ale płaczę na miłych, przyjaznych filmach dla dzieci, które uwypuklają różne zachowania. Paddington to jedna z moich ulubionych misiowych postaci popkultury. Druga część jego przygód nie jest tak dobra, jak pierwsza, ale mimo wszystko Paddington chwyta za serce i rozczula. Przynajmniej mnie.

A jak wiadomo czasami dobrze jest obejrzeć dobrze zrobiony, z morałem, film dla dzieci. Zwłaszcza w czasach, gdy większość filmów tworzonych z myślą o dzieciach wydaje się nijaka i pozbawiona uroku. Ja mam takie wrażenie za każdym razem, gdy trafię w kinie na zwiastun w pełni animowanego filmu przeznaczonego dla młodych widzów.

Tekst na temat filmu można przeczytać tutaj.

Jeśli chcecie poczytać o pozostałych filmach, jakie widziałam w minionym roku, i o których napisałam, albo przeczytać o tych, które chciałam obejrzeć, ale mi się nie udało, zapraszam tutaj