Muzyczne szorty #41 otwierają nowy tydzień promując piosenki z minionego tygodnia. A nawet jedną starszą, która umknęła mi przy zeszłotygodniowej publikacji, a zdecydowanie zasługuje na Waszą uwagę. Uświadomiłam też sobie, patrząc na te piątkowe premiery, że niewiele już zostało w 2019 płyt, na których premierę czekam. Zaskoczyło mnie to, bo przecież jesień jeszcze nie zdążyła się nawet rozkręcić!
Bohaterami tych Muzycznych szortów są Katy Perry, która przypomina o lecie, Edyta Bartosiewicz wracająca z kolejną obietnicą dobrej, nowej płyty oraz Dawid Podsiadło prosto z lasu i twenty one pilots z Berlina. Dwaj ostatni artyści nie zaprezentowali co prawda nowości, ale nowe aranżacje starych singli wyszły im na tyle ciekawie, że nie mogłam ich pominąć.
Katy Perry – Harleys in Hawaii
Sprawdziłam. Ostatnim utworem Katy Perry, o jakim pisałam była piosenka 365 nagrana z Zeddem, typowana na murowany hit wiosny. To był luty 2019 roku. Od tamtej pory Katy nie próżnowała, wydała dwa single Never Really Over i Small Talk, ale żaden nie zachwycił mnie na tyle, żebym chciała go skomentować. Z Harleys in Hawaii jest dokładnie tak samo, ale ponieważ jest to już trzecia piosenka z rzędu, a ja uwielbiam osobowość Perry, muszę to napisać: Katy próbuje, ale obrała niewłaściwą drogę. Od kilku lat stara się kroczyć tą samą ścieżką, popowych i kolorowych piosenek, które będą potwierdzały jej miejsce w pierwszej lidzie piosenkarek. Niestety wszystkie jej propozycje wydają się nudne i powtarzalne.
Perry już jakiś czas temu podkreśliła, że nie zamierza wydawać nowej płyty, woli skupić się na wypuszczaniu singli. Wszystko świetnie, nie tylko ona tak robi testując różne piosenki i sprawdzając, która stanie się przebojem. Jako jej fanka nie narzekam, bo dzięki temu co pewien czas mogę posłuchać jej głosu w nowym utworze, obejrzeć wysokobudżetowy teledysk i przypomnieć sobie, że świetnie byłoby znów zobaczyć ją na żywo. Jednocześnie czuję, że Katy przydałaby się dłuższa przerwa, zresetowanie głowy, znalezienie nowych inspiracji i nowego pomysłu na siebie. Nie kupuję Harleys in Hawaii, a jedyne, co pamiętam z tej piosenki to powtarzanie “ai, ai”. Bardzo denerwujące.
Edyta Bartosiewicz – Cyrk
Bardzo tęsknię za Edytą Bartosiewicz na polskiej scenie. To jedna z tych artystek, które bardzo lubiłam będąc dzieckiem, intrygowała mnie wtedy, a gdy dorosłam ona zniknęła za sceny. Później na chwilę wróciła, żeby ponownie zniknąć. Czekam na każdą jej nową piosenkę, na każdą wzmiankę o nowym utworze. Premierę piosenki Cyrk w pewnym sensie przegapiłam – w pewnym, bo zrobiłam sobie screen zapowiedzi tej premiery, a później wyleciało mi to z głowy. Na szczęście nie jest za późno, żeby posłuchać tej kompozycji.
Cyrk przypomniał mi, jak bardzo lubię barwę głosu Edyty. W tej piosence Sławomir Dżabi Leniart i Bodek Pezda zadbali o to, żeby Bartosiewicz mogła przypomnieć wszystkie odcienie swoich wokalnych możliwości, choć to nie to zwraca największą uwagę. Ją przykuwa tekst, opowieść o hejcie, codzienności, współczesnym społeczeństwie. Straciłam już rachubę, nie pamiętam ile razy Edyta mówiła, że jej nowa płyta ukaże się “już niebawem”, ale Cyrk to zarówno muzycznie, jak i tekstowo, doskonała zapowiedź tego materiału. Czekam!
Dawid Podsiadło – Najnowszy klip (na żywo)
Ależ ja długo czekałam, żeby napisać, że Dawid Podsiadło wydaje reedycję albumu Małomiasteczkowy! Z pół roku? Re:Małomiasteczkowy trafi do sprzedaży pod koniec listopada, więc szykuje się sprzedażowy hit na mikołajkowy i bożonarodzeniowy okres. Na płycie znajdą się akustyczne wersje wybranych utworów z płyty oraz kilka remiksów, na które czekam zdecydowanie najmniej. Na akustyczne aranżacje też nie czekam z wielkimi wypiekami na twarzy, bo gdy ich słucham czuję, że sprawiły, że teksty stały się banalniejsze. Ale może to tylko moje wrażenie, bo dużo czasu zajęło mi oswojenie się ze stylistyką tej płyty. Tak czy inaczej, Najnowszy klip w wersji akustycznej wszedł mi dużo lepiej niż Matylda.
twenty one pilots – The Hype
twenty one pilots to czarodzieje. Na koncertach i w studiu nagraniowym. Właśnie wypuścili nową, odmienioną i wspaniałą wersję singla The Hype. Żeby ją docenić trzeba znać oryginał. Tylko wtedy słychać jak bardzo różnią się te wersje i można zauważyć, że w zasadzie mamy do czynienia z zupełnie różnymi utworami. Nie jestem fanką akustycznych tras koncertowych, ale jeśli twenty one pilots zechcieliby zjechać pół świata z okrojonymi, mniej wybuchowymi wersjami swoich piosenek, byłabym pierwsza w kolejce po bilet. The Hype z sesji nagraniowej w Berlinie to złoto!