Ponieważ dawno nie pisałam o muzyce czas na Muzyczne szorty. Nieco spóźnione, bo komentowane utwory ukazały się z końcem lipca, ale ten delikatny upływ czasu nie zadziałał na nie negatywnie. Wręcz upewnił mnie, że chcę o nich opowiedzieć. Zwłaszcza o jednym z trzech utworów, który zapowiada debiutancki album osoby, która ma na koncie lepsze kompozycje niż ta najnowsza. O kim mowa? O dziewczynie z nagłówkowego zdjęcia.
Muzyczne szorty #87 prezentują nowy singiel Dermota Kennedy’ego, Julii Wieniawy i zespołu Lifehouse, który zdaje się, że jako jedyny z zestawu spotkał się z falą niezbyt pozytywnych komentarzy.
Dermot Kennedy – Better Days
Dermont Kennedy połączył siły z producentem przeboju Olivii Rodrigo, Driver’s License, Danem Nigro, czego efektem jest piosenka Better Days. Pozornie kolejna balladowa, singlowa propozycja Irlandczyka, w której podnosi słuchacza na duchu, ale jest w niej coś intrygującego – chór śpiewający po celtycku. To najciekawszy i najmocniejszy punkt nagrania. Utwór nie zapowiada, przynajmniej bezpośrednio, nowego albumu, ale pewnie będzie go można usłyszeć na żywo w trakcie jesiennej trasy koncertowej. To, co mnie najbardziej fascynuje to fakt, że bez względu na to, z kim Kennedy współpracuje, udaje mu się zachować nie tylko charakterystyczny dla siebie styl, ale też pozostać w bardzo podobnej stylistyce. To ostatnie może się z czasem okazać niebezpieczne.
Julia Wieniawa – Na darmo
Już kilka lat temu zanosiło się na to, że Julia Wieniawa skupi się na karierze muzycznej, aktorstwo zejdzie na drugi plan, a muzyka wejdzie na pierwszy. Przez kilka lat od nawiązania współpracy z wytwórnią Kayax ukazało się kilka solowych utworów Julii i kilka nagranych w duecie lub we współpracy z innymi muzykami, np. Zabierz tę miłość z Maciejem Musiałowskim czy Bezpieczny Lot z Karaś/Rogucki. Pośród tych kilku dostępnych nagrań jest kilka ciekawszych od Na darmo, stąd moje lekkie ubolewanie, że to właśnie ten utwór ma zapowiadać debiutancki krążek Wieniawy. Za tekst odpowiedzialny jest Arek Kłusowski, a muzyka powstała we współpracy Arka, Macieja Sawocha i Kuby Karasia. Efekt nie jest zły, ale nie jest powalający i nie daje Julii szansy pokazać, że w rzeczywistości jest całkiem niezłą wokalistką.
Widziałam ją na żywo kilka lat temu podczas showcase na Spring Break. Wówczas sądziłam, że to przetarcie szlaków ku muzycznej karierze. Przez ten czas Julia umocniła jednak swoją pozycję jako aktorka, zaczęła produkować kosmetyki i w oczach opinii publicznej jej muzyczna droga będzie pewnie postrzegana, jako kolejna rzecz robiona dla zysku, pieniędzy i właśnie dlatego, że te pieniądze ma. Tymczasem może nas czekać kilka zaskoczeń, bo ta dziewczyna umie nie tylko ciężko pracować, ale ma nosa do muzycznych współprac. Na razie moją uwagę bardziej zwraca teledysk niż piosenka, ale wiem, że Wieniawa jeszcze wszystkiego nie pokazała.
Lifehouse – Dragonflies
Zespół Lifehouse zaprezentował drugi w tym roku premierowy utwór. Piosenka Dragonflies to swego rodzaju muzycznych eksperyment, przede wszystkim w kontekście eksperymentowania z efektami nakładanymi na głos wokalisty. Ten zabieg niezbyt spodobał się fanom, co nie umknęło uwadze zespołu, który już obiecał, że wypuści też akustyczną wersję. Dla mnie Dragonflies to ciekawa propozycja, ale nie tak ciekawa, jak wydany w kwietniu Cut & Run.
Interesujące jest natomiast to, że to kolejne nagranie, na którym Lifehouse próbuje, szuka, sprawdza. Imponuje mi to, bo mając za sobą tyle lat obecności w branży i kilka przebojowych nagrań można spocząć na laurach, a ja odnoszę wrażenie, że muzycy odzyskali pewną swobodę lub poczuli, że czasem dobrze jest zabawić się w studiu nowymi gadżetami. Według mnie wychodzi im to na dobre, a nowości brzmią świeżo.