To już chyba najlepszy moment, żeby przejrzeć kinowe repertuary i zastanowić się, gdzie będziemy się skrywać przed jesienną pogodą. Jeśli ktoś ma ochotę mi powiedzieć, że kalendarzowa jesień już trochę trwa i spytać, czemu dopiero teraz chcę się przed nią chować to od razu mówię: wyjrzyj przez okno. Skończyło się lato jesienią i obecnie pozostają już tylko kurtki, czapki i rękawiczki. Nie żebym narzekała na czapki, bo osobiście bardzo je lubię, ale naprawdę podobała mi się jesień z wysokimi temperaturami. Zatem, na co do kina?
Już długie miesiące nie oglądałam w kinie żadnego filmu. Lato nie sprzyja takim wypadom. Ostatni film, na który wybrałam się do kina to Pomiędzy słowami. Na szczęście jesienią nietrudno znaleźć ciekawy film! Moja lista tych, które chcę obejrzeć jest zwykle za długa, więc tym razem ograniczyłam ją do czterech tytułów. Zatem, na co do kina?
Bohemian Rhapsody, czyli albo przebój albo klapa [RECENZJA]
Umieszczam ten film na szczycie listy, bo w czwartek wybieram się na pokaz przedpremierowy! Nie mam jednak zbyt dużych oczekiwań. Czuję, i wnioskuję po rozmachu promocyjnym i już dostępnych zapowiedziach, że Bohemian Rhapsody albo okaże się wielkim kinowym przebojem, albo będzie spektakularną klapą. Najpewniej skończy się na opcji środkowej, czyli wyjdę z kina z opinią, że źle nie jest, ale szału też nie ma. Jestem jednak bardzo ciekawa, jak podołano temu zadaniu. Queen to przecież niekwestionowana legenda sceny muzycznej, Freddie to dla wielu wzór niedościgniony, talent stracony zbyt wcześnie.
Narodziny gwiazdy, czyli Lady Gaga w drodze po Oscara
Czy Narodziny gwiazdy dadzą Lady Gadze nominację do Oscara? Czy śpiewający Bradley Cooper to wartość dodana do tego filmu? I czy rzeczywiście rozwinął się wokalnie tak bardzo, jak opowiada w wywiadach? Bezsprzecznie jest to jedna z najgłośniejszych premier kinowych tej jesieni, a może i całego roku. Dwa wielkie nazwiska, jedno bardziej kojarzone ze światem muzyki, drugie słusznie kojarzone w kinem, spotykają się na planie filmowym i tworzą nową wersję A Star is Born, musicalu z 1937 roku. Tutaj znów, podobnie jak w przypadku Bohemian Rhapsody, może się udać lub nie, ale akurat w tym przypadku nadzieje mam olbrzymie, bo uwielbiam Bradleya i wierzę, że jego reżyserski debiut jest udany.
53 wojny, czyli kobiecym okiem na wojnę
Chciałabym być korespondentem wojennym. Jest wiele zawodów, które chciałabym wykonywać, a ten jest jednym z nich. Oczywiście nigdy się na to nie zdecyduję, bo trzeba mieć do tego silną psychikę i spełniać szereg innych kryteriów, ale jest to bezsprzecznie jeden z bardziej fascynujących mnie zawodów. Film 53 wojny ma też szansę przypaść mi do gustu z innego powodu – Michał Żurawski i Magdalena Popławska to zapowiedź bardzo dobrego duetu. Czy 53 wojny okażą się jednym z tych polskich filmów, które warto polecić? Dam znać!
Pierwszy człowiek, czyli piekielnie dobra obsada aktorska
Kosmos, Ryan Gosling jako Neil Amstrong i Claire Foy jako jego żona. Piękni, piekielnie zdolni, w poruszającej historii, jakie uwielbia Ameryka. Film zapowiada się na takie typowe hollywoodzkie wielkie kino. Olbrzymi budżet, znane i doceniane nazwiska, całość oparta na prawdziwej postaci i autentycznych wydarzeniach. Przepis na murowany sukces? I tak, i nie. Każdy film łatwo jest przecież zepsuć… Mam jednak nadzieję, że Pierwszy człowiek to będzie coś więcej niż opowieść o tym, że Amerykanie są wielcy, a ich żony wyrozumiałe w stosunku do wielkich czynów swoich wielkich mężów.
Jeśli uda mi się obejrzeć te wszystkie cztery filmy zanim rozpocznie się grudzień, ogłoszę mój mały, prywatny kinowy sukces. Celowo nie czytałam recenzji żadnego z tych czterech filmów, chociaż wiem, że zarówno Narodziny gwiazdy jak i Pierwszy człowiek hulają już w zagranicznych kinach. Staram się nie czytać recenzji, opinii i komentarzy przed obejrzeniem filmu, żeby nie sugerować się zdaniem innych. Bardzo polecam ten zwyczaj!