Kolejny koncertowy rok za mną! Jak już wspominałam, tutaj, w 2018 roku byłam na 31 koncertach. Nie jest to mój życiowy rekord, ale już dawno przestałam się licytować z tymi, którzy robią z chodzenia na koncerty wyścigi. Kiedyś wyznawałam zasadę, że im więcej koncertowych planów, tym lepiej. Aktualnie bliżej mi do zasady: liczy się jakość i świeżość. Najlepsze koncerty 2018, na jakich byłam są tego potwierdzeniem.
Prawdą jest, że nadal spisuję sobie interesujące koncerty w bliższej i dalszej okolicy zapowiedziane na dany okres. Dzięki temu wiem, co wybrać, gdy koncerty nakładają się na siebie lub z tego zrezygnować, gdy trzeba. Umiem już też unikać sytuacji, w której przestaje mnie cieszyć to, że idę na jakiś koncert. A to się zdarzało, gdy w jednym tygodniu chciałam wyrobić normę z dwóch miesięcy zupełnie zapominając, że czas nie jest z gumy.
Rok 2018 był niezwykle udanym rokiem koncertowym. Zobaczyłam na żywo artystów, których nie widziałam od dawna. Zobaczyłam na żywo artystów, których jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, ale też znów widziałam tych, których oglądałam rok temu i zobaczę także w tym roku… Tak zgadliście, mam na myśli Amy Macdonald, której nie ma w Top 5. Nie jest tak, że pozostałe 26 koncertów było nieudanych, ale ta piątka to zeszłoroczna wisienka na torcie.
1. Metallica – Oslo, Norwegia
Metallica nie jest moim ulubionym zespołem i tak naprawdę słucham ich muzyki w dość skrajnych sytuacjach, ale koncertowo to jeden z najlepszych zespołów, jakie można oglądać na żywo! W relacji z koncertu w Oslo zawarłam wszystko, co chciałam powiedzieć na temat tego, co przeżyłam stojąc w pierwszym rzędzie.
Produkcja trasy WorldWired Tour to mistrzostwo świata! Dowód na to, że można tworzyć widowiskowe koncerty, które są doskonale wyważone w liczbie atrakcji i urozmaiceń. Obserwowanie tego z pierwszego rzędu to czysta przyjemność. Chyba już zawsze będę powtarzać, że na koncert Metalliki trzeba pójść, żeby zrozumieć, czym jest koncertowa produkcja. Przekonać się, jak się ją robi i dlaczego nie jest sztuką wyprzedanie wielkiego obiektu i postawienie dużej sceny z wybiegami.
2. Katy Perry – Berlin, Niemcy
Katy Perry jest na drugim miejscu chyba tylko dlatego, że na jej koncercie nie stałam w pierwszym rzędzie. Tak naprawdę długo zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie jej koncert powinien znaleźć się na pierwszym miejscu. Ostatecznie jest na drugim, bo jednak emocje po koncercie w Oslo były kilkakrotnie wyższe.
Nie zmienia to jednak faktu, że Perry trzyma poziom. A nawet go podnosi, co niesamowicie mnie zdumiewa, gdy oglądam koncerty innych topowych popowych wokalistek, które nawet w połowie nie potrafią jej dorównać. Katy robi niesamowite show, udowadnia, że jest w ścisłej czołówce najlepszych performerek naszych czasów.
3. Thirty Seconds to Mars – Kraków, Polska
Nie mogło ich tutaj zabraknąć! Być może nie są na żywo tak rewelacyjni jak Katy Perry czy Metallica. Być może dwóch muzyków znajdujących się na scenie nie jest w stanie dorównać kilku tancerzom i dronom, ale odwlekałam udział w koncercie 30 Seconds to Mars tyle lat, że muszę umieścić ich na podium.
Bardzo się cieszę, że w 2018 roku nareszcie udało mi się zobaczyć ich na żywo. Nie wiem, czy szybko to powtórzę, ale z pewnością nie żałuję i rozumiem, dlaczego mają tak wielu fanów i co sprawia, że mimo częstej obecności w Polsce wracają tak często.
Na koncercie 30 Seconds to Mars czujesz, że bierzesz udział w wielkim spotkaniu ludzi, którzy lubią tych samych artystów i te same dźwięki. Czujesz, że w powietrzu unosi się magiczna atmosfera, a sam stajesz się częścią muzycznego święta w postaci koncertu lubianego przez Ciebie zespołu. Nie na każdym koncercie to czuć. W Krakowie byłam totalnie oczarowana fanami 30 Seconds to Mars.
4. Tom Odell – Poznań, Polska
Gdyby Tom Odell nie zagrał w Poznaniu, pewnie jeszcze przez długie lata nie poszłabym zobaczyć go na żywo. Teraz wiem, że był to błąd, bo Tom ze swoich studyjnych albumów to zupełnie inny Tom niż ten, który wychodzi na scenę. Na scenie pojawia się wulkan energii, niesamowicie charyzmatyczna postać, która roznosi scenę, w nosie ma deszcz i fakt, że prawie fika koziołka na śliskich schodach.
Na płytach to liryczny, melancholijny, romantyczny chłopak, który czaruje głosem. Na koncertach również czaruje głosem i gra te swoje klimatyczne utwory, ale wszystko przybiera bardzo elektryzującą postać. Tom jest jak Amy Macdonald – na płycie świetny, na koncertach rewelacyjny.
5. happysad – Poznań, Polska
Co tutaj robi happysad i dlaczego to jedyny krajowy artysta w zestawieniu? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w relacji z koncertu. Ten koncert przywołał mnóstwo wspomnień. Przypomniałam sobie siebie sprzed kilku lat, uzmysłowiłam, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Wpisałam go na piąte miejsce także z innego powodu. W 2018 roku tak naprawdę do minimum ograniczyłam udział w koncertach polskich artystów, których widziałam na żywo w 2017 czy 2016 roku. Czułam, że mam już dość słuchania na żywo co sezon tych samych głosów. Miło było wrócić na koncert happysad po przerwie, przypomnieć sobie ich repertuar, który zdążył się już zakurzyć w mojej głowie.