Jest mnóstwo magii w oglądaniu w kinach studyjnych filmów debiutantów. Jest też mnóstwo magii po prostu w filmach debiutantów, które nie są zmanierowane, są delikatnie marzycielskie i równie delikatnie niedopracowane. Wybacza się im więcej, a jeśli są dobre – a Piosenki o miłości są – wyczekuje się następnych. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby usiąść i napisać o tej produkcji. Już po obejrzeniu zapowiedzi, o której pisałam w Monthly na styczeń, wiedziałam, że Piosenki o miłości to będzie mój kinowy must-watch. Wtedy skupiłam się na obsadzie i zdjęciach, z czasem dołączyła do tego muzyka i całość zaczęła zapowiadać się na film idealny dla fanów dobrze opowiedzianych historii i doskonale skomponowanej muzyki.
Pierwsze zdanie, jakie można przeczytać w co drugiej recenzji Piosenek o miłości zaczyna się od słowa debiut. Ich autorzy podkreślają, że Tomasz Habowski podbił Festiwal Filmowy w Gdyni i mocno wchodzi do polskiego kina, dając wyraźny znak obecności młodego pokolenia. Dodałabym, że wszedł do polskiego kina pewnym krokiem, zostawiajac przestrzeń na rozwój i poprawki, pokazując film, który musi się podobać.
Ona jest dziewczyną z bloku w małym mieście, on pochodzi z zamożnej, znanej warszawskiej rodziny. Ona kelneruje i śpiewa o tym, co jej w duszy gra, on marzy o wydaniu płyty, którą utarłby nosa sławnemu ojcu-aktorowi. Poznają się, gdy ona obsługuje przyjęcie, na którym on się bawi. Połączy ich miłość do muzyki, rozdzielą ambicje i marzenia. Kruche uczucie, które rodzi się między nimi, cały czas wystawiane jest na próbę: ona wciąż przed nim ucieka, on potrafi łgać jak z nut. Czy dwa tak różne brzmienia mogą się zestroić? Ile razy w życiu możliwy jest bis?
Opis dystrybutora
W głównych rolach oglądamy debiutującą w kinie Justynę Święs z The Dumplings i przeżywającego zawodowy odlot Tomka Włosoka. Cieszę się, że po raz kolejny mogę napisać, że długo czekałam, i się doczekałam, aż Tomek będzie dostawał dobre, interesujące główne role. Nie zrecenzowałam filmu Jak pokochałam gangstera, bo zabrakło mi na to czasu – produkcja wisi na Netflixie, więc bez trudu można oglądać, ale zestawiając aktorstwo Włosoka w tym filmie z tym, co pokazał w Piosenkach o miłości bez cienia przesady można mówić o wszechstronności.
Jej nie brakuje też Justynie Święs. Jej wokal sprawił, że Piosenki o miłości płyną, są marzycielskie, naiwne, szczere i niezmanierowane. Aktorsko nie miała łatwego zdania, bo partnerowała aktorowi, który bez trudu potrafiłby przyćmić ją swoim warsztatem. Na szczęście, a może celowo to Justynę zaproszono do udziału, filmowa Alicja była wycofana, nieśmiała, a będąc w towarzystwie najchętniej wyszłaby z pokoju, przez co niedociągnięcia aktorskie łatwo zrzucić na sposób napisani roli. Chemii między bohaterami próżno jednak szukać, dlatego nie postawiłabym tego filmu obok innych opowiadających o rodzącej się miłości, a większość krótkich opisów nakreślających fabułę odesłałabym do korekty.
Piosenki o miłości opowiadają o przyjaźni, miłości, rodzinie, pokazując ludzkie relacje z tej wspaniałej i okropnej strony, siłę więzi łączących rodzeństwo. Wplatają w to przemysł muzyczny, duże pieniądze, niespełnione oczekiwania, naprawdę śmieszne żarty i gościnny udział człowieka, który w domu zdaje się spędzać jeden dzień w roku. Jest rewelacyjny Andrzej Grabowski, a jego filmowy Andrzej jest z jednej strony zgorzkniały się egocentryczny, z drugiej to cwany lis, którego życie wyposażyło w kilka cech uważanych za mało pozytywne.
Habowski pobawił się formą, pozornie zapraszając widza na czarno-biały film przeplatany kolorowymi kadrami kręconymi telefonem. Te ujęcia można obejrzeć podpięte do piosenek z filmu dostępnych na Spotify. Właśnie w nich, tych nagrywanych z ręki, mniej wyreżyserowanych i intymniejszych ujęciach Święs wypada prawdziwiej. Być może klucz nie leży tutaj w samych ujęciach, czy formie ich realizacji, a scenach, które w ten sposób nagrywano. Wszystkie były związane z muzyką, z komponowaniem, nagrywaniem, procesem twórczym. A w tym Justyna ewidentnie czuje się jak ryba w wodzie.
Muzycznie Piosenki o miłości zasługują co najmniej na wyróżnienie, ale w naszym kraju nieszczególnie jest miejsce na docenianie ścieżek filmowych. Kamil Holden Kryszak powinien być doskonale znany fanom polskiej muzyki, bo to on współpracował z Marceliną czy duetem KARAŚ/ROGUCKI. To on opowiada za emocje płynące z dźwięków, choć teksty to już dzieło reżysera oraz w przypadku utworu Nie jesteś Alicją Ewy Żylińskiej. Piosenkę można znać w wersji Krystyny Prońko, z 1989 roku. Na potrzeby filmu stała się jednak sensualną balladą, wykonaną delikatnym dziewczęcym głosem, pełnym żalu. Delikatność wokalu Święs zestawiono w filmie również z wokalem innej polskiej wokalistki, Ofelii, która zagrała krótki, ale dla fabuły bardzo ważny epizod. Muszę przyznać, że pomysł na takie zestawienie głosów filmowej Alicji i Antoniny nie przypadł mi do gustu, bo kontrast był zbyt duży, żeby móc uwierzyć w taką scenę.
To nie jest film idealny. Nie tylko dlatego, że próba dopasowania wokalu Ofelii do dziewczęcych ballad stworzonych przez Alicję i Roberta nie mogła się udać bez zmiany aranżacji. Odniosłam wrażenie, że ta historia mogła być dłuższa, że wycięto z niej pewien ważny fragment zostawiajac widzowi aż zbyt wiele przestrzeni do domysłów. Jest to o tyle ciekawe, że on naprawdę się nie dłuży, ogląda się go z zaciekawieniem, z łatwością wchodzi się w świat niespełnionych marzeń, wielkich ambicji, niezrozumienia, z jakim stykali się Alicja i Robert. Błyskawicznie zaczyna się kibicować tej parze, tym ludziom, chce się obserwować i sukces, a gdy wszystko przybiera niełatwy kształt, nie do końca wiadomo, kto jest czarnym charakterem a kto wybawcą.
Czy jest tutaj inspiracja A Star Is Born? Możliwe, ale podobnych filmów o pogoni za marzeniami, niechęci do świata, z którego się pochodzi i próby utrzymania się w dużym mieście jest wiele, a miłosnych w nich wątków jeszcze więcej. Habowski nie ustrzegł się błędów, ale zachwyca zdjęciami, pomysłem, realizacją, scenariuszem i wykonaniem. To film, który po prostu przyjemnie się ogląda. Obejrzyjcie, a gwarantuję, że dostaniecie pełen wachlarz emocji i nie raz zaśmiecenie się w głos. Koniecznie posłuchajcie też ścieżki dźwiękowej, bo jest doskonała i wyniosła Piosenki o miłości na wyższy poziom.