Zainteresowanie aktorskimi poczynaniami Reese Witherspoon zakończyłam gdzieś pomiędzy Legalną Blondynką, a informacją o jej udziale w produkcji Woda dla Słoni. Mimo to zawsze budziła we mnie pozytywne odczucia i uważałam ją za dobrą aktorkę. Ot tak, z wyrazu twarzy, urody i uroku osobistego. Przypadkiem trafiłam na film Wild, w którym Reese zaprezentowała się z innej, mniej różowej strony.
Okazało się, że faktycznie jest dobrą aktorką i rzeczywiście potrafi odnaleźć się nie tylko w rolach komediowych, ale także tych bardziej dramatycznych i wymagających fizycznego poświęcenia. Film Wild zadebiutował w 2014 roku i stworzono go na podstawie wspomnień Cheryl Strayed zatytułowanych Wild: From Lost to Found on the Pacific Crest Trail. Witherspoon wciela się właśnie w postać Cheryl, a u jej boku gra Laura Dern.
Z definicji film ten jest dramatem biograficznym, choć w praktyce to bardziej kino drogi. Choć podróż nie jest tutaj zbyt oczywista i lepszym słowem byłaby wyprawa. Cheryl udała się bowiem w samotną wyprawę szlakiem Pacific Crest. Jej głównym celem było przemyślenie spraw, z którymi musiała się uporać, aby spróbować odbudować swoje życie, mocno poplątane po nagłej śmierci ukochanej matki. 94-dniowa wyprawa i przejście 1500 kilometrów miało być sprawdzianem własnych możliwości oraz idealnym momentem na przemyślenia.
To właśnie na nich opiera się główna oś filmu. Poznajemy Cheryl, jako dziecko, później jako studentkę zmagającą się z chorobą matki, a na końcu jako żonę podsuwającą się do licznych zdrad i śmiało korzystającą z używek. Pomiędzy wspomnieniami z przeszłości pokazywana jest Cheryl w drodze, spotykająca przypadkowych ludzi, zawsze chętnych jej pomóc. Co ciekawe Wild pokazuje Cheryl, jako kobietę, której nikt nie jest w stanie odmówić. Zawsze uda jej się znaleźć kogoś, kto ją podwiezie, poczęstuje ciepłym posiłkiem albo da schronienie przed ulewnym deszczem. W pewnym momencie jest nawet scena, w której przypadkowo napotkani na szlaku studenci wprost jej mówią, że jest chyba jedyną kobietą na szlaku, której chętnie się pomaga.
Dla Witherspoon praca nad Wild musiała być ciekawym wyzwaniem aktorskim. Z jednej strony taplała się w błocie, pokazywała swoje silne, momentami męskie oblicze, innymi razy zamieniają się w pogubioną, niezwykle smutną dziewczynę, która nie poradzić sobie z uczuciami, jakie targają ją po odejściu mamy, a w innych scenach wcielała się w Cheryl-studentkę, pełną pasji, ambicji i nadziei na dobrą przyszłość dziewczyny. W każdym wcielenie Reese wypadała bardzo prawdziwie, autentycznie ukazując emocje, jakie wydawały się adekwatne do pokazywanej sytuacji. Choć zdarzały się sceny, w których nieporadność Cheryl bywała irytująca, np. dźwiganie gigantycznego plecaka wypełnionego rzeczami zupełnie zbędnymi na taką wyprawę albo wspinanie się po wielkich skałach w krótkich spodenkach.
Z filmami biograficznymi bywa przeróżnie, ale najczęściej ubarwiają one faktyczne wydarzenia. Tutaj mamy do czynienia z filmem bardzo mocno naszpikowanym emocjami, bardzo autentycznym i jednocześnie produkcją, w której Cheryl Strayed obnaża wiele negatywnych cech swojej osobowości. Filmem odważnym, wciągającym, refleksyjnym i udowadniającym, że chwila samotności, oderwania się od znanych miejsc, ludzi i zmierzenie się oko w oko ze wspomnieniami, problemami to najlepsza terapia. Strayed udało się nie tylko przejść wymagający szlak, – przez wodę, śnieg i góry – ale przede wszystkim poukładać w głowie sprawy, z jakimi walczyła przez kilka lat.