Byłam jedną z tych osób, które skakały z radości na wieść o powrocie Kasi Stankiewicz w szeregi Varius Manx. Cieszyłam się, że będzie mi dane niejako przenieść się w czasie, do przeszłości, na której pamiętanie jestem trochę za młoda. Wtedy, w 2016 roku, gdy oficjalnie ogłoszono powrót starego składu, chciałam jedynie pójść na ich wspólny koncert. Po koncercie liczyłam, że powstania płyta z nowymi utworami. 13 kwietnia Varius Manx i Kasia Stankiewicz wydali pierwszy od lat wspólny album, krążek zatytułowany Ent.
Już w 2017 roku zespół wypuścił premierowe nagrania, single Ameryka i Piątek, które dość mocno podsyciły moją ekscytację nowym albumem. Później pojawiła się jeszcze płyta 25 live, po której byłam w pełni gotowa przenieść się magiczny świat Varius Manx.
Dlaczego piszę o albumie Ent dwa miesiące po premierze? Powód jest prosty. Dopiero od kilkunastu dni jest on dostępny w serwisach streamingowych. Wcześniej był dostępny w wersji fizycznej, pudełkowej lub cyfrowej, w formacie MP3. Za każdy z dostępów trzeba było zapłacić. Uznałam, że mogę poczekać z Shortextem do czasu darmowego udostępnienia albumu, tak żebyście mogli posłuchać Ent nie musząc biec do sklepu po namacalny egzemplarz. Chociaż i to polecam zrobić choćby dlatego, że album jest przepięknie wydany – przynajmniej w wersji rozszerzonej, którą kupiłam w dniu premiery.
Jak po latach brzmi Kasia Stankiewicz i Varius Manx? Czy Ent to album, na który warto było czekać? Czy to kopalnia przebojów czy może refleksyjna otchłań dla wybranych?
Cóż, chociaż nie wróży dobrze, świetnie obrazuje moje uczucia. Po przesłuchaniu Ent skoków pod sufit nie ma, szczęka na podłodze również nie wylądowała. Kupiłam płytę w dniu premiery, poszłam do sklepu z przeświadczeniem, że nawet jeśli nie będzie to mój ulubiony album 2018 roku to Varius Manx i Kasia Stankiewicz zasługują na moje wsparcie. Okazało się, że Ent to jedna z tych płyt, których doskonale słucha się w wybrane dni w roku, momenty w życiu. To nie jest płyta, którą włącza się przy prasowaniu lub sprzątaniu mieszkania. Nie chcę powiedzieć, że starsze albumy Varius Manx się do tego nadawały, bo to nie do końca prawda, ale Ent się na ich tle wyróżnia. Dla jednych będzie idealnym albumem, innym zabraknie na nim energii.
Ma piękną, spokojną, stonowaną, melancholijną, liryczną muzykę, której towarzyszą subtelne, napisane po polsku (z wyjątkiem bonusowej piosenki), refleksyjne, marzycielskie teksty. Takie połączenie nie jest złe, ale całość utrzymana jest w bardzo jednostajnym klimacie, na który trzeba mieć ochotę. Tworzy nastrój, który trzeba lubić. Dla mnie Ent to płyta, której należy słuchać z lampką wina w dłoni, przy zapalonych świecach, wtulonym w koc i zwiniętym w wygodnym fotelu. Taki trochę jesienny album.
Po piosence Ameryka spodziewałam się żywszego albumu, po utworze Piątek czułam, że rozumiem, w jakim kierunku zmierza ewentualna nowa płyta Varius Manx. Tymczasem tych dwóch utworów w ogóle na Ent nie ma. Zamiast nich są piosenki, które pochodzą z tej samej rodziny, po których przesłuchaniu wiadomo, że powstały na bazie tej samej inspiracji i koncepcji na płytę. Całość jest spójna, ale jednak wyczekuje się tych żywszych melodii, których w piosenkach Varius Manx nigdy nie brakowało.
Mnie ten album nie porywa. Zachwyca, jeśli pomyślę o nim, jak o albumie, po który sięgnę, gdy poczuję potrzebę refleksji. Przemyślenia jakichś spraw, porozmyślania o życiu. Pod tym względem Ent naprawdę się Varius Manx i Kasi Stankiewicz udało. Niestety nie jestem osobą, która często sięga po takie płyty i dlatego trochę mi przykro, że nie stanie się ona ścieżką dźwiękową do mojego codziennego życia.
Piosenki warte polecenia: Przed epoką wstydu, Kot bez ogona, Śpisz już? i Mgła nad Warszawą, która jest pierwszym singlem dobrze oddającym całokształt tego wydawnictwa. Utwór Kot bez ogona jest drugim utworem reklamującym całe wydawnictwo, do piosenki powstanie teledysk, nad którym pracowano w tym tygodniu. A już jesienią zespół wyrusza w trasę koncertową promującą krążek. Daty koncertów są dostępne tutaj, a bilety już w sprzedaży. Nie muszę chyba mówić, że się wybieram, prawda?