Materiały prasowe

Sing 2. Urok pozostał, szału zabrakło

Na jakie filmy do kina wybierają się ludzie nieuchronnie zbliżający się do 30-tki? Lekkie, niewymagające, przyjemne i przynajmniej pośrednio muzyczne. Mając bardzo miłe wspomnienia z pierwszej części Sing chciałam się przekonać, czy Sing 2 wyszło równie dobrze, a zupełnie przy okazji posłuchać Halsey, która użyczyła głosu Porshi Crystal, córce wpływowego producenta. Oczywiście film był z dubbingiem, niestety gorszym niż w przypadku pierwszej części, ale utwory zachowano w wersji oryginalnej.

Przy okazji udało mi się złapać zapowiedzi kilku nadchodzących produkcji, z których większość zupełnie do mnie nie trafiła, ale nie ma się co oszukiwać – nie do mnie kierowane są współcześnie tworzone animacje. Zainteresował mnie jedynie, albo aż, kolejny film z serii Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a, którego premiera, a wręcz istnienie, dziwnym trafem zupełnie mi umknęła. Zanim się jednak przeniosę do świata około potterowego, wróćmy do Sing 2 i historii Bustera Moona, który chciał pokazać jak najszerszej publiczności spektakl stworzony z grupą przyjaciół.

Miś koala – Buster Moon i gwiazdorska obsada jego teatru pragną wystąpić na olśniewającej, wspaniałej i ekstrawaganckiej scenie. Jest tylko jeden haczyk: najpierw muszą przekonać najbardziej samotną gwiazdę rocka na świecie (głosu użycza legenda muzyki-Bono, debiut w animacji), aby do nich dołączyła.

Opis dystrybutora

Jak to w świecie show biznesu i wielkich pieniędzy bywa, sympatyczny koala szybko się przekonał, że trzeba patrzeć pod nogi, nie składać obietnic trudnych do zrealizowania i próbować sprostać oczekiwaniom tych, którzy nie przyjmują odmowy. Mam wielką słabość do animowanych zwierząt, a Buster Moon jest wprost rozbrajająco uroczy. Kilka scen z jego udziałem było szczerze zabawnych. Śmieszne dialogi miała też Rosita, świnka reprezentująca tak zwaną przeciętność i podpadająca pod stereotypową matkę rodziny, która może się pochwalić wielkim talentem i uporem.

Fabularnie Sing 2 niewiele ustępuje Sing. Co prawda brakuje zaskoczeń i takiej radości wynikającej z poznawania bohaterów, ich talentów i cieszenia się z pierwszych sukcesów, ale wciąż jest to opowieść o przyjaźni, marzeniach, podnoszeniu się po upadku, a momentami nawet sile miłości. Nawet, jeśli wątek zaginionej gwiazdy rocka, powracającej na scenę pod wpływem usłyszanych na ganku dźwięków gitary jest ograna. Dla młodego widza te wszystkie oczywistości i banalności scenariusza nie mają przecież znaczenia.

Tego, czego najbardziej mi żal to zmiany gwiazd dubbingujących bohaterów. Z obsady zniknął Marcin Dorociński, genialny Buster Moon, Ewa Farna dająca głos zadziornej Ash. Tak naprawdę wszystkie główne postaci powróciły z nowymi głosami. Ostał się natomiast Jarosław Boberek jako Gunter czy Anna Apostolakis jako pani Crawly. Druga sprawa, która mnie zdziwiła to mocno okrojony wątek Ash, która w pierwszej części błyszczała i wyróżniała się charakterem i pazurem. w Sing 2 to postać drugoplanowa, choć bezsprzecznie istotna dla fabuły i jej rozwoju. Czepiając się mogłabym ponarzekać na dobór utworów, momentami niezbyt dla mnie zrozumiały, ale może twórcom chodziło o to, żeby dzieci dobrze bawiły się przy piosenkach Billie Eilish i Taylor Swift, a rodzice cieszyli słysząc, że we współczesnej animacji rozbrzmiewa U2, Aerosmith czy Elton John?

Nie mam dużego doświadczenia z kinem dla młodego widza, ale te kilka zwiastunów dziwnych propozycji, jakie widziałam przed pokazem Sing 2 sugerowało, że znów wybrałam dobry film. Z morałem, z puentą i przekazem, z którego dzieciaki naprawdę mogą wynieść coś wartościowego. Teraz pozostaje mi czekać na ciąg dalszy przygód Paddingtona. Już szykuję chusteczki.