Okładka płyty

Szortext: Kuba Kawalec – Ślepota

Gdy w kwietniu ukazała się pierwsza zapowiedź solowej płyty Kuby Kawalca przeżyłam bardzo pozytywne zaskoczenie. Singiel Zdechłam miał wszystko, czym można było się zachwycać – genialny, artystyczny teledysk, mocny i jeszcze mocniej wyśpiewany tekst. Wreszcie nazwisko Kuby, a głos Any Andrzejewskiej, bo sam Kuba stał się wokalnym gościem na własnej piosence. Później pojawił utwór Koty, który trochę ostudził moje emocje, ale szybko uznałam, że Ślepota będzie albumem, którego trzeba wysłuchać od pierwszej do ostatniej ścieżki, żeby powiedzieć coś sensownego. Solowy debiut lidera happysad nie jest idealny, ale bywa zaskakujący i z pewnością jest mocny.

Już sama płyta ma mocny tytuł, bo ślepota nie kojarzy się pozytywnie. Album jest ponury, mroczny, oniryczny i jak na Kubę Kawalca przystało -refleksyjny. Muzycznie może się wydawać kontynuacją tego, co słychać w happysad, ale to pozory, wrażenie po pierwszym przesłuchaniu. Oczywiście to nie tak, że Kuba zaczął nagle grać zupełnie inną muzykę niż ta tworzona w zespole, gdzie przecież bierze czynny udział w powstawaniu nagrań, ale wszyscy, którzy sięgają po ostatnie albumy happysad musieli zauważyć, że muzycznie to obecnie bardzo lubiąca eksperymentować grupa. Na albumie Ślepota słychać morze inspiracji, ciekawe aranżacje – choćby wspomnianego już singla Zdechłam, trochę elektroniki i syntezatorów. Jest czego słuchać, co odkrywać i doceniać.

Album zaczyna się mocnym uderzeniem, bo po sympatycznym intro wita nas Wózek z gruzem, w którym Kuba od razu rozprawia się z rzeczywistością, żonglując metaforami, z których powinna słynąć ta płyta, i wyśpiewując je w towarzystwie energicznej perkusji i niecichnących gitar. Później robi się trochę refleksyjnie, ale muszę przyznać, że Czarnobyl intrygował mnie odkąd przeczytałam tracklistę. Zastanawiałam się, co kryje się pod kolejnym wymownym tytułem. Okazało się, że to smutna opowieść o życiu, refleksyjne spojrzenie na nasz kraj podane w towarzystwie kojących dźwięków.

Bezsprzecznie największe wrażenie wciąż robi Zdechłam. Mimo że słuchałam tej piosenki 14 razy wciąż nie wiem, co hipnotyzuje w niej bardziej – niski głos Any, fakt że Kuba wpadł na pomysł, żeby oddać swój tekst kobiecie o właśnie tak niskim głosie, czy ta wspomniana już aranżacja, która nieustępujące i rozwija się wraz z trwaniem utworu. Zdecydowanie perełka na Ślepocie! Odważna, mocna, intrygująca…

Z kolei tytułowy utwór to, podobnie jak w przypadku recenzowanej niedawno płyty Szaroróżowe zespołu Muchy, jedna z tych piosenek, które nazywa się materiałami na przebój. Zwłaszcza słuchając ostatniej minuty, w której wybuchają emocje i ma się ochotę na jednocześnie śpiewanie, skakanie i tańczenie. Trzeci z moich ulubionych na płycie.

Takim chyba najbardziej pachnącym zespołem happysad utworem jest Tsunami, które postronny słuchacz spokojnie mógłby skojarzyć z macierzystą grupą. Czy to źle? Nie sądzę, bo nie odnoszę wrażenia, żeby wydając Ślepotę Kuba krzyczał: to ja, solista, a tam jest zespół, to nie jest jeden twór i grubą kreską oddzielał to, co solowe od tego, co zespołowe. Mówi raczej, że można po 20 latach pracy z jedną ekipą chcieć zrobić coś z kimś nowym, przypomnieć sobie jak to jest tworzyć w innych emocjach. Udowadnia, że takie doświadczenia są potrzebne i pozwalają stworzyć ciekawe utwory.

Kubie z pewnością pomogły też otworzyć się na tematy, których z jakichś powodów nie chciał poruszać w zespole. Aż mam ochotę napisać, że najwyższy czas na taką zmianę perspektywy twórczej, bo słuchając przedostatniej na płycie piosenki Siódme niebo dostajemy coś, co znów miło zaskakuje. Może nie szokuje tak, jak Zdechłam, stylistycznie to inna opowieść, ale to brzmienie jest przemiłe dla ucha! To też drugi na płycie utwór nagrany w duecie, tym razem z Anią Leon. Album zamyka wymowne – „piękne i smutne” Lecimy, najbardziej oniryczny utwór.

Ślepota, mimo że ze swojej definicji nie jawi się jako stan urozmaicony wyszła Kubie Kawalcowi bardzo bogato. Muzycznie dzieje się wiele, obok gitar i perkusji pojawia się fortepian i saksofon. Obok męskiego głosu nietuzinkowe głosy żeńskie. Obok elektronicznych fragmentów kojące dźwięki. Gdyby w kwietniu, w dniu premiery singla Zdechłam ktoś zapytał Polaków, jak wyobrażając sobie solowy album Kuby Kawalca pewnie wielu powiedziałoby, że będzie przepełniony przemyśleniami, które nie będą kolorowe. Nie byliby w błędzie, ale to nie oznacza, że Ślepota jest przewidywalnym albumem. Wiele na niej miłych zaskoczeń. Przede wszystkim muzycznych.

Album można zamówić tutaj.