Równo za miesiąc Ofelia wyrusza w trasę koncertową. Z początkiem września wydała drugi studyjny album, płytę zatytułowaną 8, którą zapowiadała już od 2021 roku. Recenzja tego albumu trochę przeleżała w szkicach, bo musiałam nabrać do tego materiału dystansu. Ofelii kibicuję od lat, bardzo lubię album Ofelia i doskonale bawiłam się na zeszłorocznym koncercie w klubie Próżność. Od tamtej pory, od wydania albumu w 2019 roku, Iga przeszła dużą muzyczną metamorfozę, z którą jednego dnia jest mi po drodze, drugiego zupełnie nie.
Nigdy nie zakładałam, co potwierdzały koncerty, że Ofelia jest jedynie subtelną, delikatną, bardzo dziewczęcą artystką tworzącą muzykę alternatywną. Wiedziałam, że drzemie w niej temperament, a mocny głos, który pokazywała przy tak wieku okazjach, przeniesie się na energiczne kompozycje i świetne show. Gdy przeczytałam, że nad albumem 8 pracuje Kuba Karaś nie miałam złudzeń – to będzie popowy, dobrze wyprodukowany album. Już po premierze singla Zakochana w bicie (Miranda) było jasne, że szykuje się popowy rarytas z niebanalnymi tekstami. Po premierze utworu Słony Kiss (Lisa) brzmienie albumu jedynie potwierdzono, choć tekstowo długo przekonywałam się do tego nagrania.
Album 8 reklamowany jest jako osiem wcieleń, z którymi może utożsamić się każdy człowiek. Każda piosenka to inna postać, inny bohater, inne problemy, ale nie da się nie zauważyć, że rzeczywiście są bardzo uniwersalne. Kuba Karaś zadbał, żeby Ofelia, znana do tej pory z dziewczęcego popu zahaczającego o folk czy bluesa przerodziła się w artystkę na wskroś popową. Jej pop nie jest jednak delikatny i słodki, a pełen temperamentu i swoistej ostrości. Dobrze doprawiony? Bezsprzecznie jest do zasługa dobrych, autentycznych, ale też przemyślanych tekstów. Ten album jest o czymś, składa się z ośmiu historii, które dla mnie nabrały sensu, gdy posłuchałam płyty od początku do końca.
Trudno mówić o 8 jak o albumie koncepcyjnym – chyba że przyjmiemy, że koncepcją było stworzenie bohaterów i nadanie im imion, ale zdecydowanie należy postrzegać ten krążek jako całość. Utwory wyrwane z kontekstu brzmią smacznie i wpadają w ucho, ale przesłuchane w albumowej kolejności dostają to autorskie życie, na którym zależało Ofelii. Powtórzę – do mnie 8 przemówiło dopiero wysłuchane od 1 do 8 nagrania.
Kuba Karaś zgromadził już wokół siebie grono wokalistek, z którymi regularnie współpracuje. Na płycie Ofelii nie mogło więc zabraknąć utworu nagranego z Julią Wieniawą (Ona Tańczy Sama), a listę gości zamyka Natalia Szroeder (Ariwederczi). Czy te współprace cokolwiek zmieniają w odbiorze płyty? Nie, ale nie są też wytrącającym z rytmu przerywnikiem, co udało się najpewniej właśnie dlatego, że krążek ma jednego producenta. Dla miłośników dobrego polskiego popu, z mądrymi i przemyślanymi tekstami album 8 powinien być jedną z ciekawszych propozycji na liście tegorocznych nowości. Dla fanów Ofelii z debiutanckiej płyty tak drastyczna zmiana brzmienia, głośność płyty i mnogość ścieżek mogą być dużym zaskoczeniem, w wielu przypadkach pewnie niekoniecznie pozytywnym, bo różnica jest znaczna!
Na żywo również nie rozczarowuje, bo Ofelia to jedna z tych wokalistek, które wychodzą na scenę, żeby śpiewać. Jej barwa głosu i umiejętności wokalne powinny postawić ją w czołówce polskich piosenkarek z tak zwanego młodego pokolenia. Na razie niewiele osób wie, że Iga Krefft to nie tylko aktorka znana z jednego serialu i influencerka, ale też utalentowana wokalistka z olbrzymimi możliwościami. Czy rynek koncertowy przyjmie ją z otwartymi ramionami? Czas pokaże. Trasa, o której wspomniałam na wstępie nazywa się Na przypale albo wcale, obejmuje 5 miast i rusza już 19 listopada w Poznaniu. Ofelia zagra w mniejszych i większych polskich klubach, a w repertuarze ma dominować właśnie materiał z płyty 8.