Raz na jakiś czas śledzę kinowe zapowiedzi i zapisuję tytuły filmów, które zwracają moją uwagę. Części z nich nigdy nie oglądam, kilka udaje mi się złapać po czasie na VOD bądź w telewizyjnej emisji, a na kilka idę do kina. W kinie staram się oglądać albo te filmy, które po prostu zasługują na świetne nagłośnienie i duży ekran (np. Dunkierka i Bohemian Rhapsody). Te, których premiery nie mogłam się doczekać bądź takie, które chcę obejrzeć jak najszybciej ze względu na fabułę. Tajemnice Joan to film z tej ostatniej kategorii.
Judi Dench wcielająca się w główną bohaterkę, Wielka Brytania z okresu II wojny światowej, szpiegostwo w tle i bomba atomowa, czyli aż nadto żeby mnie zaintrygować. W dodatku historia oparta na faktach! Przy okazji nadarza się okazja do wyrwania się z domu i złapania oddechu od nanoszenia ostatnich poprawek na pracę magisterską oraz do zobaczenia Kina Muza po remoncie. Dość spektakularnym i z pewnością bardzo potrzebnym, który sprawił, ze to małe poznańskie kino stało się nie tylko większe, ale też jest fenomenalną alternatywą dla wielkich galerianych sal kinowych, pozbawionych uroku.
„Tajemnice Joan” w reżyserii Trevora Nunna to adaptacja opartego na faktach bestsellera Jennie Rooney o najbardziej zaskakującym szpiegu w historii Wielkiej Brytanii. W tej roli niezrównana Judi Dench.
Rok 2000, przedmieścia Londynu. Spokojne życie starszej pani, Joan Stanley, przyjmuje nieoczekiwany obrót, kiedy zostaje aresztowana przez MI5 i oskarżona o szpiegostwo na rzecz komunistycznej Rosji. Rok 1938. Młoda Joan (Sophie Cookson) studiuje fizykę w Cambridge. Nieśmiała i łatwowierna dziewczyna szybko daje się uwieść uroczemu i tajemniczemu Leo (Tom Hughes), który wkrótce staje się jej przewodnikiem po obcym, ale intrygującym świecie ideologii komunistycznej.
Romantyczna idylla trwa aż do momentu wybuchu II wojny światowej. Joan pracuje w ośrodku badań nad bombą atomową, gdy Leo prosi ją o przekazanie Rosjanom ściśle tajnych akt. Joan dowiaduje się, że jest tylko narzędziem w rękach ukochanego i sama musi wybrać pomiędzy miłością i zdradą swojego kraju a bliskimi i ich ocaleniem. – opis dystrybutora.
Muszę przyznać, że oglądanie tego filmu w małej sali kinowej, z fotelami i stoliczkami umożliwiającymi swobodne picie napojów wszelakich, jedzenie ciast i dającymi poczucie bycia w kawiarni a nie w sali kinowej dodało filmowi pewnego uroku. Opowieść nie była bowiem specjalnie wciągająca i skomplikowana, nie wymagała też dużego skupienia i zrozumiałabym tych, którzy nazwaliby ją nudną. Filmy o wojennych szpiegach, wywiadach obcych krajów i młodzieńczej brawurze są przepełnione akcją, hałaśliwe i wciągające. Tymczasem film Tajemnice Joan taki nie jest.
To opowieść powoli posuwająca się naprzód, w tempie dyktowanym przez starszą kobietę, która niespiesznie opowiada historie swojej młodości i oprowadza po zakamarkach pamięci. Tą kobietą jest właśnie Judi Dench. Być może to mój ówczesny stan ducha błagający o chwilę oddechu, a być może sam scenariusz, ale podczas seansu nie spoglądałam nerwowo na zegarek. Podobało mi się, że historia nie pędzi do przodu, że padają istotne pytania, a bohaterowie pomału się odkrywają.
No właśnie. Zamysł twórców był taki, żeby stworzyć film, który obok opowiadania historii tzw. babci szpieg (tymi słowami Joan została nazwana przez brytyjskie media) zadać pytania o życie. Z jednej strony Tajemnice Joan można potraktować, jako film o młodzieńczej brawurze, o tym że w młodym wieku, nie do końca rozważając konsekwencje dajemy się wplątać w sytuacje, które po latach będą się na nas mścić. Z drugiej strony to opowieść o odwadze, wierze w to, co się robi i w słuszność swoich decyzji – dotyczy to zarówno Joan jak i jej przyjaciół, których wybory brutalnie zweryfikowało życie i historia.
Dodatkowo niejako złamano konwencję pokazując kobietę w roli szpiega żyjącą w czasach, w których bycie kobietą oznaczało bycie zawsze drugą po mężczyźnie, a seksizm wylewał się hektolitrami. W takich realiach Joan nie tylko realizowała swoje marzenia, bo o tym też jest część tej opowieści, ale też stawała się szpiegiem trudnym do ujawnienia. Przede wszystkim dlatego, że nie zakładano, że kobieta może być na tyle inteligentna i sprytna. Jeśli przyjrzeć się historii lat 30. i 40. znalazłoby się naprawdę liczne grono kobiet, które w tamtych czasach były jak Joan. Choć jak wiadomo świat woli kino akcji z Jamesem Bondem w tytułowej roli.
Filmowi nie można też odmówić udanych zdjęć i zgrabnego pokazania Anglii z tamtego okresu, choć niektóre scenografie są aż nadto biedne. Np. spotkanie Joan z przyjaciółką na ławce aż prosi się o ujęcie z innej perspektywy, pokazanie czegoś więcej niż wysokiej ściany budynku.
W tym filmie ważne są jednak postaci, ich historia i to, co mówią o sobie i jak tłumaczą swoje działania. Zdecydowanie nie miał to być kolejny film z wybuchami, pistoletami i śmiercią snującą się po ulicach. To miała być historia młodych ludzi, którzy z rozmaitych powodów podjęli w życiu pewne wybory – czasami była to wiara w to, że ZSRR wyjdzie z wojny zwycięsko, czasami zaciekawienie i fascynacja nowo poznanymi ludźmi, którzy byli odważni i inni, a czasami chęć zapisania się na kartach historii wielkimi literami, niekoniecznie spoglądając na konsekwencje swoich działań.
Tajemnice Joan mogą pozytywnie zaskoczyć tych, którzy spodziewają się płytkiej, miałkiej historii o zakochanej małolacie, która straciła głowę dla przystojnego, odważnego i konkretnego w swoich działaniach mężczyzny. Na pewno spodoba się osobom, które lubią filmy skłaniające do refleksji i budujące bohaterów w taki sposób, żeby pozostawić miejsce na własną interpretację ich zachowań. Nie jest to jednak film dla miłośników akcji, wybuchów i ucieczek. Może też nie spodobać się tym, którzy lubią wyjść z kina poruszeni i przez kilka kolejnych dni analizować film. Ja wyszłam z kina z pytaniem: dlaczego syn Joan miał pretensje tylko do niej?
Nie jest to raczej pytanie, które reżyser chciałby usłyszeć od widza chwile po seansie, ale nie zmienia ono faktu, że film zasługuje na to, żeby go obejrzeć i poznać nową, inną perspektywę.