Gdy w 2015 roku wymyślałam nazwę Te seriale pozbawiły mnie snu rzeczywiście było tak, że zarywałam noce, żeby oglądać seriale. Po sześciu latach już tak nie robię, ale nie chcę zmieniać nazwy, bo wciąż mi się podoba i jest całkiem chwytliwa. W minionym roku opublikowałam 16 tekstów będących recenzjami seriali, wszystkie można znaleźć tutaj. W tym tekście nie będę o nich wspominać, miały już swoje pięć minut i z różnych powodów zasłużyły na osobne publikacje. Te seriale pozbawiły mnie snu w 2021 roku! to wcale nie taka krótka alfabetyczna podróż przez 16 kolejnych tytułów, których do tej pory nie recenzowałam.
Ułożyłam tytuły alfabetycznie, najczęściej używając polskiego tytułu. Piszę o serialach naprawdę dobrych i wciągających, rozczarowujących i takich, które obejrzałam po hucznych zapowiedziach, a które okazały się dla mnie nie do przejścia. A jeśli chcesz zobaczyć, które seriale pozbawiły mnie snu w 2020 roku, zapraszam tutaj.
Biały Lotos
Wydaje mi się, że muszę zmienić stan umysłu, żeby wciągnąć się w ten serial. Próbowałam dwukrotnie, obejrzałam połowę odcinków i nie ukrywam, że często naprawdę przednio się bawiłam. Problem jednak w tym, że nigdy nie czułam, że muszę odpalić kolejny odcinek, że zżyłam się z bohaterami i chcę poznać zakończenie. Kilka dni temu poinformowano, że drugi sezon serialu przenosi się do Europy, na Sycylię.
Bo to grzech
Długa była lista powodów, żeby obejrzeć Bo to grzech. Od aktorów, po temat, na realizacji kończąc. Nie jestem rozczarowana, bo ten serial ma w sobie wszystko to, czego się spodziewałam. Bywa uroczy i naprawdę zabawny, jest opowieścią o przyjaźni i spełnianiu marzeń, jest też po prostu smutną wędrówką przez czasy, które mówiąc najprościej nie były łatwe. Wyciska łzy, strumieniami.
Branża
Ileż ja się naczytałam opinii o tym serialu! W większości zachęcających, które krzyczały, że Branża to opowieść o młodych ludziach w świecie wielkiego biznesu, przecierających szlaki, wpadających na miny i w tarapaty. Generalnie to wszystko jest prawdą, ale muszę ostrzec, że jest to też serial przewidywalny, a przez to nudny. Wszystkie pokazane schematy są bardzo oklepane, a najbardziej szokująca scena to ta, w której jeden z bohaterów umiera na skutek przepracowania połączonego z przedawkowaniem. Reżyserią pierwszego odcinka zajęła się Lena Dunham.
Clickbait
Bezapelacyjnie jeden z najlepszych seriali obejrzanych przeze mnie w 2021 roku! Nie wiem, jak to się stało, że nie doczekał się osobnego tekstu z recenzją, ale przypuszczam, że obejrzałam go w czasie, w którym nie miałam siły na recenzowanie kolejnego wciągającego, mocnego serialu, który mógłby się ziścić. Internet to potęga, nuda połączona z samotnością to mieszanka wybuchowa. Jeśli lubicie seriale realistyczne, z pewną dawką przemocy, kilkoma wątkami i nieoczywistym zakończeniem, bardzo polecam Clickbait. Zarwana noc gwarantowana!
DNA
Obejrzałam za względu na obsadzoną w jednej z głównych ról Zofię Wichłacz. Niestety nie znalazłam zwiastuna w polskiej wersji, więc musi zostać duńska. To serial z 2019 roku, którego akcja toczy się w kilku europejskich miastach i podobnie do Clickbait zakończenie zaskakuje. Scenarzyści wiedzą, że nie ma możliwości, żeby było szczęśliwe, bo cokolwiek zrobią któryś z głównych bohaterów będzie cierpiał. DNA to opowieść o rodzicach, którym odebrane są dzieci – uprowadzone, podmienione, o rodzicach, którzy szukają swoich dzieci i odnalezionych dzieciach, którym nie chce niszczyć się życia.
The Good Doctor
Przypuszczam, że nie ma w Polsce serialowego maniaka, który w 2021 roku nie skusiłby się na ten serial. The Good Doctor był emitowany w Polsce nawet przez telewizję publiczną, ale dopiero obecność na Netflixie rozpopularyzowała go wśród Polaków. Podobnie stało się z serialem New Amsterdam. Lubię seriale medyczne, zawsze lubiłam i pewnie nigdy nie przestanę. Ucieszyłam się, że oferta Netflixa wreszcie poszerza się o produkcje tematycznie inne niż to, co do tej pory oferowali. Sam serial powinien się spodobać fanom Doktora House’a, który lubią (i są przyzwyczajeni) do nietuzinkowych głównych bohaterów, których w niektórych odcinkach się kocha, a w innych doprowadzają do szaleństwa.
Dr. Death
Joshua Jackson był powodem, dla którego zaczęłam oglądać Dr. Death. Chciałam go zobaczyć w roli bezwzględnego, szalonego, bardzo inteligentnego lekarza. To miniserial oparty na prawdziwych wydarzeniach, które kilka lat temu wstrząsnęły Ameryką. Christopher Duntsch istnieje, miał uprawnienia do wykonywania operacji i był na tyle przebiegły, żeby świadomie okaleczać pacjentów. Historia straszna, serial dobry.
Klangor
Po kilku miesiącach od obejrzenia serialu Klangor wciąż nie mogę się pozbyć wrażenia, że mógł to być jeden z najciekawszych seriali Canal+, a wyszedł mocno przewidywalnie. Serial podaje na tacy rozwiązania i jednocześnie pokazuje sceny naciągane, jak walka głównego bohatera z porywaczem, podczas gdy ten leży już poobijany z kluczami wyraźnie na widoku, co daje bohaterowi możliwość szybszego uwolnienia córki nasuwa się pytanie, czy ktoś tu aby na siłę nie próbuje stworzyć brutalnego serialu? Canal+ ma gorsze produkcje na koncie, ale ma też lepsze.
Malory Towers
Budzi się we mnie czasem potrzeba oglądania i czytania rzeczy przeznaczonych dla tak zwanego młodego widza. Nie wiedzieć czemu są to najczęściej opowieści o szkołach z internatem… Na Malory Towers trafiłam trochę z przypadku, ale zostałam na dłużej, bo to ujmująca opowieść o dorastaniu niepozbawiona intryg.
Mare z Easttown
Jeden z najgłośniejszych seriali 2021 roku, jeden z najchętniej oglądanych i komentowanych, głównie za sprawą roli Kate Winslet, która ukazała się krytykom bez mocnego makijażu i w spranych koszulach. Przyznaję, że oglądało się przyjemnie, przyznaję że Kate zagrała fantastycznie, ale ja dość szybko zapomniałam o tej produkcji. Ciekawe jest też właśnie to, że dużo mniej komentowano scenariusz, a bardziej skupiano się wokół tego, jak ucharakteryzowano Kate i cały dyskurs poszedł w stronę mówienia o tym, jak mały ekran ma dość wygładzonych, idealnych bohaterek bez cellulitu i zmarszczek.
My, dzieci z dworca Zoo
Olbrzymie rozczarowanie. Przeczytałam książkę Christiane F. o kilka lat za wcześnie, a przynajmniej teraz tak myślę, ale mimo to nie wydaje mi się, żeby ubarwianie jej wspomnień odjazdowymi ciuchami z pierwszych stron modowych gazet sprawiało, że serial trafi do młodszego widza. Ta opowieść miała być szorstka, bolesna i miała być przestrogą. Wyszedł serial, który zdecydowanie nie powinien mieć tytułu My, dzieci z dworca Zoo, bo bliżej mu do fantazji niż historii z książki.
The Sinner
Na przestrzeni lat nazwałabym The Sinner jednym z moich ulubionych seriali. Zaczęło się od sezonu z Jessicą Biel, który mnie zachwycił. W 2021 roku wyemitowano czwarty i zarazem ostatni, skupiony wokół nowego śledztwa, ale też przypominający traumę, z jaką po trzecim sezonie mierzy się detektyw Ambrose. Mnie poprzedni aż tak nie uwiódł, być może dlatego, że detektyw Ambrose nigdy nie był moim ulubionym bohaterem, a nagle zaczął być w centrum uwagi, ale muszę przyznać, że scenarzyści jak rzadko utrzymali dobry poziom do samego końca. Recenzje pierwszych trzech sezonów tu.
Sprzątaczka
Jeśli serial opowiadający o przemocy domowej, próbie wyrwania się z toksycznych relacji, ośrodku dla matek z dziećmi i walce o każdy grosz może być ciepły i pokrzepiający to Sprzątaczka właśnie takim serialem jest. Udany aktorsko, wielowątkowy, ale nie do przesady, ze szczęśliwym zakończeniem, ukazujący realia życia w Stanach Zjednoczonych, gdzie oprócz błękitu oceanu są też kampery i przyczepy będące domami. Dużo w nim prostych prawda, np. tego, że pieniądze szczęścia nie dają. Wart obejrzenia.
Planeta Singli. 8 historii
O Planeta Singli. Osiem historii napisałam w Monthly na grudzień 2021 wspominając, że zostało mi do obejrzenia jeszcze kilka odcinków. Wciąż nie obejrzałam wszystkich, od czasu tamtej publikacji zmieniło się jedynie to, że obejrzałam pięć odcinków, ale widzę pewien schemat. Pomiędzy naprawdę nudnymi historiami znalazły się trzy ciekawie poprowadzone i ciekawie zagrane, więc jeśli macie ochotę na polski serial polecam odcinek 1 z Izabelą Kuną, 3 z Zosią Wichłacz i 5 z Jankiem Wieteską.
Plemiona Europy
Czy ktoś jeszcze w ogóle pamięta, że w 2021 roku Netflix wypuścił serial inspirowany Igrzyskami śmierci? A przynajmniej serial, w którym główna bohaterka jest inspirowana Katniss Everdeen. Można było polubić Plemiona Europy za efektowne efekty specjalne i szaloną rolę Olivera Masucci, ale poza tym nie był to najwyższych lotów start Netflixa w nowy rok. Premiera odbyła się w połowie lutego.
Ragnarok 2
To zabawne, ale o pierwszym sezonie Ragnarok pisałam w Te seriale pozbawiły mnie snu w 2020 roku! Pisałam wówczas, że był to pilot prawdziwego serialu, że trzymam kciuki za nieanglojęzyczne produkcje Netflixa, bo ubarwiają ofertę. Po obejrzeniu drugiego sezonu mogę jedynie dodać, że wciąż nie jestem fanką fantasy, ale Ragnarok to genialne guilty-pleasure. Taki serial, od którego niczego się nie oczekuje, który jeśli zaskoczy i zadziwi to jest się zadowolonym, a jeśli będzie przewidywalny i tuzinkowy nie będzie to wadą.