Urodziny galerii handlowych kojarzyły mi się zawsze z imprezami w biesiadnym stylu, ze sceną ustawioną na korytarzu pomiędzy mydłem a powidłem. Na scenie popularne, dobrze wszystkim znane nazwisko z przebojami radiowymi w dorobku, które zaproszono, żeby zabawiało tłum klientów i zachęciło do zakupów tych, którzy na co dzień wybierają konkurencję. Obchodzone w piątek, 19 października 15-te urodziny Starego Browaru, jednej z najładniejszych galerii handlowych świata, to inna bajka. W tym przypadku powiedzenie: jaka galeria handlowa, takie urodziny zdaje się być idealne.
Okazało się bowiem, że Stary Browar, słynący nie tylko z pięknej architektury, ale też łączenia handlu ze sztuką, postawił na urodziny przy dźwiękach projektu Albo Inaczej 2. A ten, choćby ze względu na skład, można uznać za przysmak na polskiej scenie muzycznej. Nadarzyła się więc dobra okazja, żeby posłuchać na żywo projektu, który wcale dużo nie koncertuje. Chociaż istniało ryzyko, i to całkiem duże, że impreza wypadnie słabo.
Po dotarciu na miejsce, mniej więcej piętnaście minut przed planowaną godziną rozpoczęcia, ludzie niespiesznie się zbierali. Atmosfera przypominała raczej nudne urodziny lub przypadkowe zbiorowisko ludzi, a nie sytuację, w której za kilka chwil na scenę wyjdzie kilka naprawdę dobrze znanych w Polsce muzycznych nazwisk. Pomyślałam, że chyba nie powinnam się dziwić, bo na tego typu wydarzenie musiało przyjść grono przypadkowych osób, które nigdy nie słuchały piosenek Albo Inaczej 2. I że pewnie wielu jest takich, którzy po prostu nie obchodzą urodzin galerii handlowych i nawet widząc na mieście plakaty przechodzili obojętnie.
Albo Inaczej 2 to nowa, aż mam ochotę napisać, że odmłodzona wersja projektu Albo Inaczej. Pierwsza odsłona, z roku 2015, była połączeniem hip-hopu z jazzem. Do współpracy zaproszono wówczas sześciu wokalistów, m.in. Krystynę Prońko, Andrzeja Dąbrowskiego i Zbigniewa Wodeckiego, którzy wykonali kultowe hip-hopowe teksty w nowych, intrygujących aranżacjach. Trzy lata później projekt odświeżono zapraszając młode, ale też już cieszące się uznaniem fanów i krytyków, nazwiska polskiej sceny muzycznej. Część tego nowego składu wystąpiła w piątek w Poznaniu.
Okazuje się, że moja wiara w ludzi jest czasami zbyt mała. Owszem, rozkręcanie imprezy chwilę potrwało, ale po mniej więcej połowie godziny wiedziałam już, że pośród widowni są wielcy fani Ralpha Kamińskiego, Justyny Święs czy Krzysztofa Zalewskiego. Pierwsze rzędy śpiewały zarówno piosenki z projektu, jaki i pozostałe, które wykonywali zaproszeni artyści. Zasada była bowiem taka, że grano nie tylko piosenki nagrane na album Albo Inaczej 2, ale też utwory z własnego repertuaru. Dzięki temu koncert mógł trwać dłużej, a na scenie dochodziło do niecodziennych kolaboracji, np. w chórkach do piosenki Ralpha Kamińskiego zaśpiewała Justyna Święs i Piotr Zioła. Fani Ralpha, zebrani chyba najliczniej, bawili się rewelacyjnie dając mu do zrozumienia, że przyszli specjalnie dla niego.
Najwięcej było jednak tych typowo hip-hopowych duetów. Nigdy nie byłam fanką hip-hopu, i bardzo możliwe, że się to już nie zmieni, ale połączanie zaserwowane podczas koncertu było dla mnie akceptowalne. Publiczność też rewelacyjnie reagowała na raperów i uskutecznianą przez nich interakcję. Żywe instrumenty, zespół z prawdziwego zdarzenia, który towarzyszył artystom również robił swoje. W pewnym momencie padł nawet komentarz, że granie z zespołem, a nie podłączonym pendrivem, to zupełnie inna jakość, której się obecnie nie docenia. Trudno się z tym nie zgodzić, ale uważam, że artysta, w którego stronę było to wymierzone, nie bez powodu cieszy się tak dużą popularnością, a puszczanie podkładu pendrive’a bronią teksty utworów…
Kto jeszcze pojawił się na scenie ustawionej w parku Starego Browaru? Koncert otworzył Piotr Zioła, którego na żywo nie widziałam całe wieki. Jego wersja Nie mamy skrzydeł to jedna z moich ulubionych piosenek z płyty Albo Inaczej 2! Była też Monika Borzym, Rosalie., wspomniana już Justyna Święs z utworem Czerwona sukienka, który jest niesamowicie sensualną piosenką w jej wykonaniu, Fismoll, Ten Typ Mes i kilka innych hip-hopowych nazwisk, które poznałam tamtego wieczora.
Na zakończenie gwóźdź programu, a przynajmniej tak mi się wydawało, Krzysztof Zalewski. Wykonał m.in. utwór Chwila oraz Nie ufajcie Jarząbkowi, które oczywiście nie mogło pozostać oderwane od politycznej rzeczywistości i faktu, wówczas, zbliżających się wyborów.
Tak oto okazało się, że mój ostatni fotograficzny plener koncertowy w tym roku nie wydarzył się we wrześniu.