O Marcie Bijan usłyszałam kilka lat temu, gdy po udziale w jednym w popularnych programów typu talent show jej muzyka zaczęła pojawiać się w przestrzeni publicznej. Kilka lat później Marta wydała debiutanci album Melancholia, którego do dziś nie słyszałam, ale ostatnie dni 2020 roku postanowiłam spędzić czytając jej debiutancką powieść, Melodia Mgieł Dziennych. Kim jest Marta Bijan pięć lat po tym, jak śpiewany przez nią utwór stał się ścieżką dźwiękową polskich seriali obyczajowych?
Artystką zdecydowanie bardziej świadomą brzmienia, tekstów i kierunku, w jaki chce podążać. Słychać to w jej najnowszych utworach, ale nie o nich jest ten tekst. Jest o debiutanckiej powieści, krótkiej i przepięknie wydanej, której akcja toczy się w muzycznym, artystycznym świecie pełnym tajemnic, zagadek i używek. Sięgnęłam po Melodie Mgieł Dziennych w dwóch, naprawdę prostych powodów.
Pierwszym była zwyczajna chęć sprawdzania, jak dziewczyna, którą znam (i to niezbyt dobrze) jako piosenkarkę poradziła sobie z pisaniem. Wiadomo, że teraz każdy pisze i nie jest trudno cokolwiek wydać, ale nie jest też tajemnicą, że nie każdy powinien pisać. (Panie Organek, sorry ale nie umiem przebrnąć przez Teorię Opanowywania Trwogi, choć naprawdę próbowałam) Drugim był krótki research na temat Marty w sieci, skąd dowiedziałam się, co teraz tworzy, co u niej i jak tajemniczo, a zarazem intrygująco i zachęcająco, wygląda jej profil na Instagramie. Okładka książki dość dobrze pokazuje, jak po względem wizualnym Marta ma wszystko przemyślane.
Zamów egzemplarz tutaj.
lub gdziekolwiek kupujesz książki 🙂
O powieści Melodia Mgieł Dziennych pisałam w Monthly na wrzesień 2020, później w tekście o książkowych polecajkach. W moje ręce trafiła w grudniu i spokojnie można ją przeczytać w jeden wieczór, ale ja zrobiłam to w trzy dni, niespiesznie poznając historię głównych bohaterek. W Monthly wspomniałam, że bardziej intryguje mnie warsztat Marty niż historia, co nadal pozostaje prawdą. Powieść Melodia Mgieł Dziennych to zamknięta w 176 stronach dość mroczna historia menadżerki najpopularniejszej wokalistki w kraju, Es, która ma bolesne wspomnienia, niespełnione marzenia i niewykorzystany talent. Gdy poznaje Melodię jej życie – zarówno zawodowe jak i prywatne na zawsze się zmienia. Melodia błyskawicznie staje się muzyczną ikoną, jest rozchwytywana, ale niespecjalnie panuje nad życiem i stawianymi przed nią wyzwaniami. Brzmi banalnie? Niby tak, ale można się zastanawiać, ile z tego, co opisała Marta to obserwacja i wyobraźnia, a ile przelanie na papier skrawków przeżyć.
Pewna jestem jednego – miło czytało się tę książkę i jeśli w przyszłości Bijan wyda coś nowego, chętnie dam temu szanse. Melodia Mgieł Dziennych to nie jest literackie objawienie ubiegłego roku, wyrafinowana lektura z mnóstwem nawiązań intertekstualnych, metafor czy zwrotów akcji i dreszczykiem emocji. To ciekawe spojrzenie na muzyczny świat, dobrze opowiedziana historia, która wciąga i nie rozczarowuje. Oczywiście pod warunkiem, że podchodzi się do niej racjonalnie, jak do debiutu. Bijan może nas jeszcze nieźle zaskoczyć.