Szortext: Nina Nesbitt – Älskar

Jest we mnie dużo zamiłowania do artystów ze skandynawskimi korzeniami i równie dużo do tych z pochodzących ze Szkocji. Nina Nesbitt łączy te dwie cechy i być może dlatego od kilku lat nie mogę przestać śledzić jej kariery. Na premierę Älskar czekałam z zaciekawieniem, bo po bardzo udanym i przebojowym The Sun Will Come Up, the Seasons Will Change oczekiwania miałam duże. Jednocześnie Nina mocno dawała do zrozumienia, że skręca w stronę stylu singer-songwriter i huczne popowe, radiowo przebojowe nagrania nie do końca są jej zamiarem. Co nie oznacza, że zabrakło ich na nowym albumie.

Każda płyta Nesbitt to niespodzianka, każda kolejna to nowe rozdanie, ale słuchając Älskar nie da się zapomnieć, że zaledwie kilka lat wcześniej ukazało się The Sun Will Come Up, the Seasons Will Change. Po dającym się kwestionować debiutanckim Peroxide, który po dziś dzień brzmi dla mnie, jak próba zdobycia serc fanów Ellie Goulding, Nina dała się poznać jako piosenkarka umiejąca stworzyć przebojowe single i przejmujące ballady. Ta umiejętność nie zniknęła na Älskar, płycie romantycznej i melancholijnej, skąpanej w nostalgicznych wspomnieniach i chwilowych wzburzeniach. Niezwykle dziewczęcej, lekkiej w prostocie i nieprzesadzonej w aranżacjach.

Przez premierą, jak to w tych czasach niestety bywa, ukazało się wiele singli, które nawet ostatecznie złożono je w EPkę. Zauważyłam, że coraz trudniej mi przekonać się do albumu, gdy jego premierę poprzedza kilka utworów. Gubię wątek, nie łapię zamysłu, wyrywam piosenki z kontekstu i tracą swoje znacznie. Początkowo odbiór całej płyty nie był dla mnie łatwy.

Z jednej strony trudno nie wzruszyć się słuchając Dinner Table, lirycznej opowieści o trzech pokoleniach kobiet, które mimo upływu czasu podążają podobnymi ścieżkami. Niewykluczone, że jednej z najpiękniejszych ballad Niny, zaraz obok wzruszającego i bardzo intymnego When You Lose Someone. Ten utwór aż prosi się o obecność na dziesiątkach ścieżek dźwiękowych! Jest przepiękny! Z drugiej strony na Älskar pojawia się gniewne, przepełnione nastoletnią energią No Time (For My Life to Suck) i popowe Pressure Makes Diamonds, które wyróżnia się na tle pozostałych kompozycji na tyle, że na razie nie umiem się do niej przekonać. W tekście jest mnóstwo życiowych przemyśleń i prawdy, ale muzycznie to tak infantylne dźwięki, że niechętnie do nich wracam. Zamiast tego utworu widziałabym na podstawowej wersji płyty dwie kompozycje, które Nina opublikowała w ubiegłym roku.

Mam na myśli singiel Summer Fling, wydany w wakacje 2021 roku, który mógłby urozmaicić brzmienie albumu. Podobnie jest z Life’s a Bitch, wydanym w podobnym okresie, który również ominął podstawowe Älskar. Na przykładzie tych singli widać, jak długo kształtowało się ostateczne brzmienie płyty. Czuć też, że odrzucono kilka mocniejszych akcentów, próbując zamknąć całość w melancholijnym anturażu. Ta zwiewność, dziewczęcość zmiksowana z kobiecością niezwykle Nesbitt pasuje.

Z Älskar biją przemyślenia, refleksje, doświadczenie i chęć podzielenia się z chaotycznym, wiecznie biegnącym i nieustająco zmęczonym światem pewną delikatnością. Otwierające album Gaol to piękne w swej prostocie miłosne intro, uzupełnione o polski akcent. Singlowe I Should Be a Bird to hipnotyzująca opowieść o miłości, która nie zawsze jest łatwa i w tych trudniejszych momentach warto zadać sobie pytanie, czy warto i dlaczego. Jest też Heirlooms, które tytułem może nawiązywać do Dinner Table – być kolejną piosenką o przeszłości rodziny, ale jest obietnicą daną przyszłości.

Na jesień Nina Nesbitt zapowiedziała serie malutkich koncertów w kilku europejskich miastach. Trasa rozpoczyna się w Leeds, 13 listopada, i kończy 2 grudnia w Berlinie. Pod koniec listopada odbędzie się koncert w Sztokholmie, na którym najprawdopodobniej się pojawię.