virgin-river-netflix
Materiały prasowe

9 powodów by oglądać… Virgin River na Netflix.

Pisząc Monthly na lipiec 2021 dotarło do mnie, że nigdy nie napisałam nic obszernego na temat jednego z moich ulubionych seriali pozornie wykraczających daleko poza lubiane przeze mnie tematy. Mam na myśli Virgin River, jeden ze stosunkowo nowych tytułów na Netflix, który jakimś cudem doczekał się już trzech sezonów. Krótki opis serialu, który znajdziecie w serwisie mówi tak niewiele, i jest tak niebywale lakoniczny, że ten tekst nabiera jeszcze większego sensu.

Publikując w styczniu Te seriale pozbawiły mnie snu w 2020! pisałam o Virgin River jako moim guilty pleasure. Wciąż jest to prawda, ale od trzeciego sezonu patrzę na ten serial inaczej, bo na pierwszy plan wysuwa się coraz śmielej wątek kryminalny. Czyżbym gdzieś podświadomie sięgała po takie produkcje? Chyba coś w tym jest, o czym możecie się przekonać czytając 9 powodów by oglądać… Virgin River na Netflix.

Chcąc zacząć od nowa, pogrążona w żałobie pielęgniarka przenosi się z Los Angeles do miasteczka na północy Kalifornii i jest zaskoczona tym, co — i kogo — tam widzi.

Opis dystrybutora / Netflix

1. Pamiętacie stare, dobre, popularne amerykańskie seriale w stylu Gilmore Girls albo Jezioro Marzeń? Virgin River ma w sobie naprawdę wiele z niegdyś bardzo popularnych produkcji. To małomiasteczkowa, niezwykle klimatyczna opowieść o społeczności, której częścią pewnego dnia staje się Mel. W tej roli Alexandra Breckenridge, którą możecie kojarzyć właśnie z Jeziora Marzeń lub The Walking Dead.

2. Błyskawicznie można utożsamić się z bohaterami. W Virgin River zdają się mieszkać przede wszystkim ciepłe, otwarte, pomocne osoby, choć społeczeństwo jest tam raczej takim mniej lub bardziej udanym odwzorowaniem współczesności – przewaga seniorów, niewielu młodych dorosłych. Bohaterów tego serialu się uwielbia i to do tego stopnia, że nawet „czarne charaktery” szybko zyskują w oczach. Być może dlatego, że trudno uwierzyć, żeby „czarne charaktery” mogły mieszkać w tym miasteczku.

3. Nie mogę nie zwrócić uwagi na to, że w drugim sezonie zaczynają się wątki kryminalne, które w trzecim są potęgowane. Grzebanie w przeszłości głównych bohaterów to zdecydowanie cel scenarzystów Virgin River. Co więcej, cały czas nie kończą się wątki medyczne, bo w pewnym sensie to wokół lokalnej przychodni kręci się życie.

4. Virgin River łączy wątki miłosne trzech pokoleń. Trudno nie dostrzec podobieństw między parami i ich historią, chociaż nie są to powielone życiorysy. Dostosowane są do realiów panujących w młodości postaci. W każdym kolejnym sezonie widać jednak, jak wiele łączy historię Mel i Jacka z Hope i Doc’em oraz Ricky’ego i Lizzie. Czy chodzi o to, aby pokazać, że historia zatacza koło? Być może. Czy chodzi o to, żeby pokazać, że pewne problemy, dylematy nigdy się nie zmieniają, niezależnie od czasów? Być może.

5. W każdym sezonie pojawiają się nowe, interesujące postaci. Nie ma nikogo, kto by działał mi na nerwy. Mieszkańcy Virgin River każdego witają z serdecznością, ciepłem i otaczają troską, co sprawia, że widz szybko chce poznać historię nowych bohaterów i zrozumieć, dlaczego znaleźli się w malutkim amerykańskim mieście, co ich tam sprowadza i co zostawili za sobą.

6. Nie da się ukryć, że trzeci sezon jest najbardziej wzruszający i najsmutniejszy. Po części wynika to z zamykania bądź rozwijania rozpoczętych wcześniej wątków, a po części z pandemii, które uniemożliwiła Annette O’Toole (serialowa Hope) pojawienie się na planie. Jej sceny nagrywano zdalnie i trzeba przyznać, że sezon trochę stracił na braku ekspresyjnej, energicznej Hope.

7. Virgin River bywa bardzo idylliczny i utopijny, ale czy nie o to chodzi w serialach? Można byłoby się kłócić, że takich miasteczek już nie ma, że nie ma takich ludzi i nie tworzą tak bliskich i opartych na wzajemnym szacunku relacji, ale właśnie dzięki temu chce się wracać do Virgin River. Ta serialowa utopia działa jak plaster na codzienność.

8. Ważne! Będzie 4 sezon, w którym nieunikniona jest kontynuacja wątków z trzeciego. Nie wiem, bo trudno wyrokować, ale zapowiada się na następny emocjonujący sezon, w którym nie zabraknie łez, ważnych i trudnych decyzji oraz momentów zwątpienia. Przed każdym z wymienionych wyżej bohaterów stoi wymagający przeciwnik.

9. Na zakończenie muszę wspomnieć, że scenariusz Virgin River oparty jest na powieściach Robyn Carr o tym właśnie tytule. Seria ma ponad 20 części, również części specjalne o świętach. Nie wiem, na ile serial wiernie trzyma się pomysłów Robin, ale zakładam, że jest to dość dobre przełożenie jej twórczości, z typowymi dla seriali przesunięciami czy pominięciami.