Konwój. Męskie kino z niezłym kopem

W ostatnim czasie naprawdę przyjemnie chodzi się do kina na polskie produkcje. Mam z czego wybierać, nie czyhają na mnie same komedie romantyczne. Film Konwój Macieja Żaka pojawił się na liście filmów, które uratują Cię przed zimowym marazmem. Jednym z moich tegorocznych postanowień jest oglądanie filmów, które na takie listy trafiają. Jak na razie idzie mi naprawdę nieźle!

Przekładałyśmy wizytę w kinie dwukrotnie. Najpierw miał być seans o 19:40, później o 10:20, a skończyło się na 15:40. Konwój to zdecydowanie jeden z tych filmów, które dobrze oglądać po zmroku. Jeśli w kinie w centrum handlowym to najlepiej wtedy, gdy po wyjściu nie spotka się już nikogo oprócz ochroniarza. Jeśli w domu to pod miękkim, przyjemnym kocem, który ochroni przed mrokiem pokazywanego w filmie świata.

Bo ten świat jest naprawdę perfidny

Czy prawdziwy? Czy przerysowany? Czy przesadzony? Być może, nie wiem. Nigdy nie miałam do czynienia z więzieniem, nigdy nie pracowałam w Służbie Więziennej i nie znam nikogo, kto by w niej pracował, ale nie raz słyszałam o ludziach, którzy sprawiedliwość chcą wymierzać na własną rękę. Między innymi o tym jest ten film. O tym, że 25 lat to za mało, dożywocie to zbyt łagodna kara, a amnestia to był kiepski pomysł, który wypuścił z więzień największych zwyrodnialców.

Klasycznie jest też o walce ideałów z realnym życiem, która nie skończy się, dla tych ideałów, dobrze. O problemach dorosłych ludzi, którzy nie do końca tak wyobrażali sobie swoje życie, żałują tego, czego cofnąć się nie da i posunęli się o krok za daleko, żeby móc zawrócić. O przemocy, nałogach i bawieniu się w jedynego sprawiedliwego.

Czop, Gajos, Simlat i Więckiewicz zagrali w filmie, który ma niezłego kopa

Czy gdy kobieta mówi, że jakiś film to kino męskie to mężczyźni jej wierzą? To jest męskie kino. Dla tych, którzy potrzebują – od czasu do czasu – kopniaka od filmu, ale nie wymagają hollywoodzkich efektów i gonienia się w rytm świszczących kul przez większą jego część.

Pewnie nie każdemu będzie odpowiadała przeciągnięta akcja, bardzo klaustrofobiczne pomieszczenia i zakończenie, które chyba trochę psuje cały ten film. Zastanawiałam się nawet, czy nie lepiej byłoby zakończyć go sceną na szpitalnym łóżku, bez odwracania ról i przepełnionego goryczą, zmieszanego z pretensjami, monologu Gajosa? Żak wybrał jednak zakończenie, które miało wyjaśnić wszystko, co nam wcześniej pokazał. Okej, szanuję, bo ostatecznie stworzył ciekawą alternatywę dla nowych części Pitbulla.

One z jednej strony reklamowane są jako filmy sensacyjne, a z drugiej wystarczy obejrzeć zwiastun, żeby podchodzić do nich z dystansem. Żartem i traktować, jako rozrywkę. Tutaj tak się nie da, w Konwoju wszystko jest na poważnie, aktorzy mocno osadzeni w swoich rolach, mechanizmy władzy (nawet jeśli wyostrzone), paranoja ludzkiego myślenia, pokazane tak, żeby wbijały w fotel. Aż nadzieja w mocne, polskie kino powraca!

Tylko z jednego powodu poczułam się delikatnie rozczarowana

Konwoju w zasadzie nie ma kobiet. Nie mówię, że to minus, ale warto to wiedzieć. Naliczyłam je tylko cztery, a żadna nie zagrała więcej niż czterech scen. Nawet Agnieszka Żulewska, która swoją twarzą reklamuje ten film na wielkich plakatach porozklejanych na mieście. Poza odważną sceną otwierającą Konwój nie było jej w tym filmie prawie wcale. Doroty Kolak z resztą też.

Był za to, w trzech scenach, Jarosław Boberek, ukochany przeze mnie Posterunkowy z Rodziny Zastępczej, który wreszcie zagrał czarny charakter. Co było dla mnie przeżyciem specyficznym, jakby dopiero teraz rozbił magiczną bańkę wpadającego na kawę do Kwiatkowskich policjanta…