Ewa Farna szykuje nowe zawodowe rozdanie

Ewa Farna to bezsprzecznie fenomen na polskim rynku fonograficznym. Gdy w wieku 14 lat wydawała w Polsce swój pierwszy album miała dwie możliwości – wzbić się na szczyt i spektakularnie z niego spaść, co udało się w tamtym czasie kilku młodym, polskim debiutantom, albo rozpocząć wieloletni marsz po uznanie fanów i deszcz nagród.

Z pomocą mądrych głów obrała scenariusz numer dwa, a tej jesieni pokaże się Polakom w nowym wydaniu. Na rynek ma trafić jazzowy album, a Ewa po raz pierwszy w karierze zagra biletowaną trasę koncertową. Odwiedzi sale koncertowe w kilku polskich miastach, a wszystko to z nowym materiałem, który już teraz zapowiada się okazale.

Już dorośliśmy

Każde lato pokazuje, że jesteśmy narodem biesiadników masowo uczestniczących w plenerowych, darmowych koncertach. Do tej pory Ewa zaliczała się do grona artystów, którzy każdego lata objeżdżali Polskę grając do kotleta w małych miasteczkach i wioskach. Sama dwukrotnie skorzystałam z szansy zobaczenia jej w takich okolicznościach i chociaż koncerty były na wysokim poziomie, w głowie wciąż pozostawało przekonanie, że sprzedając tysiące egzemplarzy płyt Ewa zasługuje na coś więcej niż występ z okazji rocznicy nadania praw miejskich.

Niestety, gdy zaczyna się karierę mając naście lat naturalne jest, że dociera się głównie do osób w podobnym wieku. Rezultat jest taki, że ciężko zorganizować klubową trasę koncertową, gdy osoby potencjalnie zainteresowane udziałem w takim koncercie nie mają skończonych 18 lat. Druga sprawa jest taka, że jeśli całą karierę przyzwyczajasz ludzi do darmowych występów, jak nauczyć ich inwestować w te biletowane?

W listopadzie Ewa będzie miała szansę udowodnić, że nie tylko ona, ale także grono jej oddanych fanów dorosło do tego, aby brać udział w biletowanych koncertach. A może zwyczajnie polskie obiekty nie były przekonane do tego typu koncertów Ewy? Sądząc po pozytywnym przyjęciu informacji o jesiennej trasie chętnych na nowe muzyczne doświadczenie jest wielu.

Jazzowo i akustycznie

Wspominana trasa koncertowa nie będzie zwyczajna. Gdy latem Farna odwiedza polskich fanów, albo gościnnie występuje na radiowych festiwalach, pokazuje swoje energiczne wcielenie. Albumowe aranżacje piosenek, dobrze znane wersje i uwielbiane przez ludzi przeboje. Teraz chce pokazać, że jej głos brzmi potężnie i niesamowicie także w jazzowym wydaniu.

Gdy tuż po premierze albumu (W)Inna? pojawiła się informacja, że Ewa planuje nagranie jazzowych wersji swoich piosenek i wydanie ich na oddzielnym albumie przypomniał mi się jej malutki, akustyczny występ, który widziałam przy okazji promocji albumu Ewakuacja. Była to prezentacja niesamowitych zdolności wokalnych, wielkiego talentu i wielkiej charyzmy.

Nowy album ma szansę pokazać to nowe oblicze Ewy, które na co dzień nie pojawia się w rozgłośniach radiowych. Dla niej samej może być nowym rozdaniem i wyznaczyć nowy kierunek jej kariery. Bo ta od albumu (W)Inna?, na którym nie brakuje z resztą jazzowych smaczków, zaczyna przybierać bardziej osobisty, autorski kształt.

Osiem albumów

Farna ma na koncie osiem studyjny albumów. Cztery wydane w języku polskim i cztery po czesku. Złośliwi powiedzą, że to fakt mocno naciągany, bo czeskie płyty mają swoje polskie odpowiedniki, więc trudno mówić o pełnoprawnych krążkach. Nieliczni wiedzą, bo nie każdemu chce się takich informacji szukać, że dopiero od premiery albumu (W)Inna?, wydanego jesienią 2013 roku, Farna zrezygnowała z publishingu, który był wszechobecny na jej poprzednich albumach.

To gigantyczny krok naprzód i szansa na to, że pełnoletnia Farna dostaje od wytwórni zielone światło na tworzenie muzyki w takim kształcie, który ją samą w pełni satysfakcjonuje. Dla jej fanów, i fanów muzyki, oznacza to, że sześć poprzednich płyt (krążek (W)Inna? ukazał się także w czeskim wydaniu) to nie do końca to, co Ewa chciałaby prezentować. Nie zapominajmy przy tym, że ona ma dopiero 22 lata i wszelkie prawo do eksperymentowania, poszukiwania i odnajdywania brzmień, które są jej sercu najbliższe.

Akustyczny, jazzowy krążek Ewy to jeden z tych, na które tej jesieni czekam najbardziej. Trzeci na liście płyt polskich wykonawców i drugi z identyczną datą premiery – 6 listopada. I nie będę miała nic przeciwko, jeśli to właśnie ten materiał przyniesie Ewie nagrodę Fryderyka.