Jak może wyglądać biografia Artura Rojka? Czy to pełna refleksji, przemyśleń książka? A może zbiór wspomnień kolekcjonowanych od kołyski i przepisów na pyszne śniadania? Biografie są różne, ale wszystkie, na jakie trafiłam były potwornie nudne. Pewnie trafiłam źle, miałam pecha, albo życiorysy moich bohaterów nie pozwalały im na stworzenie interesujących książek. Ta była jednak lekturą obowiązkową.
Gdy Artur Rojek poinformował, że udzielił najdłuższego wywiadu w swoim życiu, odpowiedział na pytania wykraczające daleko za próby interpretacji jego płyty, czy prezentacji artystów zaproszonych na OFF Festival, było jasne, że tę książkę trzeba przeczytać. To lektura na jeden dzień lub dwa długie wieczory. Zaczyna się niemrawo, ale im bliżej końca, im głębiej, tym ciekawiej. Postanowiłam pokazać trochę inną recenzję niż zazwyczaj. Nie będę recenzować wywiadu, który jak na biograficzny przystało, pełen jest osobistych przemyśleń, wniosków. A tego nie trzeba komentować, wartościować.
Wybrałam kilkanaście cytatów, które mnie przekonałyby, że warto sięgnąć po książkę Artur Rojek. Inaczej. Nie wybierałam ich pod kątem życiowych mądrości, sentencji wartych zapisania w pamiętniku. Jest to zestaw interesujących zdań na temat muzyki, historii Myslovitz, kariery zagranicznej, solowych projektów, życia i Polski.
***
Wiedziałem, że piszę trudne teksty. Męczyłem się. Beksę pisałem trzy, cztery miesiące. Pisałem, skreślałem, pisałem, skreślałem. Bywało, że po drodze miałem chwilę takiego załamania, że chciałem rzucić tę robotę.
Zespół nie był moim naturalnym środowiskiem. Dzięki tej dywersyfikacji poczułem, że muzyka mnie nie zdradzi, że może być nie tylko moją pracą, ale i pasją.
Myślę sobie: kurwa, mógłbym mieć piekarnię i święty spokój.
Chciałbym, żeby moi synowie mieli poczucie własnej wartości i cokolwiek będą robili w życiu, byli szczęśliwi z powodu tego, kim są, a nie kim był ich ojciec.
Naszą płytę reklamowano jako polskie Oasis. Tyle że grupa Oasis nie była w Polsce popularna, więc oceniano nas jako ciekawe zjawisko artystyczne, nikt nie liczył na sukces komercyjny.
Szukałem dla siebie przestrzeni w życiu. Muzyka, która zawsze mnie otaczała, nagle stała się numerem jeden. Cały mój świat zaczął się kręcić wokół niej.
Gonimy za sukcesem, chcemy być jak Niemcy, mieć wypasione fury i kasę. I jesteśmy coraz bardziej napięci, sfrustrowani.
Zagraliśmy transmitowany na cały świat koncert w Royal Albert Hall w Londynie, a angielską wersję piosenki Długość Dźwięku Samotności udało się wprowadzić do bardzo wysokiej rotacji w MTV. Coś się działo, jednak bez wsparcia wytwórni nie mogło się udać.
W Polsce byłem gwiazdą, wypełniałem Spodek, a potem jechałem na festiwal i grałem o 12.45. Czasem na nasz koncert przychodziło dziesięć osób, a czasem nikt.
Przez wiele lat tłumaczyliśmy sobie, że możemy się różnić jako ludzie, ale gdy gramy, to odkładamy ambicje i wszystko funkcjonuje, jak w dobrze naoliwionej maszynie. Myśleliśmy, że można się nie spotykać, nie przyjaźnić, nie kumplować, a mimo to wyjść na scenę i zrobić ogień. Robiliśmy, ale w końcu ten ogień też się wypalił.
Na scenie mieliśmy stać w półokręgu, żeby wszystkich było dobrze widać. Na zdjęciach najlepiej, gdybym nie stał w środku.
Pamiętam, że gdy wyszedłem z sali prób i zamknąłem za sobą drzwi, zobaczyłem, że jest piękna pogoda. I poczułem, że z serca spadł mi wielki kamień. Tak się to skończyło.
OFF Festival wziął się stąd, że jestem megaperfekcyjnym kolekcjonerem dźwięków.
Żyć inaczej znaczy często żyć trudniej. Więc nie warto się męczyć, jeśli nie ma w tym czegoś fascynującego.
Media potrafią mnie wkurzyć: tytułami, wyolbrzymieniem, paranoją. Żeby przyciągnąć do siebie trzeba denerwować, prowokować, skłócać, spowodować, że czytelnikowi, internaucie, telewidzowi szybciej zabije serce.
***
Cytaty umieszczone są chronologicznie, ale nie ma tutaj cytatów ze wszystkich rozdziałów. Ich jest łącznie osiemnaście. Później można poczytać o ulubionych artystach Artura, obejrzeć jego zdjęcia z różnych lat i zapoznać się z tekstami jego piosenek, które on sam uważa za najlepsze. Książka powinna zainteresować nie tylko fanów Myslovitz i Rojka, ale przede wszystkim ludzi, których interesuje muzyka, przemysł muzyczny, trzeźwe spojrzenie z dystansu i pogląd na świat człowieka, który robi w tym kraju wiele, choć wcale nie musi.