Unsplash

Muzyczne wróżenie. Kogo posłuchamy w 2024?

Usiadłam z kubkiem herbaty przy boku, długopisem w ręce i zaczęłam zapisywać premiery płytowe tego roku. Najpierw te już oficjalnie potwierdzone, z datami i ujawnionymi okładkami. Później te zapowiadane, które wciąż są komponowane i nagrywane. Na końcu albumy, które chciałabym usłyszeć, ale trudno powiedzieć, czy istnieją, a nawet jeśli powstał na nie jakiś materiał, niekoniecznie zostanie wydany. W pierwszej chwili uznałam, że lista jest krótka i rok 2024 w muzyce będzie spokojny. Później zerknęłam na ubiegłoroczne Muzyczne wróżenie i przekonałam się, że to nieprawda. 

Ten rok zapowiada się równie dobrze, co jego poprzednik, a z kilku powodów – wymieniam je poniżej – może okazać się jeszcze ciekawszy. Wracają duże nazwiska i uwielbiani przeze mnie twórcy, o których wciąż nie słyszał cały świat. A to przecież nie jest pełna lista muzycznych nowości na 2024 rok, to nie jest nawet połowa. Rok temu wywróżyłam osiem płyt. Jaki będzie bilans za rok o tej porze?

W 2024 nowe albumy wydadzą…

Green Day – Saviors – 19.01.2024

Odkąd pamiętam uwielbiam Green Day słucham z różną częstotliwości, nie mam jednej ulubionej płyty i nie będę udawać, że American Idiot oraz 21st Century Breakdown nie są w czołówce. Ich koncertowa energia zwala z nóg, pokazywanie własnych słabości, buntowanie się przeciw narzucanej codzienności budzi podziw, bo przecież mogliby już odcinać kupony i wiecznie grać największe przeboje. Lub przynajmniej naprzemiennie koncertować z materiałem z kultowych już płyt jak Dookie czy wspomniany już American Idiot. Tymczasem Panowie wchodzą do studia i tworzą materiał zamknięty na krążku Saviors, przez pierwszych recenzentów nazywany najlepszym od czasu American Idiot sprzed 20 lat. I jak tu nie czekać na premierę?!

Wiosnę i lato Green Day spędzi w trasie koncertowej po Stanach Zjednoczonych i Europie (głównie na festiwalach), gdzie oprócz utworów z Saviors będzie grać, w całości, Dookie i American Idiot. Zapowiadają się więc koncerty kilkugodzinne, co akurat w przypadku tej grupy nie jest nowością. Chcę wierzyć, że najpóźniej wiosną przyszłego roku wrócą do europejskich hal (i na stadiony w niektórych krajach), bo letnie terminy nie są dla mnie. Oczekiwanie będę sobie umilać słuchając Saviors, które już samymi singlami narobiło dużego apetytu.

Tom Odell – Black Friday – 26.01.2024

Czy rok 2024 upłynie pod znakiem wielkiego powrotu Toma Odella? Muzyk, którego twórczość zaczęła pojawiać się w moich głośnikach dopiero w 2016 roku jest ostatnio częstym gościem polskich scen. Od wydania albumu Wrong Crowd sprzed ośmiu lat trudność sprawia mu ponowne wejście na szczyt, być może dlatego, że jego utwory stały się jeszcze smutniejsze, a muzycznie mniej poruszające. Ta niecała dekada była dla Toma ciekawą drogą – od walki z demonami, co opisał na albumie Monsters, po ślub i powrót do zdrowia, co wybrzmiało na Best Day of My Life. W tym roku świat usłyszy Black Friday, drugi album po zakończeniu kontraktu z Columbia Records.

Jakie mam oczekiwania? Chętnie posłuchałabym płyty, która byłaby wypośrodkowaniem emocji zawartych na dwóch poprzednich albumach. Chętnie poznałabym nowe wcielenie Toma, które nie przechodzi ze skrajności w skrajność. Wiosenna trasa koncertowa jest prawie w całości wyprzedana, więc nie tylko ja liczę na świetny nowy album.

Sivert Høyem – On An Island – 26.01.2024

Wokalista zespołu Madrugada powraca do solowej działalności, którą odłożył chwilowo na bok, żeby wrócić do pracy z macierzystą grupą. Z początkiem roku wydaje album On An Island, efekt sesji nagraniowych na wyspie Zoar wspólnie z Bjarne Stensli.

Płyta powstawała w otoczeniu natury, z dbałością o to, żeby nie trafił na nią żaden sztucznie wyprodukowany dźwięk. Pierwszego efektu, singla The Rust można było posłuchać już jesienią i przekonać się, że norweski muzyk stworzył surowy, mroczny materiał. Po bardzo gitarowych kompozycjach Madrugady solowa propozycja Siverta wydaje się bliższa alternatywie, spotkaniu z jazzem, niż rockowemu pazurowi.

The Last Dinner Party – Prelude to Ecstasy – 2.02.2024

Co roku pojawia się głośno komentowany debiutant, który zaczyna pojawiać się na okładce każdego jeszcze istniejącego magazynu muzycznego, a recenzenci ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii prześcigają się w publikacjach. Najczęściej są to debiuty, które owszem, są warte uwagi, ale dobrze radzą sobie tylko na lokalnych rynkach. Na The Last Dinner Party zwróciłam uwagę z powodu intrygujących, gotyckich i nietuzinkowych stylizacji i dzięki singlowi Nothing Matters. Wtedy moje zainteresowanie zespołem było umiarkowane i ograniczało się do wewnętrznej obietnicy, że będę trzymała rękę na pulsie.

Z pomocą przyszedł Hozier, którego berliński koncert otwierało właśnie The Last Dinner Party. Po tym półgodzinnym występie wiedziałam, że to ten płytowy debiut 2024 roku, który nie przejdzie obok mnie niezauważony. Produkcją albumu zajął się James Ford, mający na koncie współprace z takimi tuzami, jak Arctic Monkeys, Florence and the Machine, Gorillaz czy Depeche Mode. O najnowszym singlu dziewczyn pisałam w najnowszych Muzycznych szortach. Od ich publikacji zmieniło się tylko tyle, że czekam na kolejne daty kolejnych koncertów, bo właśnie w tej wersji The Last Dinner Party brzmi najlepiej.

Tomek Makowiecki – Bailando – 16.02.2024

Bycie fanem twórczości Tomka Makowieckiego to lata spędzane z jednym albumem. Moizm uwodzi, wciąga i zabiera w pięknie opowiedzianą muzycznie podróż, ale po dziesięciu latach już naprawdę czas na coś nowego. Co przyniesie Bailando? Na razie mamy przepiękną okładkę i cztery z jedenastu utworów dostępnych w streamingu, które potrzebuję osadzić w kontekście całego albumu. Zwłaszcza, że nowościom towarzyszą duety – nieoczywisty, z Julią Wieniawą i zawsze mile widziany, z Nosowską, jakie opublikowano w formie singlowych zapowiedzi.

W ubiegłym roku Makowiecki grał na Next Fest Music Showcase & Conference i przypomniał, że lata płyną, a czarować wciąż potrafi. Za miesiąc przyjdzie czas sprawdzić, jakie bailando zgotował.

Baranovski – Ucieczki i powroty – 16.02.2024

Jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier pierwszego kwartału tego roku to trzeci studyjny album Baranovskiego. Po wypełnionej przebojami płycie Zbiór, niemalże równie przebojowym, ale już głównie na poziomie radiowym albumie Baranovski 2, Wojtek zapowiedział Ucieczki i powroty. Jego kariera powędrowała w dziwnym kierunku. Z niezwykle radiowego twórcy, który trafiał jednocześnie do fanów klubowych i plenerowych imprez, co wróżyło coraz większe grupy słuchaczy i szansę na intensywne granie, stał się twórcą, o którym słuch zaczął ginąć. Czy nowa płyta to zmieni?

Zapowiadana jest na “bardziej gitarową i organiczną”, zapowiada ją wydany w 2022 roku singiel Joker, który ewidentnie miał narobić zamieszania, a tak się nie stało, i opublikowany z końcem 2023 tytułowy utwór, który faktycznie pasuje do zapowiadanego opisu. Na album ma trafić 10 premierowych kompozycji, z których zdaje się, że już połowa została wydana. Tutaj schemat identyczny, jak przy dwóch pierwszych albumach – połowę utworów poznajemy na długo przed premierą.

Kaiser Chiefs – Kaiser Chiefs’ Easy Eighth Album – 1.03.2024

Po latach od Duck Kaiser Chiefs wracają z uroczo nazwaną płytą, Kaiser Chiefs’ Easy Eighth Album, która już dzięki tym kilku słowom przypomina, z jak luzackim zespołem mamy do czynienia. Pierwsza zapowiedź albumu pamięta jeszcze czasy singla How 2 Dance, którego premiera zbiegła się z pierwszą zapowiedzią wówczas nadchodzącej płyty P!nk, Trustfall. Ona śpiewała Never Gonna Not Dance Again, a oni na przekór niej. Od tamtej pory zespół uraczył jeszcze singlami Jealousy i Feeling Alright, a ostatnio Burning in Flames, które jest chyba dobitnym przypomnienie, że Kaiser Chiefs nadal kocha brzmienia z syntezatorów, a chęć dobrej zabawy poprzez muzykę ich nie opuszcza. Za produkcję ósmego albumu odpowiada Nile Rodgers i Amir Amor.

Bleachers – Bleachers – 8.03.2024

Trzy lata od premiery Take the Sadness Out of Saturday Night minęły błyskawicznie. Jack Antonoff zdążył jedynie umocnić swoją pozycję producenta najważniejszych popowych (i nie tylko) płyt ostatniej dekady, ale nie przeszkadzało mu to w komponowaniu nowości pod szyldem Bleachers. Doskonałe Modern Girl i skomponowane wspólnie z Laną Del Rey Alma Mater to pierwsze zapowiedzi albumu nazwanego po prostu Bleachers, który już teraz wiem, że nie zniknie prędko z moich głośników.

Nigdy nie szukałam w solowej twórczości Jacka zaskoczeń, chciałam czerpać z Bleachers pozytywną energię, dobrze się bawić i tupać nóżką, gdy czekam na autobus. Wciąż tego pragnę, ale przy czwartej studyjnej płycie mogę chyba liczyć na jakieś wow?

Margaret – Siniaki i Cekiny – 26.04.2024

Wiele znaków wskazuje, że w tym roku czeka nas wielki powrót księżniczki polskiego popu. Margaret najpierw z hukiem weszła do polskiego świata muzyki i zgarniała pierwsze miejsca we wszystkich rozgłośniach radiowych, później świadomie zaczęła tworzyć muzykę z jaką jako Gaja Hornby nie miała tak dużych szans na przychylność radiowego ucha. Jeszcze chwilę potem zaskoczyła słuchaczy nieoczywistym albumem Maggie Vision, z którego pochodzi przebojowy Reksiu. Przez ostatnie lata dała się poznać z nowych muzycznych stron, zahaczając o rap i doskonale bawiąc się elektroniką.

Teraz znów powraca, ponownie według własnego pomysłu, ale singiel Tańcz głupia mówi jasno – kompromisom Margaret wciąż mówi nie, z popową produkcją na światowym poziomie znów idzie ramię w ramię. To może być najlepsza krajowa popowa płyta 2024 roku i rok powrotu Margaret na szczyty, choć już 2023 pokazał, że znów je zdobywa.


W 2024 roku chcą wydać nowe albumy…

Lista płytowych obietnic na ten rok jest imponująca, zwłaszcza, że pojawia się na niej Justin Timberlake, Lorde, Katy Perry, Kings of Leon, The Killers i Avril Lavigne. Justin jest najbliżej premiery, a mówi się o niej przynajmniej od pół roku i niedawna publikacja autobiografii Britney Spears jedynie ją opóźniła. Oprócz nich nad nowymi utworami w 2023 roku pracowała Maggie Rogers, Sasha Alex Sloan, Alice Merton i Nina Nesbitt. Sporego zamieszania może też narobić powrót Halsey, która między publikowaniem zdjęć swoich makijażowych dzieł sztuki napomykała o nowej muzyce.

Na polskim rynku muzycznym czeka nas powrót Artura Rojka, Karaś/Rogucki, Marceliny, Brodki i Zalewskiego. Pachnie 2016 rokiem? I słusznie, bo 2024 rok będzie miał z niego bardzo wiele. Liczę też, że wreszcie J. Wise, występujący już pod imieniem Jędrzej Wise, wyda nowy album, bo uaktywnił się w ostatnim czasie i znów wydaje single.


W 2024 też mogliby wydać nowe albumy…

Nie pogardziłabym nowym albumem od The Pretty Reckless. Chętnie posłuchałabym nowości od Charli XCX, Biffy Clyro, Amy Macdonald, Wolf Alice, Blossoms i VUKOVI. Nowy album happysad również mógłby się ukazać, zwłaszcza że Panowie wspominali, że go nagrali, a zespół Varius Manx mógłby przestać skupiać się na graniu przebojów lat 90. Wewnętrznie wierzę też, że 2024 przyniesie nowy album (lub EPkę) od Paramore, bo polubili regularne wizyty w studiu nagraniowym.