Wśród moich znajomych i przyjaciół film Tamte dni, tamte noce to produkcja tak doskonała, że nie przestajemy do niej wracać, nawiązywać i wiem, że gdy za 30 lat ktoś poprosi o wskazanie filmu z naszej młodości bez namysłu powiemy Call Me by Your Name. Albo wręcz wyjmiemy z szuflady nośnik z filmem i spytamy, czy możemy obejrzeć razem. Gdy przeczytałam, że stojący za filmem Luca Guadagnino zabrał się za reżyserię pierwszego w karierze serialu, w dodatku w pewnej części inspirowanego historią z Tamte dni, tamte noce, obserwowałam doniesienia na temat produkcji. O serialu Tacy właśnie jesteśmy pisałam w Monthly na lipiec 2020, a z końcem roku roku nie mogę pominąć go w zaległych recenzjach.
Przejście z podejścia filmowego do serialowego z pewnością nie mogło być łatwe, choć dało Guadagnino możliwość rozbudowania historii. Wspólnie z nim nad scenariuszem pracowali Paolo Giordano i Francesca Manieri. Osadzenie miejsca akcji w amerykańskiej bazie wojskowej we Włoszech wydawało się kreatywne, bo przecież historię dorastających nastolatków można byłoby opowiedzieć na dowolnym gruncie. Reżyser lubi jednak Włochy, stamtąd pochodzi i doskonale wychodzi mu oddawanie włoskiego klimatu w produkcjach. A jeśli mówi się o stylu Guadagnino, trudno nie zwrócić uwagi właśnie na to. Pytanie pojawia się jednak jedno – skoro Tamte dni, tamte noce doceniam tak bardzo, czy Tacy właśnie jesteśmy nie było u mnie na straconej pozycji?
Opowieść o dwójce amerykańskich dzieciaków mieszkających w bazie wojskowej USA we Włoszech. Serial mówi o przyjaźni, pierwszej miłości i poszukiwaniu własnej tożsamości, jednocześnie pokazując całą paletę radości i trosk związanych z byciem nastolatkiem. Produkcja przedstawia historię, która mogłaby się wydarzyć w każdym miejscu na świecie, ale w tym przypadku rozgrywa się w małym kawałku Ameryki we Włoszech. Nominowany do Oscara Luca Guadagnino (Tamte dni, tamte noce) po raz pierwszy przenosi swój wyjątkowy styl kinowy do telewizji w ośmioodcinkowym serialu HBO – opis NC+Go.
Wielu twórców próbuje stworzyć dobry serial o dorastających nastolatkach. Nie zahaczyć o banały, nie przesadzić, ale nie zapomnieć o współczesnych realiach. Pisanie scenariuszy takich produkcji jest szalenie trudne, i pewnie nigdy nie należało do łatwych, ale wejście w buty nastolatka żyjącego w XXI wieku wydaje się zadaniem naprawdę wymagającym. Nie wiem, czy twórcy siadali do pracy z myślą stworzenia telewizyjnego przeboju – ponoć przeboje zawsze powstają pod wpływem chwili, a nie są dziełem planu, ale jeśli tak to muszą pogodzić się, że wyszedł serial na każdym kroku przypominający, że stoi za nim Luca Guadagnino. Dla miłośników jego stylu, uczta. Dla widza lubiącego szybkie tempo akcji i częste zwroty akcji, nuda.
Niepowtarzalny klimat to słowa, jakie najlepiej opisują Tacy właśnie jesteśmy. Włochy i baza wojskowa, mieszanka narodowości, poglądów, wizji przyszłości zdaje się idealnym podsumowaniem ostatnich lat. Zwłaszcza, że w tle pierwszych odcinków majaczy kampania prezydencka Clinton-Trump i prezydentura, która jak już wiemy wielu napsuła krwi. Główni bohaterowie, Caitlin i Fraser zdają się być uosobieniem współczesnych nastolatków – barwni, otwarci, sprawiający kłopoty, szukający siebie sprawdzając, jak daleko można przesunąć granicę i gdzie kończy się przysłowiowe ja. Oboje eksperymentują, choć każde na własny sposób. Otaczają ich rówieśnicy, których w gruncie rzeczy nie poznajmy, są tłem przyjaźni, która zmienia głównych bohaterów, ale nigdy nie wychodzą na pierwszy plan.
Fraser to indywidualista, ekscentryk lubiący żyć na przekór innym. Wychowany wśród kobiet, pragnący bliskości i zrozumienia, ale żyjący z poczuciem, że nie pasuje do otoczenia. Caitlin natomiast to zagubiona, nie umiejąca przyznać się przed sama sobą i przyjaciółmi co czuje dziewczyna, w przeciwieństwie do Frasera wychowana wśród mężczyzn, mimo że ma pełną rodzinę to z ojcem jest bardziej związana. Pojawienie się Frasera niejako wyzwala w niej poczucie, że chce być sobą, ale początkowo nie potrafi się do tego przyznać przebywając pośród przyjaciół.
Wśród ośmiu odcinków znajduje się jeden, może dwa, których zdarzenia można byłoby nazwać granicznymi. Punktami, które zmieniają sposób myślenia Caitlin i Frasera, zmuszają ich do zachowań nadającym serialowi tempa. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że małe zdarzenia z każdego odcinka sprawiają, że główni bohaterowie – nawet drugoplanowi – się zmieniają, dorastają, inaczej patrzą na swoje życie. Gdzieś pomiędzy idyllicznym życiem pośród morskich fal, pomiędzy nastoletnimi niespiesznymi imprezami pełnymi psychodelicznych akcentów, serial zderza się z rzeczywistością, która uderza ze zdwojoną siłą. Być może właśnie dlatego, że kontrastuje z sielanką i pozornym zwyczajnym życiem.
To, co z pewnością udało się twórcom to napisanie historii, w której emocje nie muszą być nazwane, żeby zostały odczytane i zrozumienie. Jordan Seamón, czyli serialowa Caitlin oraz Jack Grazer, serialowy Fraser, musieli zmierzyć się z wymagającym scenariuszem, który kazał im grać emocje, których być może nigdy nie czuli.
Puszczając oko do fanów Tamte dni, tamte noce twórcy zaprosili na plan aktorów znanych z filmu, ale obsadzili ich w rolach tak skrajnie epizodycznych, że niektórzy widzowie spędzali więcej czasu szukając w serialu przechadzających się w oddali Timothée Chalameta i Armie Hammera niż skupiając się na fabule. Przyznaję, że o ile rozumiem uśmiech do fanów filmu, to uważam, że można było obsadzić tych aktorów w rolach, nawet pięcioplanowych, ale mających więcej sensu. Tutaj czuje niedosyt, lub po prostu nie rozumiem pomysłu.
Luca Guadagnino to reżyser lubiący igrać z widzem. Nie lubi prostych rozwiązań, nie lubi podawać wszystkiego na tacy i, przede wszystkim, nie lubi spełniać oczekiwań. Pewnie właśnie dlatego ta historia kończy się w tak otwarty sposób, pozostawiając pole do rozważań i interpretacji. Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o scenografii – nie wiem jak Wy, ale ja zawsze przyglądam się, co bohaterowie mają na ścianach w pokoju. Pozwala mi to zrozumieć kim są, czego słuchają lub kogo czytają. W Tacy właśnie jesteśmy detale, plakaty były kolejnym bohaterem historii. Tak samo jak muzyka, która była fantastyczna. Siłą Tacy właśnie jesteśmy jest niespieszne tempo, ten charakterystyczny dla Guadagnino spokój i melancholia pojawiająca się w kilku scenach oraz dopracowanie wszystkiego w najmniejszym szczególe. To jest jego serial, jego dzieło, jego wizytówka.