Pamiętasz grudniowy tekst o serialach, które pozbawiły mnie snu w 2017 roku? To dobrze, bo to znaczy, że wiesz, jakie seriale oglądałam w ubiegłym roku. Jeśli nie czytałeś tego artykułu, wciąż możesz to zrobić zaglądając tutaj. Wspominam o nim, ponieważ w nadchodzących tygodniach i miesiącach na antenę wracają cztery zagraniczne seriale, na które z niecierpliwością czekam, a o dwóch wspomniałam właśnie w tekście o nieprzespanych nocach.
Przygotowując się do napisania tego artykułu, czyli np. oglądając zwiastuny, doszłam do wniosku, że naprawdę stęskniłam się za kilkoma postaciami. Jestem ciekawa rozwinięcia wątków, rozbudowania postaci, stworzenia nowych wątków. Serialowa wiosna w amerykańskim wydaniu zapowiada się doskonale, a lato też nie powinno rozczarować.
Wracają! Na powrót tych seriali czekam
Fear the Walking Dead: 15 kwietnia
Tak, konsekwentnie kilka razy w roku przypominam, zapewniam, ale chyba przede wszystkim próbuję przekonać, że ten serial naprawdę warto oglądać. Wiem, że po wszystkich dziwnych akcjach z The Walking Dead, po których można zastanawiać się, dlaczego nadal marnuje się godzinę z życia na śledzenie losów zapłakanego Ricka, trudno uwierzyć, że spin-off mógł się udać. Ale kurczę, no! Udał się, naprawdę się udał. Swoją drogą, wiesz, że oglądalność obecnego sezonu The Walking Dead spadła prawie o połowę w porównaniu do oglądalności poprzedniego sezonu? Koniec jest bliski… A Morgan przenosi się na lepszą stronę.
The 100: 24 kwietnia
Pewnego dnia spytałam na Facebooku, jakie seriale polecają czytelnicy bloga. W odpowiedzi kilka osób wskazało The 100, a w wakacje postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście warto poznać tę historię. Obejrzałam wszystkie cztery sezony przekonując się, że opowieść jest interesująca, chociaż jeden z wątków skutecznie zaczął mnie zniechęcać do obejrzenia serialu do końca. Nie chcę robić spoilerów, więc powiem tylko, że chodziło o chip i dziwną krainę. Z pomocą przyszły ostatnie odcinki czwartego sezonu, które przywróciły mi wiarę w to, że warto poczekać na ciąg dalszy. Jest też inny powód, dla którego nie chcę porzucić tego serialu – w główne role wcielają się tam Isaiah Washington i Henry Ian Cusick. Tego pierwszego można kojarzyć z Grey’s Anatomy, w którym grał Prestona Burke’a, a drugi pan grał Desmonda w Lost.
Colony: 2 maja
Chyba po raz pierwszy wspomniałam o Colony przy okazji POPventu, czyli w grudniu 2016 roku. Od tamtej pory serial doczekał się kolejnego sezonu, a w maju tego roku stacja USA rozpocznie emisję trzeciego. Colony to nie jest najpopularniejszy serial ostatnich lat. Jeden odcinek ogląda niecały milion Amerykanów, co może trochę dziwić, bo obsada nie jest wcale zła, a historia opowiadana jest w ciekawy i zwinny sposób. Brak większej popularności tego serialu zrzucam na jego tematykę – jednak relatywnie dużo seriali (i produkcji kinowych) skupionych jest wokół science fiction, walki z kosmitami bądź bliżej nieokreślonymi osobnikami i zachowania człowieka w obliczu takiej, czy innej zakłady cywilizacji. Być może to, co wciąż trzyma mnie przy tym serialu jest chęć oglądania Sary i Josha.
Shooter: 21 czerwca
Dlaczego zaczęłam oglądać ten serial? Przez przypadek. Po obejrzeniu Punishera Netflix zaproponował mi, że Shooter powinien mi się spodobać. Na miniaturce zobaczyłam Ryana Phillippe, byłego męża Reese Witherspoon, włączyłam pierwszy odcinek i okazało się, że bawimy się w strzelanie, uciekanie i politykę. Wszystko, co kocham. W czerwcu swoją premierę będzie miał pierwszy odcinek trzeciego sezonu i jestem go niesamowicie ciekawa, bo drugi sezon zakończył się wcześniej niż planowano. Ryan nabawił się kontuzji i nie mógł grać, więc zmieniono scenariusz i skrócono transzę. Generalnie ostatnie odcinki nie były tragicznie i udało się zamknąć historię w sensowny sposób, ale jednak była to historia krótsza o dwa odcinki. Zwiastuna nowego sezonu jeszcze nie ma, więc wrzucam zapowiedź pierwszego.