Gra jak serial – Life is Strange

Jako mała dziewczynka uwielbiałam grać w Simsy. Były idealnym pochłaniaczem wolnego czasu, zwłaszcza tego wakacyjnego, ale były też grą nie zmierzającą do żadnego celu. Całe życie bohatera można było przeżyć w przyspieszonym tempie, a dodatkowe pieniądze w łatwy sposób dorobić wklepując odpowiedni kod. Po drodze zafascynowało mnie też kilka innych gier, ale z braku posiadania starszego, młodszego z resztą też, brata świat gier był dla mnie zagadką.

Pewnego dnia wszystko się zmieniło. W moim domu pojawiła się konsola, na konsoli gry, a świat gier z nieznanego stał się fascynujący. I chociaż nigdy nie uważałam, że granie w gry jest głupie, tym którzy tak sądzą serdecznie polecam zapoznanie się z grą Life is Strange. Szybko zmienicie zdanie i wciągniecie się w historię, na którą macie wpływ!

Gra jak serial

Nie trudno spotkać się z przekonaniem, że większość społeczeństwa uważa graczy za osoby mało inteligentne i pozbawione życia towarzyskiego. Zastanawia mnie skąd się to bierze, bo współczesne gry wymagają dobrze rozwiniętego mózgu, a wydarzeń organizowanych z myślą o graczach jest na tyle sporo, że do mało towarzyskich raczej trudno ich zaliczyć.

Gra może być jak serial. Można ją podzielić na odcinki, wprowadzić kilku bohaterów i rozgrywać fabułę, jak w telewizyjnych serialach. Z dwoma małymi różnicami. Pierwsza to taka, że w grze możesz mieć wpływ na zachowania swojego bohatera, czego telewizyjny serial nie oferuje, dlatego często się zniechęcasz i przeklinasz, że scenarzysta znów zawiódł. Druga różnica oznacza, że musisz ruszyć kilkoma palcami, żeby wybrać odpowiednie przyciski pomagające postaci dokonać pożądanego wyboru. Wiem, że dla niektórych to duże wyzwanie.

Oczywiście liczba alternatyw wyboru przypisanych bohaterowi jest ograniczona, ale dwie, trzy czy cztery to i tak więcej niż zero, jakie masz oglądając nowy odcinek niegdyś ulubionego serialu, który z każdym kolejnym odcinkiem zmierza w kierunku, który już dawno przestał być interesujący, a do tego ulubionych bohaterów pożarło zombie. To znajdziesz właśnie w Life is Strange. Mało przekonywujące?

Gra jak kryminał

Fabułą gry nie musi być zabijanie kosmitów, zombiaków, terrorystów czy w ogóle zabijanie. Pewnie wiesz, że są gry, w których zbiera się diamenty, szuka się skarbów albo jeździ wypasionymi samochodami. Istnieją też gry, w których trzeba rozwiązywać zagadki albo takie, które są połączeniem normalnego życia z dziwnymi mocami.

Do tej ostatniej kategorii zalicza się właśnie Life is Strange. O fabule wystarczy chyba powiedzieć tyle, że poznajemy studentkę fotografii, Max, która nagle odkrywa w sobie tajemniczą moc cofania czasu. Pozwala jej to na ponowne podjęcie decyzji, które w efekcie są jej przydatne w sprawie zaginięcia najlepszej przyjaciółki jej dawnej przyjaciółki, Chloe oraz wyjaśnieniu zdarzeń, które mają miejsce w Arcadia Bay, gdzie toczy się akcja gry.

Tajemnicza zdolność Max w grze nie wydaje się szczególnie abstrakcyjnym zjawiskiem, a jest raczej idealnym narzędziem, które umożliwia zmienianie wyborów i reakcji poszczególnych bohaterów. To taka zdolność, którą każdy z nas chciałby mieć, gdy zdarzy mu się popełnić błąd albo zrobić coś, co chciałby wymazać z pamięci innych. Niestety w życiu takiej możliwości nie ma, ale w grze jak najbardziej!

Gra w odcinkach

Skoro gra może być jak serial, ale z dostępem do zmian w scenariuszu, może też być podzielona na odcinki. Life is Strange podzielono na pięć, z których każdy ukazuje się osobno. Cztery są już dostępne i szczerze mówiąc każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego. W tym przypadku jest trochę, jak z dobrym filmem – zaczyna się nijako i już chcesz wyłączyć telewizor i pójść wcześniej spać, bo planowałeś to od tylu tygodni, ale nagle dzieje się coś, co nie pozwala oderwać się od ekranu, więc siedzisz wpatrzony i czekasz na dalszy ciąg zdarzeń.

W przypadku Life is Strange na dalszy ciąg trzeba było czekać długo, bo pierwszy odcinek pojawił się pod koniec stycznia tego roku, a drugi dopiero z końcem marca. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Na szczęście został już tylko jeden odcinek i poznamy rozwiązanie zagadki. O reszcie fabuły nie chce mówić, bo nie będzie już sensu zagrać.

Gra zamiast serialu

Jeśli więc gra może być niczym serial idealne wydaje się stwierdzenie, że warto porzucić oglądanie serialu, który już dawno przestał wciągać i czas przerzucić się na granie w grę, która jest warta czasu traconego na serial. Gwarantuję, że od 40 minut spędzonych na graniu, bo tyle średnio trwa odcinek serialu, jeszcze nie staniesz się nałogowym graczem, nie zawalisz szkoły, studiów ani pracy.

Nie rozwiedzie się z Tobą żona, chociaż badania mówią, że większość kobiet bardzo źle reaguje na zwrot “idę pograć” i nie utyjesz. Tego ostatniego jestem nawet pewna, bo granie zajmuje ręce, a oglądanie serialu niestety tych rąk nie zajmuje i zachęca do podjadania. Mąż raczej też Cię nie porzuci, bo będzie dumny, że jego żona to gracz – to też jest udowodnione badaniami.

Life Is Strange jest dostępne na pięciu platformach: Xbox One, Xbox 360, Microsoft Windows, PlayStation 4, PlayStation 3. Szacuje się, że gra w nią ponad milion osób. W tym roku zdobyła już dwie nagrody i jest nominowana do siedmiu kolejnych.