Materiały prasowe

Muzyczne szorty #3: Green Day i Florence + The Machine

W tym tygodniu Muzyczne szorty, w odsłonie trzeciej, wypadają dość blado, ale to tylko pozory. Jesień jawi się w coraz ciekawszych kolorach, coraz więcej nowych płyt zostaje potwierdzonych, a najlepszym tego przykładem jest nowy singiel zespołu Green Day. Swoje kompozycje, przynajmniej częściowo, dorzuciła też Florence Welch, która uszczęśliwiła fanów publikując Songs From Final Fantasy XV.

Zacznę dziś od Panów, bo na ich nowy album czekam z wypiekami na twarzy. Nie pamiętam, czy znaleźli się w zestawieniu muzycznych przepowiedni na ten rok, – możecie to sprawdzić tutaj – ale wydaje mi się, że o nich zapomniałam.

Green Day – Bang, Bang

Mówiąc szczerze, to nie zapomniałam, ale gdy pisałam tamten tekst w grudniu wydawało mi się, że prace nad nową płytą Green Daya idą tak wolno, że wręcz stoją w miejscu. Tymczasem tydzień, lub dwa temu zupełnie zaskoczyła mnie informacja, że na 11 sierpnia zaplanowano premierę ich nowego singla. Najpierw pomyślałam, że to taka piosenka zupełnie niezwiązana z płytą, ale dość szybko okazało się, że jest zupełnie odwrotnie.

Singiel Bang, Bang zwiastuje dwunasty (!) studyjny album Green Daya. O samej płycie będzie osobny tekst, skupmy się na razie na tej piosence. Nazwałabym ją singlem bardzo bezpiecznym. Jeśli ktoś kiedykolwiek słyszał piosenkę Green Daya, zwłaszcza te kultowe przeboje, od razu rozpozna, że Bang, Bang to ich kawałek. Jest charakterystycznie, są charakterystycznie brzmiące gitary i charakterystyczny styl śpiewania. Jest zadziornie, z powerem, bardzo greendayowo, ale też bez zaskoczeń. I tak naprawdę jest to dobry prognostyk na płytę, bo przynajmniej wiadomo, że zespół nagle nie przejdzie na leciutką stronę mocy.

Florence + The Machine – Songs From Final Fantasy XV

Lubię Florence, ale nie jestem wielką fanką każdej jej piosenki. Poczytałam sobie kilka reakcji na wydanie tej EPki i większość rozpływa się nad jej wersją Stand By Me, które obiło się o wirtualną sieć w marcu, przy jakiejś tam innej okazji. Mnie jej wersja nie zachwyca, w ogóle nie przepadam za tą piosenką, a Florence nie pomogła mi zmienić zdania.

Natomiast mogę się rozpływać nad Too Much Is Never Enough, które zaczyna się jak przepiękna baśniowa opowieść. To jest jedna z tych piosenek Florence, które łączy fantastyczna, kojąca ucho melodia, doprawiona gdzie trzeba jej mocnym, pełnym emocji głosem. Nie ma wielu artystów mainstreamowych, których posiadają ten dar i potrafią go zaszczepić dużemu gronu odbiorców. Florence to ma.

Oto pojawiła się piosenka, którą aż szkoda wrzucać na soundtracku do… gry! Do Florence powinny dzwonić teraz te wszystkie gwiazdy muzyki rozrywkowej, które nieudolnie próbują wydawać interesujące single do filmów, seriali, czy wreszcie, gier. Nie wiecie przypadkiem, czy Oscary dają też za muzykę do gier? Ja bym to przemyślała.