Paramore – pięć ulubionych teledysków

W videografii Paramore nie ma zbyt wielu teledysków, do których chętnie wracam i które mogłabym oglądać w nieskończoność. Znalazło się na szczęście pięć takich, o których śmiało mogę powiedzieć, że uważam je za najlepsze. Niezamierzenie, bo naprawdę nie taki był plan, po raz chyba już trzeci powstała lista pokazująca przekrojowy rozwój artysty. Aż się dziwię, że teledyski mogą tak wiele mówić o podejściu wykonawców do kariery, publiczności i fanów.

O ile najczęściej szukam w teledyskach dobrej, ciekawej fabuły, o tyle u Paramore równie mocno cenię sobie spontaniczność, naturalność i niewymuszone pomysły na klipy.

1. That’s What You Get

Pierwszy teledysk Paramore, który mnie zauroczył. Pamiętam dzień jego premiery, czekanie aż pojawi się w sieci. Spodobał mi się już po kilku pierwszych sekundach, bo był, najprościej mówiąc, zwyczajny. Wypuścili go w tym momencie kariery, w którym już mogli poszaleć ze scenariuszami i produkcją, ale postawili na nagranie teledysku w domu, z gronem przyjaciół w tle. W takiej scenerii powstał przyjazny, bardzo ciepły teledysk, który do dziś chętnie oglądam. Nie ma tam niepotrzebnego przepychu, jest ta naturalność, na jaką wciąż początkujące amerykańskie zespoły chętnie sobie pozwalały w 2008 roku.

2. Monster

Rok 2011 to był totalny kosmos, jeśli chodzi o moje przygody z Paramore. Nie żebym jakoś szczególnie wyczekiwała tego teledysku, raczej nie liczyłam na fajerwerki, ale spotkałam się z zespołem zaledwie kilka dni po tym, jak go nagrali i pamiętam rozmowę z Hayley, w której cieszyła się, że fioletowy siniak przywieziony z planu zdjęciowego zmienia się w żółty. Ot takie sympatyczne wspomnienie. Muszę jednak przyznać, że Monster to jeden z ciekawszych teledysków Paramore – nagrany w ciekawej, mrocznej aranżacji. Uciekanie, zwarcia prądu, ściany, z których schodzi farba… Ma to klimat, którego zawsze szukam w filmach.

3. The Only Exception

Gdyby ktoś poprosił mnie o wskazanie jednego klipu Paramore, w którym dzieje się najwięcej i zarazem jednego, w którym fabuła jest jasno określona, poleciłabym obejrzenie właśnie tego teledysku. Niby wszystko jest tam bardzo oczywiste – zakochana dziewczyna, chłopak, ślub, ale nie ich wspólny. Taka historia wyjęta z hollywoodzkiego filmu. Dla Paramore, mimo że to piosenka z ich już trzeciej płyty, to pierwszy tak romantyczny, liryczny teledysk, w którym wykorzystano aż tak dużo różnych scen. A ja zwracam na to uwagę, bo niewiele jest teledysków, które potrafią mnie zainteresować na tyle, żebym obejrzała je do końca. Temu się to udało. Jest to też pierwszy z tych, w których to Hayley jest na pierwszym planie, za co niektórzy ówcześni fani mieli do zespołu trochę pretensji. Według mnie niezbyt uzasadnionych, bo scenariusz napisano tak, żeby przedstawić historię z perspektywy kobiecej, ale przecież nie od dziś wiadomo, że wszystkich zadowolić się nie da.

4. Careful

Uwielbiam koncertowe teledyski. Uwielbiam koncertowe teledyski pokazujące materiały zakulisowe. Uwielbiam koncertowe teledyski zrobione ze smakiem i odpowiednią dynamiką. Wszystko to można znaleźć oglądając teledysk do Careful. Brandon Chesbro był nie tylko świetnym fotografem zespołu, ale znał też zespół tak dobrze, że stworzenie live teledysku nie było dla niego żadnym wyzwaniem. Nie ma tam specjalnych efektów, kombinowania i dogrywania scen tak, żeby wszystko pasowało. Nagrywał ich regularnie tworząc pewnego rodzaju dokumentację z trasy. Część trafiała do sieci w mini odcinkach, część miała trafić na koncertowe DVD nagrane w Londynie, ale nigdy się ono nie ukazało. Careful to świetny materiał pokazujący Paramore z roku 2009 oraz Paramore pracujących nad brand new eyes. Lubię ten teledysk o wiele bardziej niż Daydreaming, w którym występuję. Taki paradoks.

5. Now

Najdziwniejszy teledysk Paramore? Wydaje mi się, że tak. Począwszy od dziwnego makijażu Hayley, po specyficzne role Taylora i Jeremy’ego. Widać, że mocno pracowano nad tym, żeby te wszystkie ujęcia walki, szamotaniny i unoszących się w powietrzu kolorowych proszków wyglądały realistycznie i dobrze. Pamiętam, jak pierwszy raz słuchałam Now i zaskakiwała mnie dynamika tej piosenki, brzmienie niby odświeżone, ale trochę zahaczające o Misery Business. Potem wypuścili ten teledysk i całość zaczęła do mnie przemawiać. Jest na tej liście dlatego, że to mój ulubiony klip z albumu Paramore.

NIESPODZIANKA…

Dzień Dziecka to jeden z moich ulubionych dni w kalendarzu. I to wcale nie dlatego, że liczę na wysyp prezentów od rodziców, dziadków, cioć i wujków. To ten magiczny dzień, w którym wszyscy dookoła wreszcie przyznają się do tego, że uwielbiają dzieciaka, który wciąż w nich żyje. Przestają udawać, że nie mają ulubionych misiów, nie wykrzywiają twarzy na wiadomość, że idziesz do kina na film animowany i nie chowają po kątach infantylnych gadżetów, które każdy z nas ma. Świętując ten dzień z przytupem – małym, bo małym, ale zawsze! – oddam w dobre ręce nienoszoną, nowiutką i pochodzącą z oficjalnego merchu Paramore koszulkę (*rozmiar M) nazwaną Still Into You. Oddam, ale nie za darmo i nie byle komu. Co trzeba zrobić? Trzy rzeczy.

W komentarzu (tutaj, pod tym tekstem) napisz, który teledysk Paramore jest Twoim ulubionym, i dlaczego? Polub Medleyland.pl na Facebooku i polajkuj (może być też serduszko – jak wolisz) TEN wpis.

Na odpowiedzi czekam do niedzieli, 5 czerwca. Zwycięzcę wybiorę na podstawie subiektywnego, pozytywnego odczucia po przeczytaniu komentarza. I oczywiście biorąc pod uwagę wykonanie dwóch pozostałych próśb. Skontaktuję się z nim odpowiadając na komentarz, a koszulkę wyślę w ciągu 5 dni roboczych.

Konkurs rozstrzygnięty.