Dzień 20. Ewelina Lisowska jest naprawdę ponad wszystko

Ewelina Lisowska. Krótka notka biograficzna, jaką do niedawna byłam w stanie o niej napisać brzmiałaby tak. Piosenkarka, uczestniczka jednego z tvnowskich programów szukających młodych talentów. Po opuszczeniu show błyskawicznie wydaje pierwszy singiel, a potem on, i jego następcy, hulają w rozgłośniach radiowych tak mocno, że ciężko tego nie zauważyć. Rok temu święta upływały nieco pod jej znakiem. Zgodziła się wystąpić (i zaśpiewać) w reklamie pewnej sieci sklepów, która wykupiła najlepszy czas antenowy w okresie świątecznym.

Z tego opisu wiesz już, że muzyki Eweliny nigdy nie słuchałam. Nie wiesz natomiast, że od zawsze wydawała mi się bardzo sympatyczną osobą i lubiłam podglądać, co tam u niej słychać. Mniej więcej w ten sposób, podglądając, przeczytałam wywiad promujący płytę Ponad wszystko, wydaną jesienią tego roku.

Dziennikarz, jak to dziennikarz ma w zwyczaju, pytał Ewelinę, jak się nagrywało, czemu tak, a nie inaczej. No i w końcu padło też to kluczowe stwierdzenie – pierwszy singiel diametralnie różni się od reszty utworów na płycie. Na takie stwierdzenie od razu reaguję: jak to? I siadam do słuchania całości. A na serio, gdy ktoś mówi mi, że osoba, która lansuje niemalże co sezon nowe radiowe przeboje wydała płytę do radia nie mającą wstępu wiem, że trzeba tego posłuchać.

Płyta Ponad wszystko nie odniosła komercyjnego sukcesu

Co w gruncie rzeczy jest bardzo zastanawiające, bo płytę kupuje się raczej pałając zamiłowaniem do promującego ją singla, a nie bacznie analizując całość. Całość zaskakuje, przynajmniej mnie, lirycznością, magicznymi dźwiękami, tajemniczością przeplataną z pazurem, którego akurat w Ewelinie widziałam od zawsze. To zdecydowanie jest płyta diametralnie inna od singla Zrób to! i Prosta sprawa, które ją promują.

Nie ma radosnego, skocznego popu, komputerowych smaczków przyprawiających o ból głowy. Jest kilka zaskoczeń, w zasadzie same zaskoczenia. Dla mnie największym była piosenka W domu zabawek, gdzie gościnnie, na akordeonie przygrywa Ewelinie Czesław Mozil. W ten przyjemny sposób poznałam nowe oblicze Eweliny, dziewczyny śpiewającej kojącym, tajemniczym głosem.

Szkoda, że płyta nie przebiła się do większego grona muzycznych krytyków. Mogliby dać jej drugie życie i zwrócić na Ewelinę uwagę np. tych, którzy od początku zachwycają się twórczością Dawida Podsiadło. Mówię to naprawdę poważnie. Ponad wszystko to dobra popowa płyta, jedna z tych wydawanych przez polskiego artystę z mainstreamu, która pokazuje, że pop może brzmieć godnie.

W POPvencie nie ma zbyt wielu Polaków, w muzyce prawie w ogóle ich nie ma, bo do tej pory pojawiło się tylko Varius Manx. Ewelina jest więc druga, ale w pełni na to zasługuje.