Po Oscarach i innych ważnych i mniej ważnych rozdaniach nagród podsumowujących miniony rok przyszedł czas na podsumowanie muzycznego 2017 w polskiej muzyce. Właśnie ogłoszono nazwiska nominowanych do najbardziej prestiżowych nagród polskiego przemysłu muzycznego. Kto ma szansę otrzymać Fryderyka? I dlaczego nominacje są troszeczkę specyficzne? Już wyjaśniam!
Nie mogę nie zacząć od tego, że rok 2017 w polskiej muzyce rozrywkowej uważam za średnio udany. W porównaniu do 2016, rok 2017 był dla mnie mniej ekscytujący, ukazało się zdecydowanie mniej albumów, które chwyciły mnie za serce i mniej takich, do których chciałabym wrócić po jednym przesłuchaniu. To, że 2017 rzeczywiście nie był wystrzałowy potwierdziły ogłoszone dziś nominacje. Zanim przejdę do konkretów chciałam przypomnieć artykuł z kwietnia 2017 roku, w którym wyjaśniałam, jakie mam podejście do przyznawania tego typu nagród i jak traktuję nominacje. Polecam tam zajrzeć, żeby (ewentualnie) niepotrzebnie się nie denerwować tym, że nie rozumiem mnogości nominacji dla Darii Zawiałow.
Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Związek Producentów Audio-Video w tym roku o nominację walczyło 387 utworów muzycznych, 85 debiutantów i 284 albumy z tzw. polską muzyką rozrywkową. Czy to dużo? Tak, to pokazuje, że w ubiegłym roku ukazało się w Polsce znacznie więcej płyt niż te, o których słyszałam. Czy tą mnogość wydawniczą odzwierciedlają nominacje? Nie.
Najwięcej szans na statuetki ma Daria Zawiałow, która otrzymała aż pięć nominacji. Jedną w kategorii Fonograficzny Debiut Roku, dwie za Utwór Roku, jedną za Płytę Roku i jedną za Teledysk Roku. Oczywiście jest więcej niż pewne, że pozostali nominowani debiutanci nie mają już żadnych szans na uznanie, chociaż kto wie, jaki psikus planuje zrobić Akademia… Sam fakt mnogości nominacji dla Darii nie wzbudza we mnie żadnych emocji, ale fakt, że w kategorii Utwór Roku nominowano zaledwie troje artystów jest, mówiąc wprost, śmieszny. Daria ma dwie nominacje, Ania Dąbrowska dwie i Kortez jedną. W sytuacji, w której zgłoszono 387 utworów?! Rozumiem, że w tych 387 znajdowało się po kilka kompozycji tych samych wykonawców, ale czy naprawdę tylko Ania, Daria i Kortez wypuścili te najlepsze? Nie sądzę.
Idźmy dalej. Przeważnie nie przyczepiam się do nominacji w kategorii Album Roku Rock, bo one wydają mi się najsensowniejsze i potrafię zrozumieć wybór Akademii. W tym roku mam pewne wątpliwości. Czy składanka HEYa nazwana CDN zawierająca stare piosenki, przeróbki starych i odrobinkę nowości rzeczywiście zasługuje na to, żeby mierzyć się z pełnoprawnymi nowymi albumami? Powątpiewam. Obok HEYa o nagrodę walczy m.in. Coma z Metal Ballads vol. 1 i Dr Misio z albumem Zmartwychwstaniemy, który mam nadzieję, że otrzyma statuetkę.
Ciekawie rozłożono nominacje w kategoriach Album Roku Pop, Album Roku Alternatywa i Album Roku Elektronika. Kategoria POP jest ze swojej natury tak obszerna, że pomieściłaby to wszystko, co Akademia Fonograficzna rozrzuciła na trzy kategorie. Na upartego, i już nie drążąc tematu, w kategorii Album Roku Elektronika wszystko jest jasne i zrozumiałe. Co z kategorią Alternatywa?
Tutaj mamy totalny miks miksów, który jest dowodem na to, że powinno się jak najszybciej odejść od metkowania muzyki. Chociaż w temacie przyznawania nagród muzycznych byłoby to niezwykle trudne, stąd też kurczowo trzymamy się przekonana, że takie podziały mają sens. Obok liderki Darii Zawiałow nominowanej z płytą A kysz! stanęli LemON z Tu, Mikromusic z Tak mi się nie chce, Mrozu z Zew i Voo Voo z 7. Zadam tylko jedno pytanie – od kiedy zespół LemON nagrywa muzykę pasującą do kategorii alternatywa? Fakt, że ten album nie przyniósł im przeboju na miarę Napraw i Scarlett nie oznacza, że jest alternatywny… To oznacza akurat coś zupełnie innego, ale nie jest to odpowiedni tekst, żeby się nad tym rozwodzić.
Na deser kategoria Album Roku Pop i zderzenie kilku światów, które też troszeczkę mi do siebie nie pasują. Z jednej strony Anita Lipnicka & The Hats z Miód i dym, z drugiej Grzegorz Hyży z płytą Momenty. Na tej samej liście jest jeszcze Kortez z Mój dom, Maciej Maleńczuk z albumem Maleńczuk gra Młynarskiego i Natalia Przybysz z krążkiem Światło nocne. Jestem ciekawa komu Akademia przyzna nagrodę, bo wybór mają bardzo trudny.
Trudność tego wyboru wcale nie polega na tym, że każda z tych płyt jest dobra. Każda z tych płyt jest dobra, ale zamknięcie ich w jednej kategorii powoduje, że jedni się cieszą, inni się śmieją, a przeciętny słuchacz przestaje cokolwiek rozumieć. Strzelam, że statuetkę otrzyma Kortez, ale wrzucenie go do worka z Hyżym sprawia, że nominacja dla Grzegorza wydaje się żartem. Sęk w tym, że te dwa albumy są kompletnie inne, poruszają zupełnie inne emocje i skierowane są do zupełnie innego odbiorcy. Wniosek? Brakuje nam kategorii pop, która oddzielałaby różnorodność brzmieniową nominowanych albumów. W obecnym zestawieniu jest duży zgrzyt, nazwijmy go, zgrzyt estetyczny.
Pełną listę nominowanych, która uwzględnia wszystkie kategorie i te, które pominęłam znajdziecie tutaj. Fryderyki 2018 w kategoriach muzyki rozrywkowej i jazzowej zostaną wręczone 24 kwietnia w Teatrze Polskim w Warszawie. Galę będzie można zobaczyć na antenie TVP2 (od godz. 22.00) i TVP Kultura (na żywo od godz. 20.00). Czy obejrzę? Nie wiem. Jeśli będę miała dostęp do odbiornika i czas, pewnie tak.