Oto dobiegliśmy do tego momentu w roku, gdy po przerwach świątecznych, noworocznych lub jak nazywa się to fachowo, po skończonych transzach i sezonach, powracają nasze ulubione seriale. 11 lutego wyemitowany zostanie pierwszy odcinek nowego sezonu amerykańskiego serialu Homeland, sezon siódmy.
Przez pewien czas był to jeden z moich ulubionych seriali. Śledziłam losy Carrie i Brody’ego, walkę z terroryzmem i bardzo podobało mi się, w jaką stronę zmierzają scenarzyści. Niestety jak często bywa z serialami ciągnącymi się przez lata, z każdym kolejnym sezonem (głównie po zakończeniu wątku z Brodym) moje pozytywne emocje malały, a zaczął je zastępować zawód. Myślę, że jest to nieuniknione przy mini tasiemcach.
Przez pewien czas myślałam nawet, patrząc na malejące wskaźniki oglądalności, że Showtime porzuci przygody bipolarnej Carrie Mathison. Tak się jednak nie stało. Zapowiadając szósty sezon zaznaczono, że będzie też siódmy. Ten szósty, o którym pisałam m.in. tutaj, zapowiadał się… tak sobie. Twórcy błyskawicznie, być może z obawy przed brakiem zainteresowania ze strony widzów, poinformowali, że Peter Quinn przeżył niebywałe tortury i będzie obecny w dalszej części opowieści. Sceptycznie podchodziłam do jego “powrotu zza światów”, bo wydawało mi się to zbytecznym żerowaniem na ludzkiej sympatii do tej postaci.
Miałam wrażenie, że scenarzyści chcą go za wszelką cenę utrzymać przy życiu obawiając się, że jeśli uśmiercą kolejnego bliskiego dla Carrie mężczyznę, ludzie zupełnie przestaną oglądać Homeland. Sęk w tym, że ten serial nie jest, nigdy nie był i raczej nie miał być opowieścią romantyczną, co najwyżej z miłosnymi uniesieniami w tle.
Ostatecznie okazało się, że wybrnięto z tego wszystkiego z klasą. Chociaż rozumiem tych, dla których zrobienie z Quinna osoby niepełnosprawnej, z dużymi problemami psychicznymi (to wszytko wynik tortur, trucizny), która przez większość odcinków wydaje się niepoczytalna i niebezpieczna, nie było pozytywnym rozwinięciem wątku. Rzeczywiście ciężko się na niego patrzyło, choć aktorsko było to zagrane na poziomie.
Co czeka Carrie, i nas, w siódmym sezonie Homeland?
Powiedźmy, że takie mini House of Cards. Rozwinięty zostanie wątek Pani Prezydent, Carrie ponownie będzie próbowała ratować swoich przyjaciół. Zmieni kolor włosów i znów włączy jej się tryb “zrealizować misję”. Zapowiedzi są sukcesywnie udostępniane już od miesiąca. W najdłuższej, którą wrzucam poniżej, znajduje się też przypomnienie zakończenia szóstego sezonu.
Już dwa lata temu zapowiedziano, że ostatnim sezonem będzie ósmy, a więc wszystko to, co od lutego będzie można oglądać, powinno być pewnego rodzaju zapowiedzią solidnego zamknięcia całego serialu. W napięciu nie czekam już chyba na żaden serial, ale Homeland, podobnie jak The Walking Dead, chętnie obejrzę z sentymentu. No i po to, żeby przekonać się, czy pożegnanie się z Peterem rzeczywiście musiało aż tyle trwać.