Transatlantyk Festival 2015: Młody Tygrys

Francuska produkcja z 2014 Młody Tygrys w reżyserii Cyprien Vial to film, na który wybrałam się w ramach Transatlantyk Festival 2015. Może nie należał do jednego z tych najambitniejszych, jakie wpleciono w kinową ofertę festiwalu, ale prywatnie rzadko sięgam do katalogu kina francuskiego, a to była dobra okazja, aby się przemóc.

Opowiadana w filmie historia pokazuje to oblicze Francji, które jest raczej niechętnie upubliczniane w oficjalnych przekazach rządowych – kraj imigrantów, którzy za wszelką cenę starają się pozostać tam na stałe. Nie jest to problem typowo francuski, ale fajnie przyjrzeć się mu z bliska właśnie z tej perspektywy i przekonać się, że w wielu kwestiach dzieli nas tylko – albo aż – język, którym się porozumiewamy.

Many, 17-letni chłopiec z indyjskiego stanu Pendżab, po przybyciu do Paryża znalazł się pod opieką rządu francuskiego. Chłopak, dzieli swój czas między szkołę, przyjaciół, swą dziewczynę Elizabeth i odwiedziny w świątyni Sikhów. Jego życie mogłoby być życiem przeciętnego nastolatka, gdyby nie odczuwał presji, aby stale wysyłać pieniądze do domu dla swoich rodziców.

Pieniądze i święty spokój

O tym marzą wszyscy, ale nie wszyscy muszą opuszczać rodzinny kraj, aby to odnaleźć. Główny bohater filmu najpierw usilnie próbował odnaleźć to pierwsze, bo pieniądze zapewniały święty spokój jego rodzinie. Wysłali go do Francji nie po to, aby się uczył. To przyszło przez przypadek, z pomocą człowieka, który z jednej strony trudnił się szemranymi biznesami, a z drugiej postanowił zrobić dużo, aby Many mógł legalnie zostać we Francji. Rodzina oczekiwała, że chłopiec będzie przesyłał im pieniądze, możliwie jak największe. Nie interesowało ich skąd je weźmie i czy może legalnie pracować pozostając nieletnim, tymczasowo przebywającym we Francji dzieckiem.

Byli nieświadomi czy chcieli tacy pozostać? Uderzające było zdanie wypowiedziane przez ojca Many’ego, w jednej z licznych telefonicznych rozmów – syn sąsiadów przesyła im z Anglii 500 funtów, a Ty wysłałeś nam 50 euro. Ciężko nie pomyśleć, że identyczne zdanie może wypowiadać co drugi Polak, którego bliski zdecydował się na emigrację. Albo ktokolwiek, kto w taki sposób wykorzystuje swoich najbliższych.

Niestety w życiu nie ma nic za darmo. Many początkowo bardzo mocno wziął sobie do serca słowa rodziny i za wszelką cenę chciał zarabiać, jak najwięcej. Dość szybko zaczął też wydawać te pieniądze na własne przyjemności i doszedł do wniosku, że szkoła nie jest mu potrzebna. Niestety była, bo bez wykształcenia nie miał szans zostać we Francji. Inna sprawa, że i wykształcenie nie gwarantowało mu stałego pobytu.

Miłość i rozsądek

Nie idą w parze i nigdy nie dotrzymają sobie kroku, ale to chyba właśnie miłość i zdrowy rozsądek przemieniły Many’ego. Miłość odnalazł prędko, ale pieniądze skutecznie wypatrzyły mu obraz rzeczywistości.  Dopiero poznanie przypadkowego chłopca, który podobnie, jak on został wysłany do Francji w celach zarobkowych, coś się w nim zmieniło.  Koniec końców zdecydował się na odważny krok i wydał swojego pracodawcę policji, a sam dał sobie szansę na pozostanie we Francji.

Nie było to dla niego proste, nie przyszło mu to z łatwością, ale był to jego pierwszy krok ku dorosłemu, odpowiedzialnemu i rozsądnemu życiu. Ważne i poważne wydarzenie, które miało dać mu szansę pozostać w kraju, który zaoferował mu przyjaciół, miłość, a nawet przyszywaną rodzinę, której na nim zależało.

I choć nie powiedziano tego wprost, można wnioskować, że Many zdał też sobie sprawę także z tego, że jego rodzina go wykorzystuje. Czy tak było? Moim zdaniem tak – wykorzystywali go wiedząc, że może zarobić we Francji więcej niż w Indiach, ale chyba nie zdawali sobie sprawy, że taka nielegalna, niepewna praca, nie jest dla niego żadną przyszłością. A dla nich to jedynie chwilowy zarobek i chwilowy spokój.

Film o życiu

Młody Tygrys nie skupia się na sytuacji panującej w Indiach. Porusza kwestie legalnego pobytu we Francji, ale tylko na tyle, na ile jest to potrzebne do pełnego zrozumienia sytuacji głównego bohatera. Nie jest to film o Francji, nie jest to film o indyjskich emigrantach. To film opowiadający o życiu, o tym, co w życiu ważne i o tym, że każdy z nas ma dokładnie te same potrzeby, ale niekoniecznie równy start.

Każdy z przedstawionych w produkcji bohaterów miał za sobą trudne przeżycia. Jedni poradzili sobie z nimi bez żadnych problemów, za innymi ciągnęły się latami. Było to uwarunkowane ich osobowościami – ci bardziej wyluzowani przeszli obok swoich niepowodzeń obojętnie, Many miał tego pecha, – a może szczęście? – że spotkał na swojej drodze ludzi, na których zaczęło mu zależeć a jednocześnie ludzi, którzy pokazali mu, że jego potrzeby, jego szczęście i jego przyszłość też są ważne. Najważniejsze.