Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej trwają od piątku, ale prawdziwa zabawa rozpoczyna się dziś, o 18:00 wraz z pierwszym kopnięciem piłki przez Polaków. Rozbudzona narodowa ekscytacją, nadzieje na historyczny triumf rozdmuchały nie tylko media, ale też dziesiątki reklam, które sama nie wiem, czy bardziej reklamują produkt, czy piłkarza z tym produktem. Zaczął się więc miesiąc piłkarskich emocji, kilku meczów dziennie, uradowanych mężczyzn cieszących się, jak dzieci z wreszcie ciekawego programu w telewizji. Obok nich stoją panie, lamentujące: Zaczęło się Euro 2016. Co ja biedna ze sobą zrobię?! Postanowiłam obalić pewien stereotyp, sprytnie podtrzymywany przez internetowe twórczynie i kobiety spotkanie na ulicach.
Panie też interesują się sportem.
Nie muszę być babochłopem, nudną osobą, grubasem bez przyjaciół, żeby lubić sportowe emocje. Wiedza o tym, czym jest spalony, ilu zawodników biega po boisku i z ilu metrów strzela się karne to naprawdę nie jest wiedza tajemna, zarezerwowana tylko i wyłącznie dla mężczyzn. Ba! Kobiety oglądają sporty drużynowe dla rywalizacji, emocji, a nie dla wysportowanych ciał w przepoconych koszulkach i obcisłych spodenkach.
Sportowy patriotyzm.
Oglądamy też narodowe drużyny z pobudek czysto patriotycznych, a przynajmniej ja. Z polityką często nie jest mi po drodze, ale jak Polak rywalizuje w biało-czerwonych barwach, poci się i stara to mu kibicuję. Zawsze, no może z wyjątkiem sportów walki, które jakoś do mnie nie trafiają. Więc jak dziś Polacy wybiegną na te lśniące francuskie boiska to włączę telewizor i będę im kibicować. Co prawda bez czerwonego szalika na szyi, bez przyozdobionego balkonu w barwy narodowe i bez wymalowanych biało-czerwonych barw na twarzy, ale myślę, że doping bez szalika też jest coś wart.
Podaj piwo kobieto.
A może podaj piwo mężczyzno? Walczymy o to równouprawnienie, niektóre z nas mocniej, inne jedynie w głowach, a jak przychodzi, co do czego to dajemy się zepchnąć w kozi róg i żegnamy się z telewizorem na miesiąc. Bo jest Euro, a ja nie lubię, więc przez miesiąc będę bez telewizora. Bawią mnie takie komentarze. Meczów faktycznie jest kilka dziennie, ale nie trwają one 24h na dobę. Wniosek z tego taki, że w ramówkach są też inne propozycje, dla kobiet, dzieci i rodzin. Kompromisy da się przecież wypracować. Polacy codziennie nie grają.
Zamiana ról.
Ja oglądam mecze, ja sprawdzam ich wyniki, ja znam wszystkich piłkarzy, ich pozycje i numery, a on nie. Istnieją takie relacje, w których to kobieta ma ten stereotypowo męski pierwiastek i to ona chętniej interesuje się sportem, zna na pamięć wyniki spotkań, a w kalendarzu zapisuje daty kolejnych. Tymczasem on zaczyna się interesować piłką nożną dopiero podczas Euro albo Mundialu. Wtedy interesujecie się razem. A bywa też tak, że oboje interesujecie się piłką tak samo, czyli bez przesady i od czasu do czasu, na przykład w taki niedzielny wieczór, chętnie spędzicie dwie godziny patrząc, jak Polacy spełniają się na boisku.
Morał.
A morał z tego taki, że Euro przeznaczone tylko dla mężczyzn, traktowane jako święto sportu skierowane tylko do nich, a kobiety do garów, do sklepu po piwo, albo na inną planetę, żeby tylko nie przeszkadzały, to krzywdzący stereotyp. Gdy wczoraj w sklepie osiedlowym sympatyczna Pani Ekspedientka wręczała mi terminarz nadchodzących spotkań od razu założyła, że pewnie mi się nie przyda.
“Raczej Pani nie ogląda, ale muszę Pani go dać,” – powiedziała.
“Oglądam. Dziękuję,” – odpowiedziałam.
Wydawała się bardzo zdziwiona, a przed koniecznością odpowiedzi maskującej jej opadającą coraz niżej szczękę uratował ją mężczyzna stojący za mną w kolejce. Ciekawe, czy jemu też wręczyła terminarz i co on jej odpowiedział? Może oznajmił, że to on nie ogląda meczów? Nie wie, co to spalony, ile trwa mecz i w jakich barwach grają nasi? Szkoda, że nie poczekałam, żeby się przekonać.