Sto lat temu pokazałam Wam zdjęcie książek, które między nami mówiąc ledwo umiałam w takiej pozycji utrzymać. Przez te sto długich lat, a tak naprawdę przez dwadzieścia sześć dni miałam czas, żeby poznać bliżej każdą z nich. Dotknąć, powąchać, poczytać, albo przynajmniej przejrzeć. Swoim jaskrawym kolorem najbardziej przyciągała mnie książka Eda Sheerana i Phillipa Butaha.
Wątek niedocenianych przeze mnie biografii powraca na blogu, jak bumerang, ale cóż poradzić, gdy blog z gatunku tych osobistych, a autorka marudna… Tak, nie lubimy się z biografiami i autobiografiami szczególne mocno. Mam w mojej biblioteczce ich kilka, ale chyba tylko ta o Walcie Disneyu zrobiła na mnie dobre wrażenie…
Czy też tak macie, że widząc w księgarni, galerii handlowej albo na ekranie monitora w sklepie internetowym czyjąś (auto)biografię macie ochotę ją kupić, a po fakcie żałujecie?
Dla mnie przebrnięcie przez większość pierwszych rozdziałów takich książek jest niewyobrażalnie męczące… Zrażona nieco wspomnieniami, i też kiepskimi tłumaczeniami na język polski, przechodziłam obok Graficznej Podróży Eda bez większych zrywów zaciekawienia. To, że jego muzyka do niedawna była mi niemalże nieznana (poza I See Fire) nie miało szczególnego znaczenia. Jasne, gdybym była jego fanką numer jeden, spała w pościeli z jego wizerunkiem a przed snem mówiła dobranoc jego zdjęciu na tapecie telefonu komórkowego rzuciłabym się na zakup w dniu premiery. Albo zamówiła książkę w przedsprzedaży, w dzień premiery przeklinała kuriera, a wieczorem poszła do galerii handlowej i kupiła drugi egzemplarz czekając na pierwszy. No ale, to nie ja.
(Auto)biografie ulubionych artystów, twórców, postaci czyta się przyjemniej, łaknie się każdego słowa, a na końcu ma się ochotę na więcej. Tylko wiecie co? Sztuką jest napisanie takiej (auto)biografii, która zainteresuje, wciągnie i zadowoli też tych, którzy nie znali jej bohatera szerzej. Kilka lat temu wpadł mi do głowy genialny pomysł kupienia nieautoryzowanej biografii Taylor Swift. To był ten czas, w którym próbowałam zrozumieć jej fenomen.
Była to jedna z głupszych książkowych decyzji w moim życiu
To, że książka była nieautoryzowana to jedno. Wiedziałam o tym i nie liczyłam, że będzie strzelała fajerwerkami w warstwie merytorycznej. Nie sądziłam jednak, że za słowem nieoficjalna biografia będzie się kryło fatalne tłumaczenie. Czułam się, jakbym czytała przetłumaczone z języka angielskiego na język polski wypracowanie ucznia napisane przy pomocy internetowego tłumacza. Zamiast skupić się na treści, skupiałam się na rozszyfrowaniu słów, w jakich napisano to zdanie w oryginale. Nie było specjalnie trudno – szyk zdań został w większości zachowany. Rozsądniej byłoby kupić wersję anglojęzyczną.
Po co do tego wracam? Żeby powiedzieć, że tłumaczenie Graficznej Podróży jest dobre. W porównaniu do tej nieszczęsnej książki o Taylor, wręcz wzorowe i zasługujące na wyróżnienia, pochwały i uściski rąk. Przyjemnie się czyta tę książkę, przyjemnie spogląda się na rysunki i podziwia talent ich autorów.
A autorów książka ma dwóch – 80% treści pisanej napisał Ed Sheeran, piosenkarz, muzyk, artysta. 20% treści pisanej napisał Phillip Butah, przyjaciel Eda i fantastyczny artysta grafik, fotograf, człowiek robiący z ołówkiem cuda. 100% grafik w tej książce to prace Phillipa.
Gdy Wydawnictwo Insignis przysłało mi egzemplarz pomyślałam, że wreszcie przejrzę sobie książkę, o której pisałam przed jej polską premierą. Nie pamiętam już, dlaczego wtedy o niej pisałam, ale chyba z podobnego powodu, dla którego wcześniej kupiłam pozycję o Swift – żeby spróbować zrozumieć fenomen Eda. Stało się niestety tak, że Taylor skutecznie obrzydziła mi książki biograficzne i Eda mijałam tylko na półkach. Teraz, od 26 dni, mam tę książkę w domu i wiem już, jak do niej podejść.
Nie będę ściemniała, że to książka pełna uniwersalnych treści taka, którą musicie przeczytać, żeby cokolwiek w życiu osiągnąć. Za długo się znamy, żebyście się na to nabrali. Graficzna podróż to książka napisana przez Eda po to, żeby spróbować wyjaśnić światu, fanom, jak to się stało, że Ed Sheeran stał się jedną z największych gwiazd muzyki rozrywkowej ostatniej dekady. Dodanie do tego historii Phillipa, który trochę pisze o sobie, ale dużo też o Edzie i wzajemnym inspirowaniu się do twórczej pracy, sprawia, że ta książka jest po prostu trochę inna. Inna od klasycznych (auto)biografii, które skupiają się na tylko jednej osobie.
Dla mnie Graficzna podróż była jak przeczytanie historii chłopaka z sąsiedztwa, który raz podkreśla, jak ważna jest ciężka praca, walka o własne marzenia i nieustająca wiara w siebie, a po chwili dochodzi do wniosku, że bez pomocy dobrych, przychylnych mu ludzi nic by z tej kariery nie było. Najciekawsze fragmenty? Okres od czwartego rozdziału, gdzie Ed opowiada, jak próbował zaistnieć, jak z jego perspektywy dochodziło do wielkich zmian, które w rzeczywistości nie zmieniały niczego i nie popychały jego kariery.
Wróciłem do kraju pełen wiary i pewności siebie, ale okazało się, że wszystko jak zwykle działo się znacznie wolniej, niż się spodziewałem.
Komu polecam tę książkę? Oczywiście fanom Eda, bo to dla Was rarytas i pewnie większość z jego najwierniejszy fanów już dawno ma ją na półce. Wszystkim, którzy lubią czytać biografie i autobiografie szukając w nich inspiracji i lubiących poznawać ludzi sukcesu. Ale polecam ją też takim marudom, jak ja. Osobom, które z (auto)biografiami nie potrafią się zakolegować, ale doceniają, gdy są to książki wydane oficjalnie, napisane przez ich bohatera, przemyślane wizualnie i dopracowane pod każdym względem. To jest książka dla Was!
A ja mam jeden taki egzemplarz do rozdania! Nie będzie to najłatwiejszy konkurs, więc jeśli zdezerterujecie jeszcze przed startem to nie martwcie się, zrozumiem. A książka po prostu dalej będzie się kurzyła na półce.
Wspólnie z Wydawnictwem Insignis przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym możecie wygrać Graficzną podróż. Dokładnie taką, jak ze zdjęć w tym wpisie. Będzie mi miło, jeśli polubicie Medleyland.pl na Facebooku.
– KONKURS –
Aby wygrać wystarczy odpowiedzieć na pytanie:
Gdyby zaproponowano Ci opublikowanie historii Twojego życia w formie książki (auto)biograficznej, jakby ona wyglądała?
Ed napisał swoją sam, wspomógł go Phillip. Okładka mocno nawiązuje do albumu “x”, a całość skupia się na początkach kariery Eda aż do okresu wydania wspomnianej płyty. Fragment Phillipa stanowi dodatek do książki, ale fantastycznie ją uzupełnia. Jak byłoby w Twoim przypadku? Kto napisałby książkę o Tobie? Ty, czy ktoś inny? Jak wyglądałaby jej okładka? Od jakich wydarzeń by się zaczynała, na jakich kończyła? Jestem bardzo ciekawa Twojego pomysłu!
ZASADY KONKURSU
Organizator:
Organizatorem konkursu jest blog Medleyland.pl, a fundatorem nagrody Wydawnictwo Insignis.Warunki uczestnictwa w konkursie:
– w komentarzu należy zamieścić odpowiedź na postawione w treści wpisu pytanie konkursowe
– jedna osoba (uczestnik konkursu) może zamieścić tylko jedną odpowiedź konkursowąTermin przyjmowania odpowiedzi:
10 maja 2017 roku godzina 20:00Laureat:
– zwycięzca zostanie wybrany przez komisję składającą się z autorów bloga, tj. Anji, Misi i Kota.
– zwycięzca zostanie powiadomiony o wygranej w odpowiedzi na zamieszczony przez siebie komentarz
– wyniki zostaną ogłoszone do czterech dni od zakończenia konkursu; nick/imię i nazwisko laureata będzie podane w edytowanej treści wpisu. Uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie jego danych osobowych na potrzeby konkursu.
WYNIKI: Wybranie jednej osoby wcale nie było takie łatwe, ale wspólnie zdecydowaliśmy, że książkę Eda otrzyma AviePL. Gratulujemy!