Usiadłam z kubkiem gorącej herbaty i zamiarem sprawdzania, co słychać w temacie nowego sezonu Fear the Walking Dead. Pamiętam, jak skrytykowałam pierwszy odcinek stwierdzając, że powiało nudą. Na szczęście od tamtej pory trochę się zmieniło, także w scenariuszu, przez co Fear the Walking Dead na stałe wpisało się do mojego serialowego kalendarza.
I choć wciąż nie uważam, żeby spin-off miał rewelacyjny scenariusz, to muszę przyznać, że bywają momenty, w których wciąga mnie to, co widzę. Naprawdę!
Narkoman Nick niesamowicie mnie na początku tego serialu irytował. W ogóle cały wątek wprowadzający do historii jego rodziny był jak z brazylijskiej telenoweli – nudny, oklepany. Teraz, u progu trzeciego sezonu, wątek Nicka jest chyba dla mnie tym najciekawszym. Chłopak ma temperament, tupet i zadzior, a takich bohaterów ogląda się wyśmienicie.
Kim są ludzie, którzy pojmali jego i jego kompanów? Co będą musieli zrobić, żeby się wydostać i czy im się uda? Wątek rodem z The Walking Dead, gdzie przecież ciągle chodzi o to, żeby dobro wygrało ze złem nie wiedząc, co jest dobrem, a co złem. Ciekawi mnie, jak w spin-offie zostanie poprowadzony i rozwiązany ten wątek. Mam nadzieję, że nie skończy się jakoś banalnie.
Drugą postacią, która mnie intryguje jest siostra Nicka, Alicia. Nawiasem mówiąc – to jest bardzo ładna aktorka, która dla mnie nawet ubrudzona, spocona i brudna wygląda na czystą, zadbaną i pachnącą… Alicia przypomina mi Maggie z The Walking Dead, której przemianę, hartowanie charakteru pokazywano w kilku sezonach. Z Alicią jest podobnie – zmienia się, to widać i to nakręca fabułę serialu. Poczytałam trochę o trzecim sezonie i z tej lektury wynika, że w nowych odcinkach Ala nie zazna spokoju i dalej będzie przechodziła wewnętrzną przemianę. Dla mnie super!
Ostatni sezon The Walking Dead dość mocno mnie rozczarował. Do tego stopnia, że przestałam wyczekiwać nowych odcinków i być na bieżąco. W zasadzie oglądałam, gdy mi się przypomniało, że jest nowy odcinek. Z założenia Fear The Walking Dead miało być taką “zapchaj-dziurą” na czas braku nowych odcinków The Walking Dead, ale po końcówce drugiego sezonu zaczęłam się zastanawiać, czy nie zamienić sobie ulubieńców miejscami…
Może to tylko ja, może to tylko moje dziwne oczekiwania, ale The Walking Dead zaczęło dla mnie zmierzać donikąd. Scenariusz się ciągnie, jak guma balonowa, a fabuła wlecze, jak stary tramwaj. Fear the Walking Dead ma więc tę przewagę, że chociaż najpierw mnie rozczarowało, później kilkakrotnie zaskoczyło.