W ostatnich latach Patryk Vega dość intensywnie pracował na to, żeby miłośnicy rodzimego kina z niekrytą pogardą wypowiadali się o jego filmach. Zaszło to tak daleko, że gdy w 2019 roku do kin trafiła Polityka widzowie byli na tyle zmęczeni jego sposobem tworzenia filmów, że potencjalnie najodważniejsza produkcja, jakiej się podjął została zignorowana przez tych, którzy wcześniej chętnie oglądali Botoks czy Kobiety mafii. Po obejrzeniu filmu Bad Boy mam wrażenie, że Vega sam sobie strzelił w stopę, bo wreszcie zrobił film z historią, ale niewielu już to obchodzi.
Widziałam trzy z ostatnich filmów Vegi, Pitbull. Nowe porządki, Pitbull. Niebezpieczne kobiety i Plagi Breslau, ale o żadnym nie zdecydowałam się napisać, bo niewiele było do komentowania. Wulgarny język, mocne sceny, mnóstwo brutalności, do bólu proste dialogi i aktorstwo na niskim poziomie, mimo niejednokrotnie dobrej obsady. Szybko zrozumiałam, dlaczego tak wiele znanych i często szanowanych nazwisk występuje w tych filmach. Vega wprowadził do polskiego kina pewien rodzaj świeżości – odważne sceny, nieretuszowana brutalność, porzucone kanony piękna. Rozumiem, że to oraz potencjalnie dobra stawka zrobiły robotę.
I choć nie widziałam wszystkich filmów, które powstały od czasu Pitbull. Nowe porządki do Plagi Breslau to oglądając ten ostatni zachodziłam w głowę, dlaczego ludzie chcą oglądać takie produkcje w kinie. Znam osobę, która oglądając żenujące seriale paradokumentalne mówi, że robi to w celach naukowych. Do filmów Vegi podeszłam właśnie w ten sposób.
Jeden film, dwa obrazujące patologię można było jeszcze uznać za ciekawe. Każdy kolejny wydawał się jednak tak zbliżony do poprzedniego, w dodatku wiecznie z tą samą obsadą i identycznymi pomysłami, że trudno nawet je rozróżnić. Aż tu nagle wydarzyło się to.
Siedzę w kinie, pełna sala, bo czekamy na pokaz filmu Boże Ciało na dzień czy dwa przez rozdaniem Oscarów. Pomiędzy kolejną reklamą magazynu z pięknymi zdjęciami, wydanego na drogim papierze, a reklamą cukierków odświeżających oddech wyemitowano zapowiedź Bad Boy. Wiadomo, że chodzenie do kin komercyjnych ma więcej minusów niż plusów, ale niekwestionowanym plusem jest liczba zwiastunów, które można w takim kinie obejrzeć.
Zapowiedź filmu obejrzana na dużym ekranie robi większe wrażenie niż oglądana w domu. Teraz już nie wiem, czy to ta wielkość ekranu i dobre nagłośnienie tak na mnie zadziałały, ale oglądałam i pomyślałam: o kurde, Vega wreszcie zrobił film o czymś!? Tutaj jest historia! Chciałam obejrzeć Bad Boya, choć nie zakładałam, że stanie się to aż tak szybko. Produkcja jest od pewnego czasu dostępna m.in. w ofercie Netflixa.
Kiedy w grę wchodzi kobieta, nawet więzy krwi przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Przekonają się o tym dwaj bracia, których ścieżki życiowe rozeszły się dawno temu. Starszy Piotr (Maciej Stuhr) został policjantem, dla młodszego Pawła (Antoni Królikowski) napady, kradzieże i narkotyki to styl życia. Jednak bezkarność mężczyzny, uwikłanego w przynależność do kibicowskiego gangu Twardego (Piotr Stramowski) kończy się, kiedy za sprawą donosu ląduje w więzieniu.
Piotr, doświadczony glina, postanawia wyciągnąć brata z celi, w czym wspiera go nowa dziewczyna Ola (Katarzyna Zawadzka). Spotkanie tej trójki zmienia wszystko i inicjuje serię obfitujących w zwroty akcji wydarzeń – opis dystrybutora.
Nie zamierzam słodzić i dowodzić, że film Bad Boy pełen jest rewelacyjnych kreacji aktorskich i spektakularnych zwrotów akcji. To jest filmowe guilty pleasure, które z kilku powodów dobrze się ogląda. Muszę przyznać, że Patryk Vega pierwszy raz od naprawdę dawna pokazuje, że potrafi pisać scenariusze filmów, które o czymś opowiadają. Filmów, w których nie chodzi tylko o to, żeby przeklinać w każdej scenie, na zmianę z obijaniem sobie twarzy i odcinaniem kończyć oraz uprawianiem seksu. W Bad Boy mamy szansę poznać bohaterów, ich przeszłość i zobaczyć, jacy się stali i jak zmieniają się na naszych oczach. Vega pokazuje środowisko kiboli.
Oczywiście nie brakuje scen pełnych przemocy, ale jest ich mniej niż choćby w Pitbull. Nowe porządki, a te które się pojawiają nie są tak drastyczne, jak w filmie Plagi Breslau. Vega wreszcie znalazł odpowiedni balans między tym, co lubi pokazywać w swoich filmach, a tym, czego wymaga napisany przez niego scenariusz. Nie do końca tłumaczy wszystkie wątki, ale zrobił film sensacyjny.
Pierwsza myśl, jaka przyszłą mi do głowy po obejrzeniu Bad Boy to taka, że Vega wreszcie wypuścił film, w którym nie wyśmiewa się i nie ośmiesza żadnej grupy społecznej. Nie ma tutaj przygłupich policjantów, niezbyt inteligentnych dziewczyn, a kibole, których pokazuje nie zostali ośmieszeni i sprowadzeni do poziomu patologii, która działa instynktownie. Są sterowani, wykorzystywani i zdecydowanie nie należą do elity intelektualnej, ale daleko im do wielu bohaterów choćby z Pitbull. Nowe porządki.
Grana przez Katarzynę Zawadzką Ola jest wykształcona, inteligentna, sprytna, kulturalna i wie, jak zrealizować swoje plany. Grany przez Antoniego Królikowskiego Paweł wykształcony może i nie jest, ale inteligencji, sprytu i zawziętości nie można mu odmówić. Po przemoc sięga tylko wtedy, gdy czuje, że nie ma innego wyjścia, ale traktuje ją raczej jako narzędzie konieczne do utrzymania władzy. W tych wszystkich wymienionych filmach Vegi, które widziałam nie przypominam sobie drugiej tak dobrze wykreowanej męskiej postaci. Pamiętam, że w Pitbull. Nowe porządki zwróciłam uwagę na Maję Ostaszewską, która najprościej mówiąc zagrała postać tak inną od tych, z których ją znałam, że nie sposób było tego nie docenić.
W Bad Boy Królikowski zagrał dobrze, zwłaszcza na tle Macieja Stuhra, który zupełnie zginął w tym filmie czy Andrzeja Grabowskiego, choć w jego przypadku mam wrażenie, że wkradło się zawodowe lenistwo. Granie w filmach Vegi jest dla niego dobrą zabawą i wyrwaniem się z ferdkowej rutyny. Katarzyna Zawadzka natomiast, no cóż, dla mnie ona prawie zawsze gra jedną rolę – paniusi z wysoko podniesioną głową. Nie byłam więc zaskoczona, że w tym filmie znów widzę ją w takim wcieleniu.
Vega lubi wulgarność lub sądzi, że lubi ją widz. Film Bad Boy ogląda się dobrze, jest szybkie tempo akcji, sytuacja w którą łatwo uwierzyć. To może być jeden z tych filmów rozrywkowych, po jakie sięga się dla przyjemności, gdy nie ma się ochoty na filmy z wielowarstwowymi wątkami, rozbudowanymi dialogami i dwiema godzinami spędzonymi na intensywnym analizowaniu zachowań postaci. Nie stanę się fanką filmów Patryka Vegi, ale nie były to najgorzej spędzone dwie godziny w moim życiu.