Harry Potter na przedmieściach Toronto

Harry Potter jest nieśmiertelny. Czas nie jest dla niego problemem, a jego legenda i sława trwa wraz z dorastaniem jego wiernych fanów. Do sklepów cały czas trafiają gadżety nawiązujące do książek, a co po niektórzy starają się we własnym zakresie dbać o to, aby o przygodach opisanych przez J.K. Rowling nikt nie zapomniał.

W Kanadzie uruchomiono właśnie bar, który przenosi klientów w książkowy świat. Robi to jednak w mało nachalny sposób i dla przeciętnego mugola może być knajpką, jakich w Toronto wiele. A jednak!

Eliksir i różdżka

The Lockhart, taką nazwę nosi, nie ma w ofercie drinków i koktajli, oferuje natomiast eliksiry. Takie o książkowych nazwach, ale smaku raczej zbliżonym do tego realistycznego. Nie oferuje zwykłych dań, a takie o magicznych nazwach, z których kucharze czarują sałatki, rollsy albo po prostu podają deski z serami. Magiczne nazwy przyciągają klientów. Do tego stopnia, że o The Lockhart zrobiło się bardzo głośno, bo mały lokal nawiedzają tłumy wygłodniałych fanów Pottera.

Każdy chce choćby wejść do środka i poczuć atmosferę tego miejsca. Nie chodzi o jedzenie, nawet nie o picie. Przychodzą tam, by poczuć atmosferę, spędzić czas z ludźmi, którzy podobnie, jak oni pokochali tę samą historię, tych samych bohaterów. Zwyczajny bar stał się miejscem spotkań fanów.

Książka na start

Początek znajomości jest bardzo ważny, więc co jeśli do baru wejdzie ktoś, kto o Harrym nic nie wie? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale trzeba być na to przygotowanym. Tak więc na wszelki wypadek The Lockhart oferuje formie startera książki – niejadalne i nie do picia. Do czytania. W lokalu znajdują się wszystkie powieści autorstwa Rowling. Stoją na barze, na specjalnych półkach, obok świeczników… Są dosłownie wszędzie i nikt się nie boi, że zostaną wybrudzone, zniszczone, czy wyniesione. To przecież malutka świątynia miłośników Pottera!

Właściciele The Lockhart, wierni i bez sprzecznie wielcy fani twórczości Rowling planują rozwijać biznes. Chcą organizować wieczorki tematyczne, a nawet halloweenową imprezę w potterowskim klimacie. Zdaje się, że im się to uda, bo na ich oficjalnych profilach internetowych aż huczy od fanów zafascynowanych tym miejscem.

Zgodnie z prawem

Trzeba jednak uważać, bo Harry Potter, jako postać z tak kultowej książki to znak firmowy. Podobnie, jak wszystko, co wiąże się z nim i jego przygodami. Z tego powodu właściciele muszą być czujni i nie przekroczyć mało magicznej linii, za którą czeka proces sądowy i milionowe odszkodowanie za bezprawne wykorzystanie nazw i symboli. Właśnie z tego powodu menu nie nosi porywającej nazwy, a drinki może i brzmiące magicznie, są tylko inspirowane książkowymi.

Jeden z właścicieli baru został o to nawet zapytany i zażartował, że ostatnia rzecz, na jakiej mu zależy to nadepnąć na odcisk J. K. Rowling, swojej ukochanej autorce. I słusznie, bo idea tematycznego baru może być świetną okazją do i tak trwającej manii na punkcie Pottera, ale jeden fałszywy ruch, a jego twórcy na zawsze znienawidzą swoje fascynacje.

AF