Medleyland.pl

The Pretty Reckless zagrali w Berlinie. Relacja z koncertu!

Szmat czasu zajęło mi ponowne koncertowe spotkanie z The Pretty Reckless! Niech dowodem na to, jak dużo czasu upłynęło będzie fakt, że gdy widzieliśmy się po raz pierwszy ten blog jeszcze nie istniał. Był jakiś inny, ale nie kojarzę, żebym relacjonowała na nim koncert z londyńskiego O2 Academy Brixton. Jeszcze lepszym dowodem na upływ czasu jest koncertowy rozwój Taylor Momsen i aktualne brzmienie The Pretty Reckless. Jechałam do Berlina ze świadomością, że przez osiem lat ten zespół musiał przejść sceniczną metamorfozę. Wróciłam z Berlina zachwycona i rozczarowana, że nie zdecydowałam się na przynajmniej jeszcze jeden koncert tej trasy. W środę, 9 listopada, The Pretty Reckless zagrali w Huxley’s Neue Welt.

The Pretty Reckless wrócili do Europy po pandemicznej przerwie z czwartym albumem w dyskografii. Wydany w 2021 roku Death By Rock And Roll przyniósł im kolejne przeboje, uznanie krytyków, a fanów jedynie utwierdził w przekonaniu, że ten zespół po prostu nie umie wydać słabej płyty. Żałuję, że w setliście obecnej trasy nie znalazła się ballada 25, ale doceniam, że zespół ułożył taki set, który w ciągu raptem 80 minut daje im możliwość, żeby przebiec przez całą dyskografię. I to bez zbędnej scenicznej oprawy, choć z imponująca liczbą świateł, za to ze zgrabnie wplecionymi solówkami.

Koncert rozpoczyna się 40 minut po skończonym występie supportu. Nie był on najgorszym, jaki w życiu widziałam, ale nie był też wybitny. Oczekiwanie zaczyna się dłużyć, Huxley’s Neue Welt staje się coraz bardziej duszne, a zgromadzeni dookoła fani pocą się w rockowo-metalowych stylizacjach. Skórzane kurtki, mocny makijaż, nieco cosplayowe stylizacje… Mimo tych wszystkich lat, doskonałej znajomości twórczości The Pretty Reckless i świadomości, w jakich radiach grana jest ich muzyka, wciąż jestem zaskoczona na widok ich fanów. Prędzej spodziewałabym się ich na koncertach Nightwish, metalowych kapel których nazw nie pamiętam czy choćby Metalliki. Zakładam, że i na te koncerty chodzą, ale co robią na koncercie blondwłosego aniołka? Odpowiedz przychodzi w momencie, w którym Taylor Momsen – obdarzona pięknymi, długimi blond włosami – zaczyna śpiewać tytułowy utwór z ostatniej płyty. Oto jesteśmy na koncercie rockowego zespołu, którego wokalistka potrafi warknąć.

Na pogo trzeba było czekać niemalże do końca koncertu, ale niemieccy fani – posłużę się założeniem, że to ich było najwięcej – ostatecznie dali się wciągnąć w tę zabawę. Obyło się bez ofiar, ale też bez większego zamieszania. Taylor do pogo nie zachęcała, ale od 2014 roku nauczyła się zarządzać tłumem. Piękne włosy wciąż są jej tajną bronią i nadal uwielbia się w nich ukryć, ale umie już złapać kontakt wzrokowy, zachęcić fanów do wspólnej zabawy, a co najważniejsze, nauczyła się kilku sztuczek zawsze rozgrzewających tłum. Ma nawet jedną uroczą zabawę z ciszą. Doskonale ogląda się takie otwarte na energię tłumu The Pretty Reckless. Oczywiście to Taylor jest liderką – identycznie jak w przypadku Hayley Williams z Paramore, to Momsen jest właścicielką tej firmy, ale Ben, Mark i Jamie też miewają swoje momenty na podkręcanie atmosfery. Mając w pamięci pierwszy koncert The Pretty Reckless i widząc, co działo się w Berlinie czułam, jakbym te 8 lat temu oglądała debiutantów. Nie jest to dalekie od prawdy, ale byli wtedy po wydaniu drugiej płyty i koncertowali na tyle dużo, że nie jeden debiutant nie chciałby, żeby ich tak tytułować.

Najnowsza płyta tylko pozornie dominowała w setliście. Zagrano singlowe And So It Went, Only Love Can Save Me Now, ale też Witches Burn i My Bones. Również pięć utworów rozbrzmiało z debiutanckiej, wydanej w 2010 roku płyty Light Me Up. Doskonale pamiętam moment premiery poszczególnych piosenek, radość z ich słuchania, więc gdy jako drugie w Berlinie zabrzmiało Since You’re Gone te wspomnienia odżyły. Wróciły też oczywiście w trakcie Just Tonight, My Medicine i Miss Nothing, ale to na Make Me Wanna Die niemiecka publiczność zareagowała najlepiej. Obok mnie stała fanka, która ewidentnie nie próbowała poznać listy granych piosenek przed wizytą w Huxley’s Neue Welt, więc na dźwięki każdej kolejnej kompozycji z debiutanckiej płyty The Pretty Reckless, reagowała euforycznie. Już na tle kompozycji z Going To Hell, czyli drugiego albumu, te pierwsze brzmią oszczędniej i surowiej. Na koncercie to wrażenie jest tylko spotęgowane, wyraźnie słychać rozwój brzmienia.

Współczesne The Pretty Reckless jest brzmieniowo odważniejsze, mocniejsze i bardziej rock’n’rollowe. Gdy Momsen śpiewa Fucked Up World trudnie jej nie wierzyć, a gdy zachęca do skandowania Heavens Know trudno nie robić tego z nią. Stała się performerką, która nie wychodząc poza strefę komfortu opanowana niełatwą sztukę grania rockowego koncertu. I jest w tym bardzo dobra! Nawet, gdy łapie za gitarę i przypomina tych wszystkich wokalistów i te wszystkie wokalistki, które robią to bardziej dla efektu ooo niż muzycznego wow.

Gdybym miała przyczepić się do jednej rzeczy to byłaby to długość setlisty. W 2014 roku narzekałam, że z dwoma płytami grają zaledwie 12 utworów. W 2022 roku delikatnie pomarudzę, że z czterema grają 14. Na swoją obronę mają ciekawy dobór kompozycji i przyzwoitą długość koncertu, ale dwóch dodatkowych piosenek bym nie odmówiła.

Jak wiadomo najlepszą relacją koncertu jest poczucie niedosytu. Kalendarz wiosennych doświadczeń koncertowych mam już ładnie wypełniony, ale jeśli The Pretty Reckless zdecydują się na powrót do Europy przed wakacjami, zadbam żeby mnie podczas niego nie zabrakło. I nie wykluczam, że rozważę minimum dwie daty.