5 Absurdów z otaczającego mnie świata

Zastanawiałeś się kiedyś, ile absurdalnych sytuacji dzieje się codziennie dookoła Ciebie? Nie mam tutaj na myśli spraw związanych z polityką, czy socjalem, ale takich bardziej przyziemnych, wkurzających kwestii. Ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać i wypisywać sobie absurdy, które dzieją się dookoła mnie.

Pierwotna lista była dłuższa o cztery punkty, ale po namyśle doszłam do wniosku, że są to absurdy zbyt małego kalibru i nie warto ich rozwijać. Te, które wybrałam wkurzają mnie o wiele bardziej!

1. Rowerzyści

Zawsze podziwiłam ludzi, którzy jeżdżą do pracy na rowerze. Miałam w liceum kolegę, który cały rok jeździł na swoim wypasionym rowerku, bez względu na porę roku i panujące na dworze warunki atmosferyczne. Zawsze też narzekał na kierowców, którzy – delikatnie mówiąc – mają w dupie rowerzystów i najchętniej porozjeżdżaliby ich wszystkich. Ja chciałam ponarzekać na rowerzystów, którzy jeżdżą po przejściach dla pieszych mając w dupie… pieszych. Naprawdę ostatnio nic mnie nie denerwuje bardziej niz robiący ósemki rowerzysta, który nie ogarnął, że obok jest przejście dla rowerzystów i to właśnie tam powinien te swoje manewry urządzać.

2. Budzik

Piękne to były czasy, gdy budzik dzwonił tylko w okresie szkolnym… Też tak masz, że najlepiej śpi Ci się wtedy, gdy wiesz, że musisz wstać o konkretnej godzinie? W zeszłym tygodniu znów się przekonałam, że przez cały tydzień potrafię obudzić się przed budzikiem, ale tego jednego jedynego dnia, gdy mam coś do załatwienia, zrobienia, czy chce kupić bilet na koncert o 9:00, mam najlepsze sny i najtwardszy sen.

3. Słońce gdy nie masz wolnego

Jak na złość zawsze musi być szaro i ponuro wtedy, kiedy mam wolny dzień i chce go spędzić, w jakiś przyjemny sposób. Albo po prostu otworzyć okno i pomyśleć: jaki ten świat piękny stojąc w kapciach i piżamie. Tego jednego dnia w tygodniu, głównie jesienią, gdy plan dnia zależy tylko i wyłącznie ode mnie pada deszcz i najrozsądniejszym rozwiązaniem okazuje się zostanie w domu. Przy zamkniętym oknie.

4. Brak klimatyzacji w komunikacji miejskiej

Powinnam raczej napisać: brak klimatyzacji w komunikacji miejskiej w ciągu dnia, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Już nie raz złapałam się na tym, że w upalne dni klimatyzacji w transporcie publicznym nie można doświadczyć, ale zostaje włączona wieczorem, gdy na dworze robi się przyjemnie chłodno. Może to są jakieś zdrowotne regulacje prawne, które nakazują dostosowywać temperaturę w pojazdach do tej na dworze? Żeby człowiek się nie rozchorował od nagłych zmian? Uderzeń gorąca i zimna?

5. Walka o miejscówkę w pociągu

Jechałam ostatnio pociągiem do Sopotu. Podróż bardzo przyjemna, szybka i bez większych przygód w postaci opóźnień, ale dwukrotnie chcąc zająć moje – według trzymanego przeze mnie w dłoni biletu – miejsce musiałam dopytywać siedzących na nim ludzi, czy to aby na pewno jest ich miejsce. I co? Za każdym razem okazywało się, że nie. Do tego wszystkiego napatoczyło się jeszcze jakieś dziewczę, ma oko trochę starsze ode mnie, które miało problem z naszą walizką. Miałyśmy jedną walizkę, którą położyłyśmy nad naszymi siedzeniami. Ów dziewczę z podniesionym tonem doprawionym bulwersem zapytało: czy to wszystko to Wasze bagaże?! Okazało się, że królewna miała miejsce za nami i pechowo nie mogła znaleźć przestrzeni na swoją torbę.

Życie to naprawdę pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, na jakie się trafi.