Jak doskonale wiecie uwielbiam liczby i statystyki, więc wszelkie podsumowania polegające na analizowaniu danych bardzo mnie kręcą. Podsumowanie minionego 2020 zaczęłam przygotowywać jeszcze w grudniu, powoli spisując dane i zastanawiając się, o czym zapomniałam lub o czym nie chcę pisać. Kilka danych wyrzuciłam, a kilku nie jestem się w stanie doliczyć, np. nie wiem, ile obejrzałam seriali czy filmów. Na początku 2020 miałam pomysł, żeby zapisywać tytuły wszystkich obejrzanych produkcji, ale mniej więcej od marca – tak, tego symbolicznego marca – przestałam to robić. Dziwnie czuję się podsumowując 2020, bo to rok, który będzie mi się kojarzył z leżeniem na kanapie i pracą zdalną, do której wróciłam po roku nie pracowania z domu, a nie z osiągnięciami i kolekcjonowaniem wspomnień. Lubię jednak wracać do rocznych bilansów, przypominać sobie miłe chwile, a mój 2020 wcale nie był taki najgorszy.
Styczeń jest dla mnie, przede wszystkim tutaj na blogu, miesiącem podsumowań. Podczas gdy wszystkie największe redakcje zestawienia najlepszych i najgorszych płyt, filmów, seriali, wydarzeń, gier mają wpisane w grudniowe plany publikacji, ja uważam, że podsumowywanie roku po jedenastu miesiącach mija się z celem. Zwłaszcza, gdy podsumowanie rzeczywiście zaczyna się od stycznia, a nie od grudnia. Wtedy miałoby to więcej sensu. Tekstem Mój 2020 w liczbach zaczynam mini maraton z rocznymi podsumowaniami, które będę publikować jeszcze przez dwa tygodnie.
Co liczby mówią o moim 2020 roku?
.1
Jedynka odgrywała dużą rolę w moim 2020 roku. Ponieważ moje pierwsze podróżnicze plany przypadały na marzec, dzięki lockdownom i zagrożeniu z każdej strony, pierwszy raz od lat spędziłam w Polsce cały rok. Czas dzieliłam między dwa domy, co pozwoliło mi trochę uspokoić tę część mnie, która przyzwyczaiła się, że po intensywniejszym okresie może zmienić otoczenie i naładować baterie. W siedzeniu w Polsce, czy wręcz w siedzeniu na pupie zobaczyłam jeden plus – doświadczyłam zmieniających się pór roku i naprawdę miałam chwilę, żeby docenić piękno przyrody. W tej tzw. normalności zupełnie przestało mieć dla mnie znaczenie, czy kwiaty mają już pąki i czy liście już spadły.
Jedynka to też efekt decyzji, której chyba nie podjęłabym tak szybko, gdyby nie wybuch pandemii. O tym, że prędzej czy później zdecyduję się wrócić na studia wiedziałam, ale gdybyście zapytali mnie o ten powrót o tej porze w ubiegłym roku, raczej powiedziałabym, że zrobię to za jakiś czas. W wakacje, wiedząc już, że kolejne kilkanaście miesięcy nie będzie znacząco różnić się od tych minionych, zdecydowałam się złożyć dokumenty na studia podyplomowe. Nowy kierunek studiów, nowe wyzwania, ale też dodatkowe godziny spędzane przed monitorem komputera. Ciekawe, czy kiedykolwiek poznam kolegów ze studiów twarzą w twarz…
.13
Trzynastka to ponoć pechowa liczba. U mnie informuje o przełożonych lub odwołanych koncertach. Jedne odwołano dzień czy dwa przed tym, jak miały się odbyć, inne z większym wyprzedzeniem. Prawda jest jednak taka, że od lutego nie planowałam żadnych koncertowych wyjazdów i szczerze podziwiam, ale też współczuję, osoby, które słysząc o pandemii inwestowały pieniądze w koncerty mające się odbyć latem czy jesienią 2020 roku. Współczuję im, bo w wielu krajach rządy wprowadziły przepisy ratujące branżę koncertową w myśl których jedynie na odwołane wydarzenia przysługuje zwrot pieniędzy. Jeśli koncert jest przełożony można albo zachować bilet albo otrzymać voucher i wykorzystać go na inne wydarzenie tego samego organizatora w ciągu (najczęściej) roku. Dopiero niewykorzystany voucher, któremu skończyła się data ważności, podlega wymianie na pieniądze. Rozwiązania są więc iluzoryczne, a osobiście znam kilka osób, które “utopiły” kilka tysięcy w biletach.
Ja zamroziłam fundusze w biletach na koncert Avril Lavigne (Bruksela), Alanis Morissette (Warszawa), Kings of Leon (Wrocław) i zespołu Perfect (Poznań). Na szczęście są to wydarzenia, w których chcę wziąć udział bez względu na termin, więc mogę poczekać nawet do 2023.
.1 658
W moim przypadku siedzenie w domu nie sprzyja słuchaniu muzyki, bo mniej więcej od czasów liceum nie potrafię skupić się na pracy z włączoną muzyką, ale jakimś cudem słuchałam w 2020 roku utworów znajdujących się na 1 658 albumach! Zdziwił mnie ten wynik, bo miałam wrażenie, że z wyjątkiem wiosny i jesieni porzuciłam częste słuchanie płyt na rzecz seriali i książek.
.16
Co do książek to w 2020 przeczytałam ich 16. W ciemno powiedziałabym, że to niezły wynik, ale z tekstu Mój 2019 w liczbach dowiedziałam się, że rok wcześniej było ich 12. Być może fakt, że szesnaście wydaje mi się niezłym wynikiem bierze się z tego, że kilka pozycji liczyło grubo ponad 600 stron, więc na czytaniu spędziłam więcej czasu. Wkręciłam się w powieści Katarzyny Bondy, przeczytałam Pochłaniacz i Okularnika, w tym roku zaczęłam Lampiony. Potrzebowałam książkowej historii, którą będę mogła potraktować jak serial. Polubić się z bohaterami i śledzić ich losy na przestrzeni tomów. Przy okazji mogłam się przekonać, jaką pisarką jest Bonda. Kilka opublikowanych przeze mnie recenzji znajdziecie tutaj.
.9
Pandemia pandemią, a na 9 koncertów i tak udało mi się pójść. I żaden nie był częścią muzycznego festiwalu. Relacja znajdziecie tutaj, a osobny tekst o najlepszych koncertach 2020 pojawi się w jednym z tekstów podsumowujących rok.
.10 521
Było już o ponad przesłuchanych albumach, czas więc na przesłuchane utwory. Nie powiem, ponad dziesięć i pół tysiąca napawa mnie pewnym rodzajem dumy. Zarazem wiem, że nie są to przecież zawody, a końcówka roku i kilka wyczekiwanych przeze mnie premier pozwoliło wykręcić taki wynik. Recenzje najważniejszych płyt 2020 tutaj.
.4
W życiu zawsze jest coś za coś. Jeśli oglądam dużo seriali lub filmów, jeśli dużo czytam, to niewiele gram. Cztery tytuły to nie jest powód do dumy, ale jedną grę mogę z całego serca polecić. Nazywa się Tell Me Why i opowiada historię rodzeństwa, które straciło matkę i wraca do rodzinnego domu, z zamiarem sprzedaży, powoli dowiadując się, co naprawdę wydarzyło się w przeszłości.
.130
To liczba opublikowanych w tym roku tekstów na blogu.
.3
Miniony rok niezbyt sprzyjał nawiązywaniu współprac – u mnie są one związane przede wszystkim z koncertami, ale i tak udało się z 3 nowymi firmami. Nie ukrywam, że trochę żałuję, że ten rok potoczył się w taki, a nie inny sposób, bo mogłoby powstać wiele ciekawych relacji i wiele wspaniałych wspomnień.
.12
Ta liczba mnie rozbawiła. Liczyłam, ile kupiłam w 2020 roku płyt na CD i byłam przekonana, że będzie to naprawdę duża liczba. Na tyle duża, żebym zechciała przystopować z tymi zakupami w 2021 roku. Okazało się jednak, że to dwanaście albumów kupionych w roku, w którym ukazało się z dziesięć płyt artystów, których wspieram i których płyt kupuje nawet wtedy, gdy muzyka jest ciut gorsza niż sobie wymarzyłam.