Materiały prasowe

Muzyczne szorty #70: Kings of Leon, Mod Sun feat. Avril Lavigne, The Pretty Reckless, Sivert Høyem

Zapowiada się następny rok wypełniony po brzegi doskonałą muzyką. Zanim jednak przejdę do Muzycznego wróżenia chcę opowiedzieć o pięciu interesujących singlowych premierach, które się właśnie wydarzyły. Dwa z nich są zapowiedzią nowej płyty zespołu, który zrobił sobie najdłuższą przerwę wydawniczą, a dwa zapowiadają albumy, o których pisałam w ubiegłym roku. Kto jest bohaterem Muzycznych szortów #70, pierwszych w 2021 roku?

Z nową muzyką powraca zespół Kings of Leon. Avril Lavigne opublikowała pierwsze efekty współpracy z producentem Johnem Feldmannem. The Pretty Reckless ujawnili trzecią zapowiedź nadchodzącego albumu, a Sivert Høyem drugi singiel z nowej EPki.

Kings of Leon – The Bandit & 100,000 People

Od premiery ostatniej, i zarazem siódmej, studyjnej płyty Kings of Leon mija w tym roku pięć lat. Album WALLS (We are Like Love Songs) ukazał się w 2016 roku, pociągnął za sobą światowe trasy koncertowe, ale mniej więcej od 2019 roku fani przeczuwali, że grupa niebawem powróci z czymś nowym. Po ogłoszeniu dat koncertów pierwotnie zaplanowanych na rok 2020 pisano, że będzie to trasa, w trakcie której w setliście pojawią się nowe utwory, a sam zespół potraktuje ją jako zachętę dla słuchaczy do sięgnięcia po ósmy krążek. Najpewniej właśnie by tak było, ale światowa pandemia przesunęła koncerty. Przynajmniej teoretycznie nie wpłynęła jednak na plany wydawnicze zespołu. Na 5 marca 2021 roku Kings of Leon zapowiedzi premierę albumu When You See Yourself.

Wydawnictwo promuje podwójny singiel The Bandit / 100,000 People. Grupa zapowiedziała go w nieco niecodzienny sposób, udostępniając w sieci zapowiedzi z fragmentami, jak się ostatecznie okazało, słów singla The Bandit. Rezultat był taki, że wielu fanów założyło, że na 7 stycznia Kings of Leon przygotowują premierę całej płyty. Na szczęście nie! Nie miałabym nic przeciwko wydaniu całej płyty z zaskoczenia, ale kilka tygodni oczekiwań ciekawie podsyca atmosferę.

Za produkcję When You See Yourself odpowiada Markus Dravs. Zapowiada się na połączenie starego, dobrego brzmienia, jakim lata temu zasłynął zespół, z nowoczesnością. Po cichu liczę, że wśród 11 utworów, jakie trafią na album znajdzie się przynajmniej jeden naprawdę energiczny. Po 2020 roku, który z jednej strony dostarczył rewelacyjnych albumów, z drugiej wiele utrzymanych było w melancholijnym brzmieniu, potrzebuję rock and rollowej odmiany. Na razie cieszę się z wizji nowego albumu i podśpiewuję The Bandit, bardzo chwytliwy i radiowy utwór.

Mod Sun feat. Avril Lavigne – Flames

Pod koniec minionego roku Avril Lavigne zaczęła nieśmiało pokazywać, że weszła do studia nagraniowego. Z czasem okazało się, że trafiła tam po tym, gdy jeden ze znajomych pokazał jej utwór, nad którym pracuje. Było to demo Flames, pochodzącej z nowej studyjnej płyty rapera trudniącego się teraz połączeniem punkowego feelingu z popowym sznytem znanego pod pseudonimem Mod Sun lub Modern Sunshine. Artystce piosenka spodobała się na tyle, że pogratulowała Mod Sunowi, a ten zaprosił ją do współpracy. Pierwszym efektem spotkania jest właśnie singiel Flames. Za produkcję piosenki odpowiada John Feldmann, produkujący album Modern Sunshine, ale też siódmy studyjny album Lavigne. Jak się okazało energia między muzykami była tak dobra, że Kanadyjka postanowiła wykorzystać nowe znajomości i zająć się kolejnym krążkiem.

Singiel Flames trudno postrzegać jako jakąkolwiek zapowiedź jej solowego materiału, ale można posłuchać przyjemnej piosenki z dobrą produkcją, która łączy w sobie delikatność Avril z pazurem Mod Suna. Próżno jednak szukać energii w partiach śpiewanych przez piosenkarkę. Nad tym ubolewam, bo o ile przed premierą Head Above Water doceniałam jej utwory, w których ujawniał się balladowy wokal, o tyle teraz chciałabym posłuchać powrotu energicznej Avril. Może na płycie? Patrząc na intensywność prac premiera może odbyć się nawet tej wiosny.

The Pretty Reckless feat. Tom Morello – And So It Went

Na wieść o każdym kolejnym nowym singlu The Pretty Reckless wewnętrznie podskakuję i jednocześnie klaszczę, bo wiem, że niewielka jest szansa, żebym po poznaniu tego utworu pożałowała. To już trzecie Muzyczne szorty poświęcone singlowi zwiastującemu album Death By Rock and Roll. Premierę płyty zapowiedziano na 12 lutego, a więc na przyszły miesiąc. O tytułowym singlu pisałam tutaj, o rewelacyjnym singlu 25 tu.

Czytając zapowiedź premiery And So It Went założyłam, że będzie to singiel, który wygra Muzyczne szorty #70. Wygra w tym sensie, że będzie najlepszą piątkową premierą. Współpraca z Tomem Morello nie zrobiła na mnie większego wrażenia, bo umówmy się – The Pretty Reckless nie mają ani problemu z dobrze brzmiącymi gitarami ani solówkami. O tym, dlaczego And So It Went jednak nie wygrało tego mini konkursu zadecydował rewelacyjny singiel Siverta Høyem, o którym przeczytacie poniżej, ale też fakt, że nowość od The Pretty Reckless przywołuje na myśl ich (chyba) największy radiowy przebój, Heaven Knows. Z wszystkich trzech już dostępnych kompozycji ta jest po prostu dość powtarzalna, ale nie na tyle, żeby nazwać ją odtwórczą. Pozostaję bardzo zaciekawiona Death by Rock and Roll, bo do tej pory The Pretty Reckless rozwijali się z krążka na krążek. O tym, że tak jest świadczy fenomenalny singiel 25.

Sivert Høyem – Devotional

Zwycięzca, w zasadzie bezkonkurencyjny, który zmiótł wszystkie cztery powyższe single z powierzchni ziemi. Sivert Høyem udostępnił drugą zapowiedź EPki Roses of Neurosis, która ukaże się, paradoksalnie, tego samego dnia co nowy album The Pretty Reckless. Do końca będą się więc ścigać w moich głośnikach i słuchawkach, walczyć o uwagę.

Singiel Devotional zaskoczył mnie przede wszystkim dlatego, że miałam ochotę posłuchać go znów, znów i znów, a to właściwie nie zdarza mi się w przypadku solowej twórczości Siverta. W tym singlu dzieje się wiele i niewiele zarazem. Oczywiście to ballada, jakże mogłoby być inaczej, ale otwiera ją nieoczywisty, elektroniczny wstęp, przypominający mi nieco solowe projekty Artura Rojka, z tą różnicą, że Sivert ma głębszą barwę głosu. Osoby nie lubiące ballad pewnie powiedzą, że to trochę zbyt rzewna kompozycja, ale mnie zachwyca połączenie głosu Siverta z tym instrumentarium.