Po dwóch mocno koncertowych albumach, i bardzo przebojowym Wonderful Wonderful z 2017 roku, The Killers przypominają o swoim innym obliczu. Za siódmym studyjnym albumem, Pressure Machine stoją co prawda Jonathan Rado i Shawn Everett, producenci odpowiedzialni za wydany w 2020 roku Imploding the Mirage i wspomniany krążek sprzed czterech lat, ale muzycznie to zupełnie nowa opowieść. The Killers zapraszają do dzieciństwa wokalisty, Brandona Flowersa w malutkim miasteczku w stanie Utah. Ten album to niespełna godzinna opowieść o ludziach, ich życiu, problemach, codzienności i marzeniach.
W przypadku tej płyty trzeba poruszyć wątek powrotu i nieobecności, a konkretniej powrotu gitarzysty Dave’a Keuninga, nieobecnego na Imploding the Mirage i nieobecności basisty Marka Stoermera na Pressure Machine, któremu pandemia nie pozwoliła pracować nad płytą. Takie roszady nie umknęły uwadze mediów, które nie mając singli zapowiadających wydawnictwo przez chwilę skupili się właśnie na personaliach członków. W tym czasie ja przebierałam nogami zastanawiając się, jak będzie brzmiała płyta zapowiadana naprawdę klimatycznymi materiałami wideo, przenoszącymi w to oblicze Ameryki, które na co dzień nie przebija się z popkulturowych produktów. Nie będę też ukrywać, że ponieważ zaczęłam słuchać The Killers dopiero przy Wonderful Wonderful każda premiera, singlowa nowość od zespołu urasta w moich oczach do rangi wielkiego wydarzenia.
Sierpień zdecydowanie upłyną mi przy dźwiękach Pressure Machine, ale muszę przyznać, że dość szybko przerzuciłam się na skróconą wersję płyty. Album jest płytą koncepcyjną, co akurat w tym przypadku oznacza, że każdą kompozycję poprzedza krótsza lub dłuższa wypowiedz bohatera wprowadzająca do historii, o której za momencie usłyszymy. Opowieści są ciekawsze, najczęściej przejmujące lub wzruszające, ale po wysłuchaniu ich dwa, trzy razy ma się ochotę na samą muzykę. Nie wspominając już o tym, że pomijając te intra łatwiej słuchać płyty w dowolnej kolejności, bo historia układa się wtedy bardzo dowolnie.
Z pewnością dla tych fanów The Killers, którzy polubili materiał z Wonderful Wonderful, a później rozpływali się nad Imploding The Mirage – przez wielu krytyków uznawany za jeden z najlepszych albumów w dorobku grupy – Pressure Machine to zaskoczenie. Nie dlatego, że Brandon Flowers skupia się na swoich obserwacjach i otwiera drzwi do swojego dzieciństwa, ale dlatego, że Pressure Machine daleko do koncertowego, wielkiego, rozrywkowego materiału.
To płyta naszpikowana spokojnymi, balladowymi aranżami, które mają upiększać wyśpiewywane historie i w żadnym razie nie powinny ich przyćmiewać. A niewątpliwie chciałoby się czasami żywiej machnąć ręką i agresywniej tupnąć nóżką. Można to zrobić słuchając West Hills, jednej z najbardziej rockowo brzmiących piosenek. Najbardziej przebojowo brzmi natomiast Quiet Town, utrzymane w klimacie folkowo-rockowym, który The Killers wydobywają akustycznymi gitarami, ustną harmonijką, smyczkami i nieprzesterowanymi klawiszami. W jednej z moich ulubionych kompozycji, Cody pojawia się nawet mandolina i organy.
Trzeba oddać The Killers, że tytułowe Pressure Machine doskonale charakteryzuje ten krążek. Muzycznie to album w pigułce, tekstowo to swego rodzaju podsumowanie obserwacji zawartych na dziesięciu pozostałych utworach. Na liście nagrań, do jakich chętnie wracam jest też Desperate Things.
Choć jestem wielką fanką talentu Phoebe Bridgers trochę zaczyna mnie bawić, i to wcale nie w pozytywnym sensie, że staje się ona główną kandydatką do featuringów. Na Pressure Machine można ją usłyszeć w utworze Runaway Horses, który nie zyskuje na jej obecności aż tyle, ile sądziłam, że zyska. Phoebe śpiewa drugi głos, wspólnie z Brandonem opowiadając historię, która ma oczywiście sens śpiewana z perspektywy mężczyzny i kobiety, ale jest na tej płycie kilka tekstów, które Brandon dał radę pięknie przekazać sam. Utwór najbardziej zyskuje jednak aranżacją i subtelnymi partiami gitar. Pod względem muzycznym Pressure Machine jest niesamowite i po cichu liczę, że zespół wyda w pewnym momencie wersję bez wokali.
Pozornie można się zastanawiać, jak repertuar z Pressure Machine sprawdzi się na wielkich scenach, jakie The Killers zarezerwowało chcą pierwotnie objeżdżać świat z Imploding The Mirage. Grupa ma grać stadionowe koncerty i stawać na największych scenach Europy. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że jakkolwiek zespół wplótłby te kompozycje w setlistę, będą naprawdę pięknym i potrzebnym wytchnieniem, momentem na refleksję. A poza tym aż tak daleko od wcześniejszych nagrań The Killers nie stoją.
Pozostaje jedynie pytanie, kiedy zespół przyjedzie z koncertami do Europy, bo jak na razie trasę zaplanowano dopiero na koniec maja 2022 roku. Do tego czasu, patrząc na tempo i doniesienia o częściowo gotowej ósmej płycie, Amerykanie mogą mieć trzy albumy do obkoncertowania. I to naprawdę nie wydaje się irracjonalne.