Dziesięciodniowy pobyt w Dublinie miał być połączeniem urlopu i szkolenia. Nie planowałam go pod kątem koncertowym, bo grudzień w stolicy Irlandii to przede wszystkim świąteczne koncerty, o czym przekonałam się od października przeglądając repertuary. Rzutem na taśmę, zrywem serca czy jak kto woli desperacko, skusiłam się na koncert Blossoms. Gitarowe granie, kultowe 3Olympia Theatre, czego chcieć więcej? Może trochę lepszych miejsc, ale poza tym niczego bym nie zmieniła. Zespół zagrał w Dublinie w Mikołajki, 6 grudnia, promując wydany w tym roku album Ribbon Around the Bomb.
Czy znalazłam ich muzykę wcześniej? Skłamałabym mówiąc, że nie, bo Last.fm wskazał, że kiedyś trafili na moją playlistę, ale prawdą jest, że dopiero od końcówki listopada słucham ich regularnie. Koncert w Dublinie miał promować nowy album, ale w setliście nie brakowało piosenek z wcześniejszych krążków. Miałam więc okazje poznać Blossoms w całej okazałości, w dodatku w rewelacyjnych okolicznościach! Koncert nie był wyprzedany, ale niewiele do tego brakowało. 3Olympia Theatre wypełniła się niemalże po brzegi, a fani szybko odświeżyli moje zakurzone wspomnienia.
Jeśli zaglądasz tu od lat z pewnością wiesz, że był taki okres, w którym bardzo często publikowałam relacje z koncertów w Londynie. Mniejszych, średnich i naprawdę dużych. Ten w Dublinie był z tych średniej wielkości – 3Olympia Theatre mieści niespełna 1300 osób, ale przypomniał mi, jak przeżywa się koncerty w tej części kraju – obowiązkowo z piwem, uśmiechem, tańcem i radością tak wielką, że masz wrażenie, że jesteś w barze na koncercie kolegów z pracy, ze studiów czy przynajmniej znajomych znajomych. Miejsce na balkonie 3Olympia Theatre pozwala na doskonałą obserwację zachowań, ale też na podziwianie produkcji.
Umieszczona w nazwie obiektu informacja o „teatrze” nie jest przypadkowa, bo to naprawdę teatr. A to oznacza głęboką i długą scenę gotową na przyjęcie dodatkowych świateł i dużego zespołu. W przypadku Blossoms duży zespół to najlepsze określenie, bo na scenie staje 8 muzyków, w tym grająca na przeszkadzajkach i robiąca chórki kobieta. Tom, wokalista i gitarzysta, zostaje sam tylko na dwa utwory przed bisem, gdy ma swój mini akustyczny set. Gra wówczas The Writer i My Favourite Room, a w Dublinie pokusił się jeszcze o Last Christmas, wykonane w czapce Świętego Mikołaja. Tłum bawił się tak dobrze, że sam dokończył utwór i dopiero po chwili zorientował się, że na scenie nie został żaden muzyk. Chyba właśnie to nazywa się wyjściem po angielsku…
Blossoms mają na koncie 4 studyjne płyty, wydany w tym roku Ribbon Around the Bomb zadebiutował na #1 miejscu oficjalnej listy sprzedaży w UK, powtarzając sukces wydanego w 2020 roku Foolish Loving Spaces i debiutanckiego Blossoms z 2016 roku. Z tej ostatniej płyty zespół wciąż gra najwięcej utworów, zaczynając koncert przebojowym At Most a Kiss i Honey Sweet, a kończąc Charlemagne, największym przebojem zespołu.
Reakcje tłumu jednoznacznie wskazywały, które piosenki są z gatunku koncertowych flagowców Blossoms. Wielka impreza rozkręciła się podczas Oh No (I think I’m In Love), czyli już podczas trzeciego utworu. Ochronie, z każdym kolejnym numerem, trudniej było utrzymać publiczności na miejscach, ale ostatecznie się to udało aż do bisu. Jeśli ktoś z osób siedzących na balkonie miał ochotę potańczyć, robił to na tyłach, nie przeszkadzając innym.
Mniej więcej w połowie koncertu zagrano mój ulubiony utwór z nowej płyty, Ode to NYC. Jeśli nie znasz Blossoms, od tej piosenki warto zacząć przygodę z ich muzyką. Polecam posłuchać też I Can’t Stand It, które również zagrano w Dublinie i wydany na debiucie Blown Rose, które idealnie oddają charakter i styl grupy.
Półtorej godzinny koncert zamknął się w 19 utworach, z przewagą tych z debiutanckiej płyty. Pokazał energiczne, gitarowe oblicze Blossoms, a także ich liryczną stronę. Wokalista nie tracił czasu na zbyt długie monologi, co było ciekawą odmianą po niedawnym koncercie Dawida Podsiadło, który zdaje się wciąż ćwiczyć ten aspekt. Koncertowo Blossoms wpiszą się wysoko w mój prywatny ranking najlepszych koncertów tego roku, głównie dlatego, że przekonali mnie do siebie jeszcze bardziej niż zrobiły to studyjne albumy.